Tuż po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na nasz kraj (w lutym 2022 roku - PAP) nie zamierzałam nigdzie wyjeżdżać. Po tym, gdy 6 marca ubiegłego roku nieopodal naszego domu spadły dwie rakiety, postanowiliśmy jednak z mężem, że on wraz z 21-letnim wówczas synem pozostaną w Kijowie, a ja wyjadę z córką do Wiednia. Znajomi stamtąd zaoferowali nam swoją pomoc jeszcze w lutym" – relacjonowała Chrystyna.

Uciec z miasta

Kilkakrotne próby wydostania się z oblężonego Kijowa spełzły na niczym, dlatego kobieta postanowiła, że spróbuje dostać się do zachodnich granic kraju samochodem.

Reklama

"Podróż była okropna, staliśmy w ogromnych korkach. Nie wszędzie dało się dotrzeć, dlatego jechaliśmy objazdami. Szukaliśmy benzyny, noclegów, mijaliśmy zburzone przez rosyjskie wojska budynki. A najgorsze było to, że dwukrotnie trafiliśmy pod ostrzał, po czym nasza córka zaczęła się jąkać" – wspominała Chrystyna, dodając, że z Kijowa do granicy z Rumunią dotarli dopiero czwartego dnia.

Na granicy kobieta pożegnała się z mężem i przy pomocy wolontariuszy przedostała się z córką Alisą do Rumunii, a następnie udała się stamtąd do Wiednia.

Dziecięca trauma

"Podróż trwała tydzień. Spałyśmy z córką na dworcach, u nieznajomych ludzi, w hostelach, hotelach – dosłownie wszędzie. Ludzie w każdym kraju przyjmowali nas bardzo serdecznie, czego im nigdy nie zapomnimy" – powiedziała kobieta, podkreślając, że z trudem wspomina tamte chwile, ponieważ córka po rosyjskich ostrzałach prawie przez cały czas płakała, wymiotowała i bała się odejść od matki.

"Alisa nadal zaczyna się niepokoić, gdy nie widzi mnie przez ponad kwadrans. Bardzo chorobliwie reaguje na język rosyjski. W Wiedniu jest bardzo dużo Rosjan, dlatego stroniłyśmy od atrakcji turystycznych" – opowiadała rozmówczyni PAP.

Jak dodała, jeszcze latem ubiegłego roku zamierzała powrócić do Kijowa, lecz mąż z synem przekonali ją, by tego nie robiła, ponieważ - jak przypuszczali - zima na Ukrainie może być bardzo trudna.

Kobieta przyznała, że rozłąka z rodziną kosztowała ją wiele stresu. "Dlatego, pomimo wszelkich okoliczności, nie zgodziłabym się na taką tułaczkę, gdybym jeszcze raz musiała podjąć decyzję o wyjeździe" - zakończyła Chrystyna.

Z Kijowa Tatiana Artuszewska