Hiszpan wskazał, że od listopada Rosja koncentruje wojska wzdłuż granicy z Ukrainą. „Ukraina jest naszym sojusznikiem, bliskim nam geograficznie państwem, a więc to naturalne, że niepokoją nas te ruchy wojsk” – oświadczył.

„Jeśli sytuacja się pogorszy, będziemy gotowi na reakcje, nie chcemy jednak przyczynić się do eskalacji konfliktu. Chcemy zapobiec dalszej eskalacji na Ukrainie ze strony Rosji, aby nie przeobraziła się w konflikt wojskowy” – dodał Borrell.

Szef unijnej dyplomacji powiedział, że zdaniem UE Rosja musi się trzymać swoich międzynarodowych zobowiązań. „Koncentrujemy się na razie na odstraszaniu, zapobieganiu, wykorzystaniu narzędzi, jakie daje nam dyplomacja. (…) Jeśli dojdzie do ataku, koszty dla Rosji będą duże” – zaznaczył Borrell.

Głos w debacie zabrali też polscy europosłowie.

Reklama

"40 lat temu z okładem 10 mln Polaków, tak jak ja zakochanych w +Solidarności+ zadawało sobie pytanie: wejdą, nie wejdą? To było o ówczesnym Kremlu w systemie komunistycznym. Od ośmiu lat, od czasów Majdanu, robią to Ukraińcy. Co chwila muszą się uporać z zagrożeniem, z wzrastającym niebezpieczeństwem. Od 2014 roku aneksją znacznej części swojego terytorium, okupacją wschodu Ukrainy. Presją gospodarczą, cybernetyczną, dezinformacyjną, zabronieniem im jakiegokolwiek międzynarodowego wyboru" - mówiła podczas debaty poświęconej koncentracji rosyjskich wojsk wzdłuż granicy z Ukrainą była szefowa polskiej dyplomacji, europosłanka Anna Fotyga (PiS).

"Czym się różnił tamten świat 40 lat temu od tego, z czym mamy do czynienia w tej chwili. Wówczas kolektywny Zachód był w stanie przekazać jasną jednoznaczną, wyraźną odpowiedź Kremlowi - komunistycznemu Kremlowi Związku Sowieckiego - o tym, że aneksja Polski spotka się z bardzo istotnymi konsekwencjami. Nie było wtedy mowy o artykule 5. (Traktatu północnoatlantyckiego). Byliśmy częścią bloku sowieckiego, a jednak ta groźba była na tyle wyraźna i ta niepewność strategiczna, którą narzucono Związkowi Sowieckiemu na tyle skuteczna, że my byliśmy pewni, że oni nie wejdą. Ta odpowiedź Zachodu wobec Ukraińców, Ukrainy i adresowana do Federacji Rosyjskiej, do dzisiejszego Kremla musi być równie jasna: wara od Ukrainy" - postulowała Fotyga.

Eurodeputowany Witold Waszczykowski zwrócił uwagę, że PE kolejny raz debatuje o rosyjskim imperializmie, a konflikt na Ukrainie trwa już osiem lat.

"Na każdą rosyjską eskalację odpowiadamy apelem o dialog, zapominając jednocześnie, że to Rosja mnoży problemy, a nie rozwiązania. Rosja tworzy te problemy i oczekuje na dialog, aby uzyskać od nas dalsze koncesje, a nie dojść do kompromisowej sytuacji między nami. Blokuje wszystkie inicjatywy pokojowe Ukrainy. Czy i kiedy zaczniemy rozliczać Rosję, a nie wynagradzać ją?" - pytał były minister spraw zagranicznych RP.

"Chciałbym zwrócić się do naszych niemieckich kolegów i nowego rządu w Berlinie. (...) Czy nadal będzie stosowane embargo na dostawy broni, nawet defensywnej, dla Ukrainy? Czy nadal będzie blokowany proces wszelkiego zbliżenia relacji Unii z Ukrainą aż po członkostwo w UE? Czy i kiedy Niemcy zajmą twarde stanowisko w formacie normandzkim i mińskim? Czy Francja, która zaraz przejmie przewodnictwo w Radzie UE, wykorzysta prezydencję, aby format normandzki i format miński zaczął działać, czy będzie to w dalszym ciągu polityka resetu? Działajmy, abyśmy nie spotkali się za miesiąc czy dwa na kolejnej bezradnej debacie" - zaapelował Waszczykowski.

UE powinna zareagować na działania Rosji pakietem sankcji, który będzie bolesny gospodarczo – powiedział europoseł Andrzej Halicki (Koalicja Europejska). Według niego, prezydent Rosji Władimir Putin zaatakował Ukrainę w ostatnich latach i szykuje się do kolejnego ataku.

"To naprawdę realna groźba, szantaż wobec Ukrainy, ale także szantaż wobec Europy. Chce być ważny, chce żeby do niego dzwonić, chce żeby rozmawiać. Nie tędy droga Panie Putin. Europa musi być silna i solidarna, musi być razem” – wskazał europoseł.

Halicki dodał, że UE powinna zareagować na działania Rosji pakietem sankcji, „który będzie bolesny gospodarczo”. „Przyjaciele Putina są agentami Kremla. Trzeba to jasno sobie powiedzieć i musimy ich marginalizować, jeżeli chodzi o naszą wspólnotę” – zaznaczył Halicki.

Zdaniem europosła Leszka Millera (Koalicja Europejska), wszelkie pomysły ze strony Rosji dotyczące rozwiązania obecnego kryzysu metodami siłowymi powinny spotkać się ze zdecydowanym sprzeciwem UE. "Brak zgody na zmianę granic siłą jest podstawą bezpieczeństwa w Europie i na świecie. Stąd też jasne stanowisko dotyczące suwerenności Ukrainy i jej terytorium. Z prawdziwym zaniepokojeniem odnotowujemy wzrost napięcia w relacjach Ukrainy i Rosji oraz budowę potencjału wojennego na granicy. Jestem zwolennikiem założenia, że dialog polityczny stanowi jedyny sposób trwałego rozwiązania aktualnego kryzysu" - powiedział Miller.

Eurodeputowany PiS Kosma Złotowski ocenił, że rosnąca presja jakiej poddawana jest Ukraina w ostatnich miesiącach to także sprawdzian dla Unii Europejskiej i test wiarygodności jej rzekomo stanowczej polityki wobec Moskwy.

"Niestety, decyzja o blokowaniu zakupów uzbrojenia dla ukraińskiej armii przez Niemcy i Niderlandy to dowód na to, że już sama groźba gazowego szantażu wystarcza, by paraliżować jakiekolwiek skuteczne działania. A co będzie, kiedy Nord Stream 2 będzie gotowy, pompując miliony euro do kieszeni rosyjskich oligarchów? Prorosyjskości nie mierzy się słowami, ale działaniami. Lekceważenie zagrożenia, jakie dla bezpieczeństwa Europy, a zwłaszcza Polski i państw bałtyckich, stanowi agresywna polityka Rosji to ten sam powtarzany od lat błąd Zachodu, o którym już w 2008 roku w Tbilisi mówił prezydent Lech Kaczyński" - zauważył eurodeputowany.