Wsparcie elektromobilności to jeden z ważnych elementów polityki nowego prezydenta USA. Jego poprzednik nie stawiał nowych wymagań emisyjnych, zatem nie widział też powodu do dodatkowych bodźców fiskalnych. Teraz jest inaczej – ambicją administracji Joego Bidena jest, by do 2030 r. auta na prąd stanowiły minimum 50 proc. sprzedaży. A do tego konieczne jest szerokie stymulowanie rynku.
Choć wcześniej prezydenckie aspiracje zawarte w planie infrastrukturalnym musiały ustąpić ostrożniejszym planom Kongresu (w pierwotnym projekcie na rozwój elektromobilności miało być 170 mld dol., ostatecznie udało się zaplanować jedynie 15 mld dol.), to teraz przedstawiane są kolejne pomysły.
W piątek demokraci zgłosili nowy projekt mający wspierać elektromobilność. Tym razem propozycje koncentrują się na podatkach – w zależności od tego, jakie auto wybierze klient, będzie mógł liczyć na ulgę podatkową w wysokości 12,5 bądź 7,5 tys. dol. Co różni obie kategorie? Pomysłodawcy postanowili wesprzeć produkcję w kraju, dlatego na większe wsparcie będą mogli liczyć ci, którzy wybiorą auta koncernów mających fabryki na terytorium USA – i co szczególnie ważne – zrzeszające swoich pracowników w związku zawodowym pracowników motoryzacji (United Auto Workers, UAW).
Reklama