Od rozpoczęcia 24 lutego inwazji na pełną skalę na Ukrainę Rosji nie udało się osiągnąć głównych celów wojny, w tym obalenia władz w Kijowie, ale udało się zdobyć i utrzymać kontrolę nad Mariupolem w obwodzie donieckim, Chersoniem i - po zajęciu Siewierodoniecka oraz Lisiczańska - praktycznie całym obwodem ługańskim.

Zdaniem Roberta Lee, eksperta Foreign Policy Research Institute (FPRI), postawa rosyjskich wojsk była dotąd znacznie gorsza od oczekiwań, zarówno z uwagi na niemal "niemożliwy" do wykonania plan jak i pod względem sztuki wojennej.

Osłabienie rosyjskiej ofensywy

W rozmowie z PAP Lee ocenia, że rosyjskie perspektywy na dalsze postępy są ograniczone.

Reklama

"Myślę, że wyraźnie widać, iż ofensywa w Donbasie ugrzęzła. Po tym, jak Rosjanie zajęli Siewierodonieck i Lisiczańsk, Ukraińcy przeszli na utrzymanie linii obrony. Rosyjskie wojska próbują jeszcze atakować w kierunku Siewierska, ale na razie bez większych efektów" - ocenia ekspert. Jak dodaje, w obecnej sytuacji wątpliwe wydaje się zdobycie przez Rosjan Słowiańska, który jest jednym z kluczowych punktów w bitwie o Donbas.

"Nie ma wątpliwości, że w osłabieniu rosyjskiej ofensywy znaczną rolę odegrały systemy HIMARS, za pomocą których Ukraińcy przeprowadzili ataki na węzły dowodzenia za linią frontu, składy amunicji i elementy logistyki, zmuszając Rosjan do znacznego przesunięcia i wydłużenia linii zaopatrzenia" - twierdzi Lee.

Brakuje żołnierzy

Jak zaznacza, rosyjskie siły wyraźnie borykają się z problemem liczby dostępnych żołnierzy. Sprawiły one, że Rosja musi ściągać siły z najdalszych regionów, a nawet marynarzy z okrętów i zaawansowanych w wieku ochotników. "Z pewnością, jeśli widzimy na froncie 40-50-letnich rezerwistów, to nie jest dla Rosji dobry znak" - uważa analityk.

Jak dodaje, mniej wiadomo jest na temat dostępności sił po stronie ukraińskiej, a to jeden z najważniejszych czynników, od którego zależeć będzie przyszłość konfliktu i szanse na sukces ukraińskiej kontrofensywy. Lee uważa, że ukraińskie siły również poniosły duże straty, a anegdotyczne informacje wskazują, że żołnierze wysyłani po to, by uzupełniać straty w jednostkach frontowych, są słabo wyszkoleni.

"Wiele zależy od tego, jak duże siły może jeszcze wygenerować Ukraina i jakiej będą jakości. Rosja ma przewagę pod tym względem, bo ma program szkolenia rezerw i może to robić na swoim terytorium, podczas gdy w przypadku Ukraińców jest to znacznie trudniejsze, bo znajdują się pod stałym zagrożeniem ataków rakietowych" - analizuje Lee.

Zachodnia broń

Zaznacza też, że kluczowy będzie też sprzęt dostarczany przez Zachód. Jak ocenia, choć systemy HIMARS świetnie sprawdzają się w zakłócaniu i przerywaniu rosyjskiej ofensywy, nie wystarczą do przeprowadzenia skutecznej kontrofensywy, zwłaszcza w przypadku okopanych na południu Rosjan.

"To nie mogą być tylko HIMARS-y,; one muszą być zintegrowane w całościowy system. Ponieważ Ukraińcy prawdopodobnie nie osiągną znacznej przewagi liczebnej, będą musieli liczyć na siłę ognia; tu będzie liczyć się artyleria, pojazdy opancerzone, czołgi" - mówi Lee.

Według byłego żołnierza marines, dostawy zachodniej artylerii są jedną z kluczowych kwestii. "Nie chodzi o same dostawy, ale też o ich stabilność i ciągłość. Bo to wyznacza, jak dużo amunicji Ukraińcy mogą zużywać, a będą jej potrzebować więcej, jeśli przejdą do ofensywy" - twierdzi amerykański ekspert.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)