Warszawa, Kraków, Gdańsk, Wrocław, Poznań to miasta, w których nie zostały podjęte uchwały w sprawie opłat za usunięcie drzew i krzewów. Efekt? Zastopowanie w branży deweloperskiej.
ikona lupy />
Droższe budowanie w stolicy kraju / Dziennik Gazeta Prawna
Od 1 stycznia 2017 r. obowiązują znowelizowane przepisy ustawy o ochronie przyrody (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 2134 ze zm., dalej: u.o.p.). A wraz z nimi nowe zasady opłat za wycinkę drzew i krzewów. O stawkach za ich usunięcie nie decyduje już w drodze rozporządzenia minister właściwy do spraw środowiska, ale samorząd specjalną uchwałą.

Pasywność miast

Szkopuł w tym, że większość dużych miast, w których prowadzi się wiele przedsięwzięć deweloperskich, takich aktów nie przyjęła. W efekcie przedsiębiorcy, którzy chcą budować na zadrzewionych terenach, muszą się przygotować na drenaż portfela. Zgodnie bowiem z art. 85 ust. 7 u.o.p. w razie braku uchwał w sprawie opłat za usunięcie drzew i krzewów obowiązują stawki maksymalne. A opłata za wycinkę liczona jest następująco:
Reklama
● w wypadku usunięcia drzewa: należy pomnożyć 500 zł przez liczbę centymetrów obwodu pnia drzewa mierzonego na wysokości 130 cm,
● natomiast w razie usunięcia krzewu: należy pomnożyć 200 zł przez liczbę metrów kwadratowych powierzchni gruntu pokrytej usuwanymi krzewami.
W grę wchodzą więc kwoty, które mogą położyć racjonalność niejednej inwestycji. Dlatego też Polski Związek Firm Deweloperskich wystąpił właśnie do Jana Szyszki, ministra środowiska, z wnioskiem o zmianę przepisów.
„Celem zobrazowania, jak nowelizacja wpłynęła na wysokość opłat za usunięcie drzewa lub krzewu, posłużyć się można przykładem drzewa – klonu zwyczajnego o obwodzie pnia 161 cm. I tak:
1. opłata za usunięcie klonu zwyczajnego przed nowelizacją – 9000,70 zł,
2. opłata za usunięcie klonu zwyczajnego po nowelizacji – 80 500,00 zł.
Przykład pokazuje, że koszt wycinki drzewa zwiększył się blisko dziesięciokrotnie, a różnica wynosi w przybliżeniu 70 000,00 zł za jedno drzewo” – wskazują w piśmie do szefa resortu środowiska.

Radykalne podwyżki

Jak podaje radca prawny Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich, zmiana zasad wycinki wstrzymała m.in. budowę pięciokondygnacyjnego budynku o powierzchni 2500 mkw., w którym miało powstać 60 mieszkań. Inwestycja wiązałaby się bowiem z koniecznością usunięcia 30 klonów. To zwiększyłoby koszty budowy o... 2 100 000,00 zł (cała inwestycja miała zamknąć się w kwocie 9 940 000,00 zł). Mimo że nowe przepisy nie obowiązują nawet dwa miesiące, podobnych przypadków w skali kraju jest więcej (patrz infografika).
„Wprowadzone zmiany oznaczają całkowitą nierentowność realizacji wielu inwestycji mieszkaniowych i mogą prowadzić do ograniczenia produkcji w branży budowlanej oraz zwolnień lub konieczności radykalnego podniesienia cen sprzedaży mieszkań” – podkreśla w piśmie PZFD.
Niepokój odczuwają również podmioty związane z rynkiem nieruchomości.
– Część deweloperów, z którymi pracujemy, rzeczywiście spotkała się ze wskazanymi problemami. Ci, którzy jeszcze nie nabyli działek, prowadzą negocjacje, by obniżyć ich cenę ze względu na wyższe koszty wycinki. Trzeba jednak pamiętać, że za ich plecami mogą się pojawić inni konkurenci, którym dodatkowy koszt – nawet rzędu 2 mln zł – może nie przeszkadzać – komentuje Daniel Puchalski, dyrektor działu gruntów inwestycyjnych w firmie JLL.
– Z pewnością nowelizacja jest kolejnym elementem, który komplikuje i wprowadza zamieszanie na rynku – dodaje.

Obniżek nie będzie

Eksperci nie dziwią się jednak, że część samorządów nie zdecydowała się na podjęcie stosownych uchwał – dzięki pasywności zapewnią sobie teoretycznie wyższe wpływy do budżetu. Niektóre z miast wprost zresztą deklarują, że działać w tej mierze wcale nie zamierzają.
– W Krakowie takiej uchwały nie będzie. Istniejąca znowelizowana ustawa pozwala jedynie na liberalizację stawek (ich zmniejszenie), czego Kraków nie będzie robić – wskazuje Jan Machowski, kierownik referatu ds. informacji medialnej w Urzędzie Miasta Krakowa.
Podobnie odpowiada Wrocław, który w zeszłym roku odnotował rekord, jeśli chodzi o deweloperkę. – Uchwała rady miejskiej do ustawy (o ochronie przyrody – red.) pozwala jedynie na liberalizację opłat. Miasto nie będzie rekomendować radzie miejskiej uchwały wprowadzającej dalszą liberalizację przepisów – poinformowała nas Małgorzata Szafran z wydziału komunikacji społecznej UM we Wrocławiu.
Identyczna deklaracja padła również z ust Bartosza Milczarczyka, rzecznika prasowego Urzędu m.st. Warszawy, który podkreślił, że styczniowa nowelizacja to przykład złego prawa. Umożliwiając bowiem usuwanie drzew na działkach prywatnych bez zgłoszenia i konieczności ponoszenia opłat, już doprowadziła do przypadków dewastacji drzewostanu w stolicy.
Pozytywnie nastawiony do ewentualnych obniżek jest natomiast Gdańsk. Na razie jednak nie wiadomo, jak wyglądać będzie uchwała dotycząca taks za wycinkę – trwają konsultacje społeczne.

Racjonalizatorska zmiana

Polski Związek Firm Deweloperskich uważa, że w celu dania gminom impulsu do wprowadzenia opłat na poziomie korzystnym dla ich budżetu, ale też biorącym pod uwagę dobro całej krajowej gospodarki, wart uwagi wydaje się postulat wprowadzenia niskich opłat stałych z tytułu usunięcia drzew lub krzewów, które obowiązywałyby w gminach do czasu podjęcia przez ich rady uchwał w tej sprawie. W ocenie związku takie opłaty mogłyby zostać ustalone ustawą bądź rozporządzeniem ministra właściwego do spraw środowiska. O podjęcie inicjatywy w tej mierze zawnioskowano właśnie do ministra Szyszki.
– Dziś w razie braku uchwał dotyczących wycinki jedyne, co możemy zrobić, to prosić gminy, by zamiast opłat godziły się na wydanie decyzji o nasadzeniach zastępczych. Nasze wnioski nie są jednak wiążące – mówi mecenas Płochocki.
W tym obszarze również branża widzi pole do zmian. Okazuje się bowiem, że opłaty z tytułu usunięcia drzew nie zawsze są obecnie przeznaczane na odtworzenie stanu roślinności w danej gminie.
„Z tego powodu godne rozważenia jest danie obligatoryjnego priorytetu nasadzeniom zastępczym lub przesadzeniom dokonywanym w obrębie danej gminy i w ten sposób osiągnięcie celu ustawy o ochronie przyrody” – podnosi związek.

Szacuje się, że koszt posadzenia i trzyletniej pielęgnacji jednego drzewa to średnio 1500 zł.

>>> Polecamy: Lekceważenie obowiązków informacyjnych. Prezesi dostaną po kieszeni