Zapytany o możliwość wystąpienia "kryzysu żywnościowego" i grabieży, Prystajko odparł: "(Rosjanie) będą próbowali zmiażdżyć wolę ukraińskiego narodu do stawiania oporu. Widzimy na przykład problemy z gotówką - ludziom po prostu kończy się gotówka, a usługi są przerywane. Terminale nie będą działać i będziemy musieli wymyślić jakieś wojskowe rozwiązanie w kwestii dystrybucji żywności".

Ambasador dodał, że władze muszą maksymalnie zwiększyć dostawy żywności, "dopóki szlaki nie zostaną zablokowane". Wskazał na trudną sytuację humanitarną, w jakiej znaleźli się ci mieszkańcy głównych miast, jak Kijów czy Charków, którzy z nich nie uciekli, lecz zdecydowali się w nich pozostać. "Ci ludzie muszą być wykarmieni, jak na razie mają wszystko - mają łączność, elektryczność, wodę. Ale widzimy, że obiekty infrastrukturalne zaczynają być szczególnie atakowane" - wyjaśnił.

"Uważam, że mogą próbować blokować nasze miasta, próbować zmiękczyć pozycję polityczną i może (wywołać) jakieś rozruchy i na Ukrainie przeciwko rządowi z powodu braku żywności" - powiedział.

Oskarżył też Rosję o grabież ukraińskiej wody w celu zaopatrywania Krymu, który Moskwa zaanektowała w 2014 roku, mówiąc, że aby to umożliwić, rosyjskie wojska wysadziły w powietrze jedną z tam na rzece.

Reklama