- Modi w Pekinie i szczyt SCO
- Kto będzie w Pekinie, a kogo zabraknie
- Chiński pokaz siły – rakiety, torpedy i nowe technologie
- Lekcje z wojny w Ukrainie
- Broń do walki z dronami
Modi w Pekinie i szczyt SCO
Jeszcze przed defiladą do Chin przyleci premier Indii Narendra Modi, by wziąć udział w największym jak dotąd szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SCO). Spotkanie, w którym uczestniczą przywódcy Rosji, Pakistanu, Iranu i państw Azji Centralnej, ma być dowodem na rosnące ambicje Chin i Rosji w przebudowie globalnego porządku.
Choć jeszcze kilka lat temu Indie i Chiny były bliskie otwartego konfliktu zbrojnego, dziś Modi i Xi Jinping próbują normalizować stosunki dla dobra gospodarki i regionalnej stabilizacji. To poważny sygnał dla Waszyngtonu, który od lat starał się budować strategiczne partnerstwo z Indiami przeciwko rosnącej potędze Chin. Cła nałożone na Indie przez Trumpa i obrażanie indyjskiej gospodarki we wpisach na mediach społecznościowych jednak nie były dobrym pomysłem prezydenta USA.
Kto będzie w Pekinie, a kogo zabraknie
Na defiladę do Pekinu przyjadą Władimir Putin, Kim Dzong Un, prezydent Iranu Masud Pezeszkian i prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka. W sumie w stolicy Chin pojawi się blisko 30 głów państw i rządów. Symboliczny jest także udział prezydenta Serbii Aleksandara Vučicia – kraju, który od lat balansuje między Zachodem a sojuszami z Moskwą i Pekinem.
Zachód natomiast wyraźnie zbojkotuje uroczystości. Ani jeden lider państw UE czy USA nie pojawi się w Pekinie. Obecność europejskich przywódców w towarzystwie Putina i Kima byłaby trudna do obrony. Dyplomaci z Brukseli nie chcą firmować swoją obecnością wydarzenia, które w dobie wojny w Ukrainie jawi się jako symbol sojuszu Pekinu i Moskwy. To kolejny dowód na to, że Chiny coraz mocniej dystansują się od Zachodu i budują własny blok polityczno-wojskowy, który nie przejmuje się opinią Brukseli.
To z kolei oznacza, że Pekin pokaże światu alternatywne centrum polityczne, z własnym kręgiem sojuszników, którzy coraz wyraźniej stają się przeciwwagą wobec Zachodu. 3 września plac Tian’anmen w Pekinie zamieni się w wielką scenę militarną. Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza zaprezentuje tysiące żołnierzy, pojazdy pancerne i nowoczesne systemy uzbrojenia, których świat dotąd nie oglądał w pełnej krasie. Parada z okazji 80. rocznicy zwycięstwa nad Japonią w II wojnie światowej ma być wydarzeniem historycznym i to nie tylko ze względu na rocznicę. To będzie bezprecedensowy pokaz siły militarnej Chin.
Chiński pokaz siły – rakiety, torpedy i nowe technologie
Pekin przygotował na paradę coś, co ma zrobić wrażenie na całym świecie. Największą sensacją mają być nowe przeciwokrętowe rakiety hipersoniczne z serii „Yingzi” („Orły”):
- YJ-15 – supersoniczna rakieta z silnikiem strumieniowym,
- YJ-17 – hipersoniczna rakieta z szybującym blokiem bojowym,
- YJ-19 – hipersoniczna rakieta manewrująca,
- YJ-20 – hipersoniczna rakieta balistyczna.
Broń ta została zaprojektowana z myślą o neutralizacji amerykańskich lotniskowców, które od dekad są symbolem potęgi USA na Pacyfiku.
Nowością będą także drony nowego typu, które pojawią się w kilku wariantach – od klasycznych bezzałogowych skrzydeł po cięższe maszyny przypominające samoloty transportowe. Równolegle na defiladzie zobaczymy autonomiczny podwodny aparat AJX002, który swoją konstrukcją przypomina torpedę o długości kilkunastu metrów. Według ekspertów może pełnić funkcje zarówno zwiadowcze, jak i ofensywne np. do atakowania dużych jednostek nawodnych takich jak lotniskowce.
To jasny sygnał: Chiny chcą pokazać, że ich marynarka wojenna jest gotowa na ewentualny konflikt wokół Tajwanu i że Stany Zjednoczone muszą liczyć się z ryzykiem, zanim zdecydują się interweniować.
Lekcje z wojny w Ukrainie
Choć chińska armia od dekad nie brała udziału w żadnym poważnym konflikcie, Pekin uważnie obserwuje wojnę w Ukrainie. Efekt? Błyskawiczne wdrażanie rozwiązań, które dopiero raczkują na Zachodzie i w Rosji.
Na defiladzie pojawi się cała linia nowych pojazdów opancerzonych, w tym:
- nowy czołg z systemem aktywnej ochrony (KAZ),
- bojowy wóz piechoty z systemem aktywnej ochrony,
- nowa bezzałogowa bojowa maszyna desantowa (transporter-robot),
- nowa amfibijna wersja transportera Typ-05,
- nowa lekka maszyna z 25-mm działkiem w bezzałogowym module.
Na uwagę zasługuje także samobieżny laserowy kompleks bojowy, którego przeznaczenie pozostaje tajemnicą – prawdopodobnie jednak służy do zwalczania dronów lub pocisków.
To, co szczególnie interesuje analityków, to fakt, że wszystkie pojazdy są seryjnie wyposażane w systemy aktywnej ochrony GL-6, mające chronić przed pociskami i dronami kamikadze. Podczas gdy inne państwa dopiero eksperymentują z takim sprzętem, Pekin wdraża go już masowo. Co ciekawe być może i Polska za kilka lat doczeka się systemów aktywnej ochrony na czołgach K2Pl.
Broń do walki z dronami
Na paradzie chińczycy zaprezentują także system FK-3000, stworzony specjalnie do zwalczania rojów bezzałogowców. To mobilna jednostka obrony powietrznej z 30-mm działkiem i rakietami krótkiego zasięgu, która może razić cele od 300 metrów do 12 km. Broń nieco przypomin koncepcję rosyjskiego Pantsira.
Uwagę ekspertów przyciągną też prezentowane na pardzie nowe systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej – HQ-11, HQ-20, HQ-22A, HQ-9C, a także rakiety antybalistyczne HQ-19 i HQ-29. To dowód, że Chiny budują wielowarstwową tarczę przeciwlotniczą i przeciwrakietową, zdolną bronić ich terytorium przed atakami z powietrza.
Armia przyszłości, ale bez doświadczenia
Chiński pokaz siły ma pokazać światu jedno: Chiny chcą być gotowe na każdy scenariusz. Chińskie zbrojenia trwają od lat 2000., a obecne inwestycje w wojsko liczone są w setkach miliardów dolarów (ale to i tak mniej niż wydaje USA). Pekin posiada dziś największy program budowy podwodnych dronów na świecie, rozbudowaną flotę hipersonicznych rakiet i dynamicznie modernizowaną armię lądową.
Jednak eksperci podkreślają, że jest jedna luka, której Chiny nie są w stanie zasypać pieniędzmi – brak doświadczenia bojowego. Chińska armia od dziesięcioleci nie brała udziału w realnym konflikcie. Tymczasem zarówno Rosja, jak i armie Zachodu na Ukrainie codziennie testują nową broń na polu walki, zdobywając bezcenne informacje.
To sprawia, że chińska potęga militarna jest bardziej imponująca na paradach i w raportach, niż w realnym boju. Ale w już w pewnej perspektywie, jeśli Chiny będą nadal inwestować w technologie, a jednocześnie analizować cudze doświadczenia, mogą wkrótce stać się najpoważniejszym konkurentem Stanów Zjednoczonych w sferze militarnej.
Chińska armia na prowadzeniu?
Pekin konsekwentnie buduje wizerunek państwa, które nie tylko goni, ale zaczyna wyznaczać trendy w wojskowości. Od systemów aktywnej ochrony, przez drony bojowe, po hipersoniczne rakiety, to wszystko pokazuje, że chińska armia przyszłości powstaje tu i teraz.
Choć wciąż brakuje jej doświadczenia bojowego, to jej potencjał technologiczny jest nie do zignorowania. Dlatego 3 września świat nie będzie patrzył tylko na paradę rocznicową – będzie obserwował narodziny nowej globalnej potęgi militarnej, która coraz głośniej mówi: „jesteśmy gotowi”.