Według cytowanej przez media francuskiej agencji prasowej AFP, ostatnio, po raz pierwszy od dwóch lat, wszyscy sygnatariusze porozumienia nuklearnego z Iranem publicznie wyrazili wolę powrotu do umowy z roku 2015. Pojawia się jednak głęboka nieufność spowodowana wycofaniem się USA z porozumienia w 2018 r. oraz bardzo poważnymi pogwałceniami umowy przez Iran.

„Sprawy prac irańskich nad rozwojem nuklearnym wciąż są przedmiotem napięcia między Iranem i USA. Waszyngton i Unia Europejska we wspólnym froncie odrzucają groźby Teheranu, twierdząc, że porozumienie nuklearne z 2015 r. ma być przestrzegane” – komentowała telewizja France Info wystąpienie prezydenta Joe Bidena na piątkowym wirtualnym szczycie G7.

Komentator ekonomicznego dziennika „Les Echos” Yves Bourdillon zwraca uwagę na „ogromne osłabienie gospodarcze i społeczne” Iranu. Jednocześnie jednak zauważa, że choć „Irańczycy wyczerpani są sankcjami amerykańskimi i epidemią koronawirusa, inflacją i rekordowym bezrobociem, trudna sytuacja społeczna nie wywołała poważniejszych manifestacji. A to dlatego, że ludzie są zmęczeni, a reżim jeszcze bardziej represyjny”.

Jak pisze Georges Malbrunot, reporter dziennika „Le Figaro”, który uchodzi za jednego z najlepszych francuskich znawców Bliskiego Wschodu, Iran po cichutku cieszy się ze zwycięstwa Bidena, ale mnoży pogwałcenia porozumienia nuklearnego, po to, by umocnić swą pozycję w nadchodzących negocjacjach. „Jako warunek wstępny, Teheran i Waszyngton żądają, każdy ze swej strony, żeby ten drugi zrobił pierwszy krok. Niebezpieczny impas, z którego wyjścia szuka dyplomacja” - twierdzi.

Reklama

Patrick Saint-Paul w sobotnim numerze tegoż „Le Figaro” tłumaczy, że wobec wyznaczonych na czerwiec wyborów prezydenckich w Iranie, bardzo zawężyło się pole manewru frakcji „umiarkowanych” prezydenta Hasana Rowhaniego. „Jastrzębie” – pisze komentator „Le Figaro” – „wszystko zrobią, by do wyborów rozmowy nie posuwały się naprzód, gdyż złagodzenie sankcji i poprawa sytuacji materialnej wpisałyby się na kredyt Rowhaniego”. Komentator przewiduje, że „powrót do dyplomacji, żeby wyjść z tej szalonej spirali wydaje się bardziej skomplikowany niż kiedykolwiek”.

Francuskie media powracają do tego, co nazywają „rewelacją Georges’a Malbrunot”. Reporter jako pierwszy ujawnił, że w odpowiedzi na skazanie 4 lutego w Belgii irańskiego dyplomaty Asadolaha Asadiego za zorganizowanie (nieudanego) zamachu na zebranie opozycjonistów irańskich w Paryżu, w Iranie aresztowano mężczyznę o podwójnym obywatelstwie francuskim i irańskim oraz obywatela niemieckiego. Według irańskiego urzędnika cytowanego przez dziennikarza, „to Francja, a nie Belgia odpowiedzialna jest za ściganie Asadiego”.

„W tej pogarszającej się atmosferze niedawne propozycje (prezydenta Francji - PAP) Emmanuela Macrona, który pragnie, by do przyszłej umowy jądrowej włączone zostały Arabia Saudyjska i Izrael, ostro krytykowane są w Iranie” – pisze reporter.

Pragnący zachować anonimowość bliskowschodni dyplomata zauważył w rozmowie z PAP, że „Europejczycy, którzy za kadencji (Donalda) Trumpa byli nadzwyczaj pojednawczy wobec Teheranu, obecnie zaostrzyli stanowisko, wymagając gwarancji zarówno wobec rozwoju jądrowego, jak i irańskiego arsenału rakietowego”.

Według komentatora dziennika „Le Monde”, „zaczęto robić małe kroczki. Lepsze to niż brak jakiejkolwiek akcji, ale nie daje żadnej gwarancji sukcesu”.

Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)