Kilka miesięcy przed odejściem z polityki niemiecka kanclerz leci do Waszyngtonu na spotkanie z prezydentem Joe Bidenem. Wydarzenie to ma pokazać powrót do transatlantyckiej jedności po latach goryczy, gdy w Białym Domu zasiadał Donald Trump. Aby jednak zachować pozory, Amerykanie będą ukrywać dojmujące poczucie rozczarowania, a Niemcy – dręczący ich niepokój.

Dwa afronty ze strony Angeli Merkel

Na różne sposoby, zarówno Angela Merkel, jak i Joe Biden, stali po przeciwnej stronie co Donald Trump – nie tylko dlatego, że reprezentują multilateralizm i współpracę zamiast nacjonalizmu. Dlatego Joe Biden i jego zespół mieli nadzieję na stworzenie dużego show z poparciem ze strony Angeli Merkel, szczególnie jeśli chodzi o konfrontację z autokratycznymi przeciwnikami demokratycznego Zachodu – Chinami i Rosją.

Zamiast tego jednak Angela Merkel, w zakamuflowany i dyskretny sposób - co jest już jej zwyczajem - odtrąciła i zlekceważyła Bidena dwukrotnie. Do pierwszego afrontu doszło w grudniu 2020 roku, na kilka tygodni przed objęciem przez Bidena urzędu prezydenckiego. Niemiecka kanclerz doprowadziła wówczas do przyspieszenia chińsko-europejskiego porozumienia inwestycyjnego CAI, bez żadnej konsultacji z ekipą Bidena. Zamiast pomóc Waszyngtonowi powstrzymać Pekin, Angela Merkel chce sprawić, aby Europa zachowała otwarte opcje wobec Chin.

Reklama

Drugim i gorszym afrontem ze strony Merkel była odmowa zmiany stanowiska choćby o milimetr, która uwzględniałaby ponadpartyjny amerykański sprzeciw wobec budowy kontrowersyjnego gazociągu z Rosji do Niemiec. Ukończony w ponad 90 proc. gazociąg Nord Stream 2 zwiększy dwukrotnie ilość gazu, jaki może transportować Rosja bezpośrednio do północno-zachodniej Europy po dnie Morza Bałtyckiego.

Nord Stream 2 pozwoli osiągnąć Putinowi ważne cele

Nord Stream 2, w połączeniu z południowym gazociągiem TurkStream, biegnącym po dnie Morza Czarnego do Europy południowo-wschodniej, pozwoli Władimirowi Putinowi na osiągnięcie długo oczekiwanego celu. Otóż w przyszłości, jeśli Rosja zachce, będzie mogła ominąć Ukrainę oraz inne państwa Europy Wschodniej i wstrzymać transport gazu, który obecnie odbywa się właśnie przez terytoria tych krajów. W efekcie państwa te mogą być pozbawione potrzebnych im opłat tranzytowych, odizolowane i podatne na rosyjski szantaż lub nawet gorzej.

Dzięki uruchomieniu Nord Stream 2 i działaniu TurkStream Rosja może wstrzymać transport gazu przez obecne kraje tranzytowe. Władimir Putin, który jest „produktem” KGB z czasów sowieckich, już dziś prowadzi grę gróźb z Ukrainą, którą destabilizuje od 2014 roku, gdy Moskwa dokonała aneksji Krymu i prowadzi wojnę zastępczą w Donbasie.

„Wszystko jest możliwe, ale konieczna jest dobra wola ze strony naszych ukraińskich partnerów” – odpowiedział tajemniczo prezydent Rosji, gdy zapytano go o to, czy będzie kontynuował transport gazu przez Ukrainę. Niewiele rzeczy jest równie dziwnych i przerażających, jak słowa o dobrej woli płynące z ust Władimira Putina.

Niemcy jak geostrategiczne strusie

Geopolityczne zagrożenie, które stwarza Nord Stream 2, wydaje się oczywiste dla Polski, państw bałtyckich, Francji, Unii Europejskiej oraz innych sojuszników, którzy obok USA sprzeciwiają się budowie gazociągu. Mimo to Niemcy chowają głowę w piasek jak geostrategiczne strusie. Nieoczekiwanie Angela Merkle twierdzi, że projekt Nord Stream 2 jest całkowicie komercyjnym przedsięwzięciem i trzeba go zostawić sektorowi prywatnemu.

W ostatniej chwili, aby zatrzymać budowę Nord Stream 2, amerykański Kongres nałożył serię sankcji na okręty układające gazociąg, a w maju chciał nawet podjąć ostrzejsze działania i celował w szefa spółki Nord Stream 2 AG, który jest obywatelem Niemiec. Joe Biden wycofał się z tych planów, nie chcąc zaogniać stosunków z Niemcami i dając więcej czasu na negocjacje. Ale Kongres będzie znów domagał się sankcji w sierpniu, gdy Biden będzie musiał pokazać, co osiągnął.

Wszystko to sprawia, że Niemcy są zdenerwowani, a dodatkowo kraj wchodzi w gorąca fazę kampanii wyborczej przed zaplanowanymi na wrzesień wyborami, w wyniku których powstanie nowy rząd w Berlinie. Angela Merkel, która w tym tygodniu odwiedzi Waszyngton, będzie musiała zaoferować Amerykanom kilka pomysłów na to, jak rozwiązać geopolityczne zamieszanie, do którego sama doprowadziła.

Na jej korzyść świadczy fakt, że pośredniczyła w przedłużeniu istniejących obecnie umów gazowych pomiędzy Rosją i Ukrainą do 2024 roku. Czy Władimir Putin, który zignorował prawo międzynarodowe na Krymie oraz w innych miejscach, dostosuje się do ustaleń, to już inne sprawa. Natomiast prawdziwe pytanie i wątpliwości dotyczą tego, co stanie się po 2024 roku.

Jak Berlin rozwiąże geopolityczne zagrożenie, do którego sam doprowadził?

Niemcy mają kilka opcji. Jedną z nich jest zagwarantowanie, że jeśli Putin odetnie Ukrainę od gazu, to Berlin wyłączy transport gazu przez Nord Stream 2. To jednak wydaje się mało prawdopodobne. Jeśli Putin miałby odłączyć gaz Ukrainie, to zapewne zrobi to w zimie, gdy Europa Zachodnia jest najbardziej uzależniona od Rosji i nie pozwoli sobie na zatrzymanie transportu przez Nord Stream 2. Poza tym jaka byłaby logika takiego projektu - budowanie gazociągu, który ma uzupełniać obecnie istniejący, tylko po to, aby udawać, że można całkowicie zatrzymać przepływ gazu w obu połączeniach?

Inną opcją dla Berlina jest wzmocnienie Ukrainy poprzez pomoc w rozwoju nowych źródeł dochodu i infrastruktury energetycznej. To dobry pomysł niezależnie od Nord Stream 2. Ale wciąż nie uratuje to Ukrainy przed rosyjskim szantażem i agresją. Poza tym inne kraje w regionie, które czują się zagrożone przez Nord Stream 2, nie otrzymałyby nic, co mogłoby je uspokoić.

Jeszcze innym pomysłem dla Niemiec jest pomoc w rozwoju projektu Trójmorza. Projekt ten ma na celu rozwój połączeń i infrastruktury pomiędzy 12 wschodnimi członkami UE. Działania tu mogłyby obejmować budowę terminali LNG i gazociągów, aby móc przyjmować surowiec z USA lub z innych kierunków. I znów – to dobry pomysł niezależnie od Nord Stream 2, ale w tym przypadku niewiele wniesie samej Ukrainie.

Gazociąg stanie się plamą na dziedzictwie niemieckiej kanclerz

Uparta obrona Nord Stream 2 przez Angelę Merkel stanie się plamą na dziedzictwie niemieckiej kanclerz i stanie się obciążeniem dla jej następcy. Projekt ten wyalienuje USA oraz europejskich partnerów Niemiec, pokazując jednocześnie hipokryzję Berlina, który udaje, że dba o interesy całej UE, a w rzeczywistości dba tylko o własne. Co więcej, projekt ten może skazywać Europę Wschodnią na ponowne przeżywanie historycznych traum zmiażdżenia przez Niemcy i Rosję.

Dlatego nie warto zwracać uwagi na wesołe zdjęcia Angeli Merkel i Joe Bidena w Waszyngtonie. Za zamkniętymi drzwiami przywódcy Niemiec i USA będą musieli odbyć rozmowę, której konieczność odbycia nigdy nie powinna się pojawić.