"W sobotę na mój rozkaz Stany Zjednoczone przeprowadziły nalot w Kabulu w Afganistanie, w którym zginął lider Al-Kaidy Ajman al-Zawahiri" - powiedział Biden w poniedziałek wieczorem czasu lokalnego w specjalnym wystąpieniu. "Sprawiedliwości stało się zadość. Tego przywódcy terrorystów już nie ma" - dodał

"Dziś wieczorem powtarzam stanowczo, że bez względu na to, jak długo to potrwa, bez względu na to, gdzie się ukrywasz, jeśli stanowisz zagrożenie dla naszej populacji, Stany Zjednoczone cię odnajdą i wyeliminują" - powiedział Biden. Zapewnił przy tym, że w ataku na Zawahirego nikt inny nie doznał żadnych obrażeń.

Jak pisze agencja Reuters, urzędnicy Białego Domu, wypowiadający się pod warunkiem zachowania anonimowości, powiedzieli, że USA przeprowadziły atak dronów w afgańskiej stolicy w niedzielę rano o 6:18 czasu lokalnego. Zanim o ataku Biden poinformował oficjalnie, anonimowe źródła donosiły, a atak w Kabulu przeprowadziła CIA.

Według Reutersa wysoki rangą urzędnik USA powiedział, że znalezienie Zawahirego było wynikiem uporczywej pracy antyterrorystycznej. Wywiad USA odkrył na początku tego roku, że żona terrorysty, córka i jej dzieci przeniosły się do "bezpiecznego" domu w Kabulu, a następnie zlokalizował tam samego przywódcę Al-Kaidy.

Reklama

W ciągu ostatnich kilku tygodni Biden wraz z doradcami weryfikował informacje wywiadowcze i był sukcesywnie informowany przez cały maj i czerwiec, a 1 lipca został powiadomiony przez szefów wywiadu o proponowanej operacji. 25 lipca otrzymał zaktualizowany raport i wydał zezwolenie na przeprowadzenie akcji.

71-letni Zawahiri, egipski chirurg, za którego głowę wyznaczona była nagroda w wysokości 25 milionów dolarów, brał udział w koordynacji ataków z 11 września 2001 roku na World Trace Center. Jego miejsce pobytu przez ostatnie lata nie było znane, według różnych pogłosek przebywał w Pakistanie lub w Afganistanie.

Uważa się, że wraz z innymi wyższymi rangą członkami Al-Kaidy Zawahiri planował atak z 12 października 2000 r. na okręt USS Cole w Jemenie, w którym zginęło 17 amerykańskich marynarzy, a rannych zostało ponad 30. W USA został także oskarżony o udział w zamachach bombowych na ambasady USA w Kenii i Tanzanii, w których 7 sierpnia 1998 r. zginęły 224 osoby, a rannych zostało ponad 5000 osób.

W ostatnich latach niejednokrotnie krążyły pogłoski o śmierci Zawahirego, pojawiały się także niezweryfikowane informacje, że był w złym stanie zdrowia. Jak pisze agencja Reuters, jego śmierć rodzi obecnie pytania o to, czy przywódca Al-Kaidy otrzymał schronienie od talibów po przejęciu przez nich Kabulu w sierpniu 2021 roku.

Spekulacje o śmierci Zawahirego zostały ucięte w kwietniu tego roku, gdy opublikował nagranie, w którym wychwalał hinduską muzułmankę za jej słowa potępienia wobec złamania zakazu noszenia islamskiej chusty.

W swoim przemówieniu Biden zapewnił, że Afganistan nigdy nie stanie się bezpiecznym schronieniem dla żadnego z terrorystów. Zdaniem amerykańskiego prezydenta obecność Zawahirego była złamaniem umowy, którą USA zawarły z talibami po wycofaniu się amerykańskich wojsk z Afganistanu.

Al-Kaida wcześniej straciła już swój numer dwa, Abdullaha Ahmeda Abdullaha, zabitego w sierpniu 2020 r. na ulicach Teheranu przez izraelskich agentów podczas tajnej misji sponsorowanej przez Waszyngton. Natomiast 3 lutego br. Biden ogłosił śmierć przywódcy ugrupowania Państwa Islamskiego (IS) Abu Ibrahima al-Hachimi al-Kuracziego podczas amerykańskiej operacji w północnej Syrii.

Wiceprezydent Harris o zabiciu al-Zawahirego: Dotrzymaliśmy obietnicy złożonej po wyjściu z Afganistanu

Zabijając lidera al-Kaidy Ajmana al-Zawahirego w Kabulu, dotrzymaliśmy obietnicy złożonej po wyjściu z Afganistanu, że nadal będziemy w stanie chronić Amerykanów przed zagrożeniem terroryzmu - powiedziała we wtorek wiceprezydent Kamala Harris. Prezydent Biden zapowiedział, że nie pozwoli, by Afganistan stał się schroniskiem dla terrorystów.

"Kiedy POTUS [prezydent USA] zakończył naszą misję wojskową w Afganistanie, obiecał, że utrzymamy zdolność chronienia Amerykanów przed zagrożeniami terrorystycznymi. Dziś, po zabiciu lidera al-Kaidy Ajmana al-Zawahirego, jest jasne, że spełniamy to zobowiązanie" - napisała na Twitterze wiceprezydent.

Odniosła się w ten sposób do krytyki części ekspertów mówiących, że po wyjściu wojsk USA z Afganistanu zwalczanie terroryzmu będzie znacznie trudniejsze, a al-Kaida będzie mogła się odrodzić.

Na to samo zwrócił uwagę w swoim wystąpieniu prezydent Biden.

"Stany Zjednoczone nie pozwolą, by Afganistan kiedykolwiek znowu stał się bezpieczną przystanią dla terrorystów. (...) Moja administracja będzie nadal uważnie monitorowała i odpowiadała na zagrożenia al-Kaidy, skądkolwiek będą pochodzić" - zapowiedział.

Według wysokiego rangą przedstawiciela administracji Bidena, który informował dziennikarzy o szczegółach uderzenia, rządzący Afganistanem talibowie mieli pełną świadomość, że Zawahiri przebywał w Kabulu, co stało w sprzeczności z porozumieniem z Dauhy z 2020 r. Talibowie mieli także starać się zatrzeć ślady po jego zabiciu.

Jeden z architektów zamachów 11. września w stolicy Afganistanu był od miesięcy, zaś przygotowania do uderzenia trwały od maja. Według oficjela Biden naciskał na to, by nie ucierpiały osoby postronne.

Do zamachu na terrorystę doszło w nocy z soboty na niedzielę. Dokonano go za pomocą dwóch rakiet Hellfire wystrzelonych z dronów.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński