Przydacz pytany w czwartek w radiu RMF FM, czy ambasador RP w Kijowie Bartosz Cichocki zamierza opuścić Kijów i wrócić do Polski podkreślił, że "na tym etapie nie ma takiej decyzji".
"Jest decyzja o podtrzymaniu polskiej obecności w Kijowie. Nasza obecność ma tam znaczenie i polityczne, ale także i symboliczne. Polska biało-czerwona flaga w Kijowie cały czas powiewa. Mamy kontakty z rządem ukraińskim, nie tylko na poziomie prezydenta, premiera, ministrów spraw zagranicznych, ale także w bieżącym kontakcie pan ambasador jest ze stroną ukraińską rozmawia, przekazuje informacje" - powiedział wiceszef MSZ.
Na pytanie, czy polski ambasador i polscy dyplomaci, którzy tam zostali są bezpieczni, Przydacz odparł, że trudno mówić o stuprocentowym bezpieczeństwie w momencie, kiedy Kijów jest ostrzeliwany. "Wszyscy dyplomaci, którzy chcieli wyjechać z Kijowa dostali na to zgodę. Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau wyraził zgodę. Polskich dyplomatów w Kijowie naprawdę pozostało już bardzo niewielu i to są ochotnicy" - podkreślił wiceminister.
Przydacz pytany był też o wyłączenie z sankcji wobec Rosji dwóch rosyjskich banków Sbierbank i Gazprombank. Sbierbank jest największym rosyjskim pożyczkodawcą pod względem aktywów, a Gazprombank jest zaangażowany w rozwój sektora energetycznego w Rosji. "Polska optowała za jak najszerszymi sankcjami. Polska optowała za odcięciem od systemu SWIFT wszystkich banków rosyjskich" - powiedział wiceszef MSZ.
Na pytanie, czy Polska będzie namawiać do tego, aby oba te banki pilnie objąć sankcjami Przydacz odparł: "Tak. Jeśli Władimir Putin nie wycofa swoich wojsk z Ukrainy, jeśli nie zaprzestanie ostrzału cywilnych miejsc na Ukrainie konieczne będzie wprowadzenie kolejnej transzy sankcji". "I mam przekonanie, że jeśli chcemy rzeczywiście przekonać - mówiąc dyplomatycznie - Putina do zmiany decyzji, to trzeba go dotknąć w tym miejscu, w którym rzeczywiście gospodarka rosyjska to poczuje" - powiedział.
Wiceszef MSZ pytany, czy prawdą jest, że Polska ma przekazać Ukrainie myśliwce MIG-29, zwrócił uwagę, że Ukraina ma swoje samoloty. "Potrafi nimi latać, walczą te samoloty w wojnie przeciwko Rosji, z tą inwazją, więc nie jest jeszcze na tym etapie, w którym nie ma żadnych samolotów" - dodał.
Po drugie - jak mówił - "tak, jak powiedział pan prezydent Andrzej Duda publicznie, polskie samoloty nie latają na Ukrainę, polskie samoloty wojskowe nie latają na Ukrainę, aby walczyć". Udzielamy Ukrainie wszelkiego możliwego wsparcia politycznego, dyplomatycznego, humanitarnego i proponowałbym na tym etapie zamknąć tę dyskusję" - powiedział Przydacz.
"Żaden ukraiński samolot, który bierze udział w działaniach zbrojnych nie ląduje w Polsce, po to, aby następnie wlatywać w przestrzeń powietrzną ukraińską i kontynuować swoje działania" - oświadczył.
Przydacz pytany był również w kontekście rozmów rosyjsko-ukraińskich, czy wierzy w zawieszenie broni. "Na tym etapie nie widać gotowości strony rosyjskiej do tego, aby rzeczywiście chcieć zawiesić działania zbrojne. Wręcz przeciwnie Rosja przesuwa kolejne jednostki, kolejny sprzęt, artylerię. I mam swoje takie osobiste przekonanie, że ta artyleria coraz mniej skutecznie paraliżuje infrastrukturę krytyczną, czy wojskową" - podkreślił wiceminister.
Na uwagę, że po co w takim razie Rosja prowadzi te rozmowy Przydacz powiedział: "Myślę że po to, żeby pokazać Zachodowi jakąś gotowość wstępna do tego, że są gotowi realizować dialog. Myślę że także i dla swojej opinii publicznej chcą pokazywać, że równoległe prowadzą dialog, być może grają także i na czas" - powiedział wiceszef MSZ.