"Kwestia wspólnego miejsca (w RB ONZ) nie istnieje" - powiedział Le Drian dziennikarzom, którzy zapytali go o zdanie na ten temat.

"Francuskie stanowisko - i sądzę, że również niemieckie, ponieważ zostało to zapisane w traktacie (o współpracy francusko-niemieckiej, zawartym w styczniu br. w Akwizgranie) - jest takie, że należy się zmobilizować, by Niemcy otrzymały stałe członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa. Ale nie miejsce Francji, to jest głupie" - powiedział szef francuskiej dyplomacji.

Jak pisze agencja AFP, w połowie marca niemiecka kanclerz Angela Merkel poparła propozycje swojej partii CDU co do przyszłości Europy, nieco odmienne od wizji francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona. Wśród nich przewidziano m.in. wspólne europejskie stałe członkostwo w RB.

Zdaniem Merkel miejsce to miałoby "łączyć europejskie głosy" w Radzie. Taka sytuacja nie przewiduje więc - zauważa AFP - osobnego miejsca Francji, którym ten kraj dysponuje od końca II wojny światowej.

Reklama

"Od 1945 roku warunki geopolityczne na świecie zmieniły się i logiczne jest, że pewne państwa - Japonia, Brazylia, Indie, niektóre państwa afrykańskie, oczywiście Niemcy - mogłyby mieć swoje stałe członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa, ale nie kosztem innych" - podkreślił Le Drian, zaznaczając, że "Francja swoje miejsce zachowa". "Miejmy nadzieję, że Niemcy również będą mogły mieć swoje" - dodał.

W Radzie Bezpieczeństwa zasiada pięciu stałych członków dysponujących prawem weta; oprócz Francji są to: Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny i Wielka Brytania, która jest w trakcie procesu wyjścia z UE. W skład RB wchodzi ponadto 10 członków niestałych, z których połowa zmienia się co rok; mandat niestałego członka Rady trwa dwa lata. (PAP)