Policja nie zatrzyma prawa jazdy kierowcy, który przekroczył dopuszczalną prędkość o ponad 50 km/h na obszarze zabudowanym, jeżeli ratował on życie lub zdrowie człowieka - zakłada projekt ustawy, który trafił w środę do komisji administracji i spraw wewnętrznych.

W środę Sejm zdecydował, że senacki projekt nowelizacji ustawy - prawo o ruchu drogowym oraz ustawy o kierujących pojazdami trafi do komisji administracji i spraw wewnętrznych.

Zgodnie z propozycją, prawo jazdy nie będzie zatrzymywane w przypadku przekroczenia dopuszczalnej prędkości o ponad 50 km/h na obszarze zabudowanym lub przewożenia zbyt dużej liczby pasażerów, jeżeli kierowca działał w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego życiu lub zdrowiu człowieka. "Jeżeli niebezpieczeństwa tego nie można było uniknąć inaczej, a poświęcone dobro w postaci bezpieczeństwa na drodze przedstawiało wartość niższą od dobra ratowanego" - podkreślono w ocenie skutków regulacji projektu.

Prezentując projekt w Sejmie, senator Marek Borowski zwrócił uwagę, że propozycja ma dostosować prawo do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 11 października 2016 r. TK orzekł, że niekonstytucyjne jest odbieranie prawa jazdy, kiedy kierujący autem przekroczył prędkość o więcej niż 50 km/h w terenie zabudowanym, bez możliwości uwzględnienia np. stanu wyższej konieczności usprawiedliwiającego kierowcę.

Senator przypomniał przypadek kierowcy, który wiózł do szpitala rannego rowerzystę i przekroczył dopuszczalną prędkość. Policja zatrzymała kierowcę - wspominał - pilotując go do szpital; potem jednak zabrała prawo jazdy, postępując zgodnie z przepisami. Borowski podkreślił, że w obecnej sytuacji ani policja, ani starosta nie mają możliwości odstąpienia do zabrania prawo jazdy, nawet w przypadku, kiedy kierowca, łamiąc przepisy, ratował komuś życie.

Reklama

Dalszych prac w komisji nad projektem chce klub PiS. Poseł Piotr Kaleta ocenił, że propozycja jest oczekiwana. "Czasami litera prawa nie jest literą życia" - mówił. "Życie podpowiada rozwiązania, które należy zawrzeć w prawie" - dodał.

Pozytywnie o projekcie wypowiadał się poseł PO Józef Lassota. Według niego propozycja jest realizacją orzeczenia TK. "Trudno to kwestionować. To rzecz życiowo potrzebna" - mówił. Zwrócił uwagę, że należy przeanalizować, kto ma decydować o tym, kiedy zaszła "wyższa konieczność", która uprawniałaby do odstąpienia od zatrzymania prawa jazdy.

Dalszych prac w komisji nad projektem oczekuje klub Kukiz'15. Maciej Masłowski (Kukiz'15) zwrócił uwagę, że należy zastanowić się, czy tego typu rozwiązania nie będą zbytnio nadużywane przez kierowców.

Również PSL uważa, że warto pracować nad propozycją w komisji - zapowiedział to poseł tego klubu Kazimierz Kotomski. Z kolei poseł Nowoczesnej Mirosław Suchoń podkreślił, że projekt uzupełni lukę w przepisach. Jego zdaniem propozycja pozytywnie wpłynie na sytuację obywateli.

Wiceminister infrastruktury Marek Chodkiewicz zwrócił uwagę, że według resortu projekt odpowiada wyrokowi TK. Zaznaczył jednak, że o zaistnieniu "stanu wyższej konieczności powinien decydować organ kontroli ruchu drogowego podczas kontroli drogowej". "Starosta jako organ nie powinien prowadzić postępowań administracyjnych i dowodowych, zmierzających do potwierdzenia, czy w danej sytuacji zaistniał stan wyższej konieczności, czy też nie" - podkreślił.

Zgodnie z przepisami kierującemu pojazdem, który przekroczył prędkość o więcej niż 50 km/h w terenie zabudowanym prawo jazdy zatrzymuje policjant w czasie kontroli drogowej i przesyła je do właściwego starosty, który - wydając decyzję administracyjną - formalnie zatrzymuje dokument. Za pierwszym razem zatrzymanie prawa jazdy następuje na 3 miesiące. Jeśli jednak mimo to kierowca dalej prowadzi auto i zostanie zatrzymany, ten okres przedłuża się do sześciu miesięcy; kolejna "wpadka" bez prawa jazdy kończy się cofnięciem uprawnień i koniecznością ponownego zdawania egzaminu.

Według danych Komendy Głównej Policji w 2016 r. było 33 020 przypadków zatrzymania prawa jazdy za przekroczenie prędkości powyżej 50 km/h w obszarze zabudowanym. Brak jest jednak statystyk, w ilu przypadkach przekroczenie prędkości spowodowane było np. transportem do szpitala chorego, którego życie lub zdrowie było zagrożone.

>>> Czytaj też: Będzie internet w Pendolino. Minister infrastruktury: Do końca tego roku