Choć nie spodziewano się tak zdecydowanej reakcji niemieckiego rządu, "tym bardziej cieszy wyraźny sygnał, jaki wysłał kanclerz Olaf Scholz: gazociąg Nord Stream 2 nie zostanie na razie oddany do użytku, a trwająca procedura zatwierdzenia go została zawieszona" - zauważa gazeta.

W przeciwieństwie do sankcji, które Unia Europejska nakłada obecnie na Rosję, "decyzja niemieckiego rządu nie będzie miała bezpośredniego wpływu na rosyjską gospodarkę - w końcu rurociągiem nie popłynie jeszcze gaz do niemieckich gospodarstw domowych" - zauważa "Zeit".

Jednak wstrzymanie zatwierdzenia Nord Stream 2 "stanowi raczej przesłanie polityczne związane ze średnio- i długoterminowymi interesami gospodarczymi Rosji w Europie" - pisze gazeta.

Reklama

"Kiedy powiernik Putina i były prezydent (Rosji) Dmitrij Miedwiediew pisze na Twitterze: +Witajcie w nowym świecie, w którym Europejczycy będą wkrótce płacić 2000 euro za 1000 metrów sześciennych gazu!+, udowadnia tym samym, że niemieckie przesłanie do niego dotarło. Brzmi ono: +nie damy się szantażować+. Niemcy nie mogą w dalszym ciągu być zależne od dostawcy energii, który wykorzystuje gaz ziemny jako narzędzie władzy ekonomicznej do osiągania celów politycznych" - podkreśla "Zeit".

Zwraca uwagę, że "w obecnym kryzysie znalezienie szybkiego substytutu rosyjskiego eksportu energii nie będzie łatwe, jeśli Rosja w odpowiedzi na sankcje europejskie znacznie ograniczy lub wstrzyma dostawy energii". "Trudno będzie wypełnić tę lukę samym gazem skroplonym z USA, chociaż prace nad takim planem trwają już od dłuższego czasu. Chodzi o stworzenie w przyszłości polityki energetycznej w Niemczech i w Europie, opartej przede wszystkim na źródłach odnawialnych, a tym samym uwolnienie się od bycia zakładnikiem Rosji. To trochę potrwa, ale to możliwe" - podkreśla "Zeit".