Fakt, że firma wybiera się na giełdę, nikogo nie dziwi, bo o takim scenariuszu plotkowano od dawna. Zaskakująca okazała się treść prospektu emisyjnego firmy.

Wynika z niego, że najmłodsze społecznościowe „złote dziecko” zza oceanu przynosi straty, a jego założyciele piszą wprost o tym, że być może Snap Inc. nigdy nie będzie w stanie osiągnąć trwałej zyskowności.

Mimo to analitycy wyceniają spółkę na 25 mld dol. Dokładna data debiutu nie jest jeszcze znana. Akcje oferowane inwestorom pozbawione będą prawa do głosu na walnym zgromadzeniu. Twórcy spółki Evan Spiegel oraz Robert Murphy chcą zachować nad nią kontrolę. Dziś mają po 20 proc udziałów.

Snapchata wymyślili na studiach na Uniwersytecie w Stanfordzie, aplikacja zadebiutowała w 2011 r. i szybko zyskiwała na popularności. Dziś ma 160 mln użytkowników, każdego dnia włącza ją 158 mln osób, wysyłając średnio 2,5 mld wiadomości. Rok 2016 firma zamknęła z 514,6 mln dol. straty wobec 372,9 mln na minusie w 2015 r. Ale przychody Snap Inc. z reklam skoczyły z 59 mln dol. w 2015 r. do ponad 400 mln dol. w 2016 r. W tym roku wedle niektórych szacunków wynik ten może być już dwa razy wyższy.

Właściciele aplikacji chcą z pierwotnej oferty publicznej pozyskać 3 mld dol. Tyle oferował im kilka lat temu Facebook. Niedługo później cenę przebił o miliard dolarów Google. Ale propozycje obu gigantów Snap odrzucił. Jego wyniki przy liczbach, jakimi chwalą się co kwartał Faceebook i Alphabet, firma matka Google’a, wciąż są jednak skromne.

Reklama

Światowe grono użytkowników Facebooka urosło w ciągu roku o jedną piątą, z serwisu korzysta już 1,86 mld ludzi. Facebook pochwalił się też przy okazji wynikami swoich pozostałych serwisów – z WhatsAppa korzysta 1,2 mld użytkowników, z Messengera – miliard, a z Instagrama – 600 mln.

Przychody największego na świecie serwisu społecznościowego skoczyły z 5,84 mld dol. w końcówce 2015 r. do 8,81 w IV kw. 2015 r. W całym 2016 r. Facebook zarobił ponad 10,2 mld dol. Dyrektor finansowy firmy David Wehner ostrzega, że strumień z przychodów reklamowych firmy w najbliższym czasie znacząco się zawęzi. Remedium ma być wideo. Facebook zapowiedział, że będzie inwestował nie tylko we własny content, ale też kupował materiały filmowe od partnerów zewnętrznych. W grę wchodzą nie tylko krótkie fabuły, ale też sport. W planach są stworzenie własnej aplikacji na dekodery i walka o budżety reklamowe m.in. z YouTubem.

Ten serwis wideo należący do koncernu Alphabet jest zaraz po Google najbardziej dochodowym przedsięwzięciem koncernu. Alphabet ostatni kwartał zakończył 22-proc. wzrostem przychodów w skali roku, do 26,1 mld dol., co nieco rozczarowało inwestorów. Alphabet nadal zgarnia jednak największą część globalnego tortu reklamowego. W ostatnim kwartale 2016 r. przychody z reklam właściciela Google wyniosły 22,4 mld dol. i były o 17 proc. wyższe niż rok wcześniej. Zysk netto skoczył w IV kwartale do 5,33 mld dol. – wobec 4,92 mld rok wcześniej. Google nie ujawnił, ile w zeszłym roku sprzedał swoich smartfonów Google Pixel oraz inteligentnych głośników.

Na tym polu idzie w ślady Amazona, którego głośnik Echo ostatnio zaistniał nawet w mediach pozabranżowych, jako potencjalny „świadek” morderstwa swojego właściciela. Wszystko dzięki temu, że urządzenie ma możliwość nagrywania odgłosów z pomieszczenia.

Amazon, podobnie jak Google, nie usatysfakcjonował inwestorów wynikami, wycena akcji po konferencji wynikowej spadła o 4,5 proc. Przychody Amazonu w całym 2016 r. wyniosły 136 mld dol. Spółka zakończyła rok zyskiem netto w wysokości 2,4 mld dol. Amazon chwali się też, że w 2016 r. dostarczył o 50 proc. więcej przesyłek niż rok wcześniej.
Rynek lepiej przyjął wyniki Apple, który w ciągu ostatnich trzech miesięcy 2016 r. sprzedał rekordową liczbę 78,3 mln iPhone’ów. To o 3,5 mln więcej niż rok wcześniej. W ostatnim kwartale ub.r. przychody firmy wyniosły 78,4 mld dol., a zysk netto był na poziomie 17,9 mld dol.

>>>> Czytaj też: Facebook idzie w odstawkę. Dziś młodych przejmują Instagram i Snapchat