Szef SUPO nie uważa, aby Rosja dążyła do podjęcia działań hybrydowych na granicy z Finlandią, podobnych do tych z jesieni na białoruskiej granicy z Polską czy Litwą.

"Wierzymy, że Rosjanie podchodzą do tej sprawy tak samo jak my" – powiedział Pelttari w opublikowanym w piątek wywiadzie dla dziennika "Keskisuomalainen".

Przyznał również, że fińskim służbom znane są informacje, że tej jesieni w różnych regionach Bliskiego Wschodu, Finlandia była "reklamowana jako część nowego szlaku do UE".

Reklama

Około pięć lat temu, gdy doszło do kryzysu migracyjnego, przez rosyjsko-fińską granicę przedostało się blisko 2 tys. osób różnych narodowości. Jak wówczas donoszono pokonywały one granicę w trudnych warunkach klimatycznych za kołem podbiegunowym, przemieszczając się – wziętymi od Rosjan – starymi ładami czy nawet rowerami. Kluczowe wtedy – jak później ujawniono – były negocjacje z rosyjskimi służbami i rozmowy prezydentów obu krajów, co doprowadziło do podpisania porozumienia w celu ochrony i utrzymania szczelności granicy.

Tej jesieni, kiedy doszło do kryzysu na granicy Białorusi z UE, do Finlandii – jak informowało fińskie MSZ oraz straż graniczna – tzw. "białoruskim szlakiem" (a następnie przez kraje bałtyckie czy też w mniejszym stopniu przez Szwecję) przedostało się kilkadziesiąt osób.

W ostatnich dniach fińska prasa informowała, że w mediach społecznościowych znaleźć można ogłoszenia o "nowym szlaku przerzutu" z Rosji do Finlandii (w tym przez Moskwę). Koszt to 5,5 tys. dolarów od osoby dorosłej i 3,5 tys. od dziecka, "trasa jest pewna", a pokonanie granicy wymaga około godzinnej wędrówki – brzmiało jedno z ogłoszeń.