„Zadaniem w obu stolicach (Turcji i Iraku) jest wynegocjowanie ograniczenia przepływów migracyjnych i możliwości powrotu migrantów do kraju ich pochodzenie. Chodzi tu głównie o Irak” – powiedział dziennikarzom Landsbergis przed odlotem.

Minister nie wykluczył, że do litewskiej delegacji dołączą też przedstawiciele Unii Europejskiej, bo, co podkreślił, że nasilający się problem uchodźców „to nie jest jedynie problem Litwy, jest to problem również Unii”.

W ocenie ministra, w UE, zwłaszcza w tych państwach, które są docelowym miejscem migrantów, „jest zrozumienie, że powinniśmy mieć bardzo jasne mechanizmy powrotu uchodźców i należy je wspólnie opracować”.

„Moim zdaniem, to jest dzisiaj nasze główne zadanie” – oświadczył szef litewskiej dyplomacji.

Reklama

Z kolei premier Litwy Ingrida Szimonyte oświadczyła we wtorek w Sejmie, że jej kraj nie stanie się „migracyjnym korytarzem do innych krajów Unii Europejskiej”. Wskazała, że w sprawie powstrzymania napływu migrantów Litwa swe działania koordynuje z Polską i Estonią.

„Ważne jest wysłanie jasnego sygnału odstraszającego, że Litwa nie stanie się korytarzem do innych krajów Unii, że nielegalna podróż kończy się na Litwie i nie ma stąd dalszej drogi na Zachód" - powiedziała Szimonyte.

Premier wskazała, że jej kraj potrzebuje wsparcia UE nie tylko w celu powstrzymania migrantów, ale także „w ich szybkim powrocie do krajów pochodzenia”.

Minionej doby na granicy litewsko-białoruskiej zatrzymano kolejnych 56 migrantów. W tym roku nielegalnie przedostać się z Białorusi na Litwę próbowało co najmniej 1716 osób, 21-krotnie więcej niż podczas całego minionego roku. Wśród zatrzymanych większość stanowią obywatele krajów Bliskiego Wschodu i Afryki.

Problem nielegalnych migrantów nasilił się pod koniec maja. Migranci przybywają do Mińska bezpośrednimi lotami ze Stambułu i Bagdadu. Następnie samochodami są przewożeni na granicę z Litwą. Po przekroczeniu zielonej granicy są zatrzymywani przez litewskich pograniczników i zgłaszają im prośbę o udzielenie azylu.

Rząd w Wilnie uważa, że jest to forma wojny hybrydowej prowadzonej przez Mińsk.