Kiedy samoloty porwane przez zamachowców z al-Kaidy uderzyły w wieżowce World Trade Center w Nowym Jorku, Andrew Peek był przekonany - jak wielu Amerykanów - że będzie to wydarzenie, które wyznaczy przyszłość Ameryki i świata na dekady. Dziś patrzy wstecz na ostatnie 20 lat głównie z poczuciem rozczarowania i żalu.

"Należę do pokolenia X, które znane jest z apatii i obojętności wobec walki i obsesji pokolenia +baby boomers+. I kiedy wydarzyły się ataki 11 września, myślałem, że to będzie nasza nowa sprawa: walka z radykalnym islamskim terroryzmem stanie się zadaniem dla całego pokolenia" - mówi PAP Peek. "Ale zamiast tego, to wszystko szybko zmieniło się w wojnę bardzo w stylu +gen X+. Trwała w nieskończoność i toczyła się - poza krótkimi momentami - przy całkowitej obojętności społeczeństwa i świata. I to co dziś najbardziej mnie uderza, to mnóstwo straconych szans" - dodaje.

Rozmówca PAP miał udział w wielu wydarzeniach tej epoki: był oficerem wywiadu wojskowego w Afganistanie, doradcą generała Johna Allena, dowódcy misji NATO, dyplomatą odpowiadającym za sprawy Bliskiego Wschodu i dyrektorem Rady Bezpieczeństwa Narodowego w Białym Domu za kadencji poprzedniego prezydenta. Dziś jest ekspertem think-tanku Atlantic Council.

Według niego, Ameryka popełniła przede wszystkim dwa kluczowe błędy: potężnie przerośnięte i nierealistyczne ambicje w porównaniu do dostępnych środków oraz niezrozumienie afgańskiej historii.

Reklama

"To, co usiłowaliśmy tam zrobić było totalnie obce afgańskiej tradycji i tego, jak rządzony był ten kraj: nie jako scentralizowana wieloetniczna demokracja, ale luźna konfederacja różnych ośrodków" - mówi Peek.

Jak dodaje, prezydent Biden miał rację zarówno co do decyzji o wycofaniu się z Afganistanu, jak i co do wymienianych przez niego powodów. Jednak jego zdaniem sposób, w jaki doszło do końca wojny, było dużym ciosem i będzie prześladować USA przez długie lata.

"Będziemy z tego wychodzić latami. Ale pierwszą rzeczą, od której powinniśmy zacząć, to odbudować swoją wiarygodność wśród sojuszników. Te państwa poszły z nami na wojnę tylko dla nas - w końcu zaatakowano Nowy Jork, a nie kopenhaską czy warszawską giełdę. A nasi sojusznicy walczyli, jakby to była w pełni ich walka" - mówi Peek. "Pamiętam, kiedy generał Allen chciał przenieść polski kontyngent do bardziej spokojnej prowincji, by go oszczędzić. Polacy byli oburzeni, traktowali to jako ujmę" - dodaje.

Według eksperta, katastrofa w Afganistanie daje paliwo tym, którzy chcą zastąpić lub podważyć sens NATO oraz stanowi mocny punkt propagandowy dla Chin i Rosji, które chcą przekonać państwa, że sojusz z Ameryką się nie opłaca i lepiej "trzymać" z nimi.

"Musimy jak najszybciej pokazać, że nadal można na nas polegać, musimy wzmocnić naszą pozycję vis a vis Chin i Rosji" - ocenia Peek. "To może być np. podjęcie działań przeciwko irańskim bojówkom czy rosyjskim +wagnerowcom+, wysłanie broni naszym sojusznikom w Azji" - dodaje.

Choć administracja Bidena, podobnie jak dwie poprzednie, usiłuje wycofać się z Bliskiego Wschodu, ekspert uważa, że na dłuższą metę Ameryki nie będzie stać na ignorowanie tego regionu, ani samego Afganistanu.

"Jeśli popatrzymy na skład rządu talibów i rolę ludzi takich jak Siradż Hakkani, nowy szef MSW, który jest człowiekiem z najszerszą siatką kontaktów w świecie transnarodowego terroryzmu, możemy się spodziewać, że Afganistan się jeszcze nam przypomni" - mówi Peek. "Zresztą Bliski Wschód to nie jest region, w którym oznaka słabości pozostanie niezauważona. Możemy być pewni, że Iran wyciągnie z tego wszystkiego wnioski" - dodaje.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)