Podległa resortowi obrony SKW sprawdza jednego z ważniejszych doradców wojskowych prezydenta. Konfliktów pałac – MON będzie więcej
Generał Jarosław Kraszewski jest dyrektorem liczącego kilkanaście osób departamentu zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, w którym pracował już wcześniej podczas kadencji prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Generalską gwiazdkę dostał w ubiegłym roku. Wcześniej dowodził m.in. Śląską Brygadą Artylerii w Bolesławcu oraz pełnił obowiązki szefa Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych. Wśród byłych i obecnych wojskowych jest on jednym z ważniejszych, niektórzy mówią, że najważniejszym doradcą Andrzeja Dudy w sprawach obronności. To w dużej mierze dzięki niemu prezydent zaczął orientować się w meandrach związanych z życiem wojska. Z kolei poprzez pion podległy Kraszewskiemu prezydent może próbować merytorycznie kontrolować ministra obrony.
Kraszewski miał wgląd do dokumentów o najwyższej klauzuli „ściśle tajne”. Tymczasem cztery tygodnie temu Służba Kontrwywiadu Wojskowego, która nadzorowana jest przez ministra obrony, wszczęła w jego sprawie postępowanie sprawdzające związane z dostępem do informacji niejawnych. Z jakiego powodu? O to spytaliśmy wczoraj rzecznik prasową Ministerstwa Obrony Narodowej. Odpowiedzi nie uzyskaliśmy. Być może do służby wpłynął jakiś donos, byś może są jakieś inne przesłanki. Jest to jednak o tyle zaskakujące, że dokładne sprawdzanie generała miało miejsce stosunkowo niedawno, bo rok temu, właśnie wtedy, gdy otrzymywał poświadczenie. Wszczęcie takiej procedury oznacza, że Kraszewski (obecnie na urlopie) nie ma dostępu do informacji niejawnych. – Nie komentujemy takich spraw – mówią DGP urzędnicy w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.
Rodzi się jednak podejrzenie, że jest to kolejny konflikt na linii minister obrony Antoni Macierewicz – prezydent Andrzej Duda. Co ciekawe, podobny przypadek miał miejsce, gdy obecny minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski w 2008 r. przechodził z resortu spraw zagranicznych kierowanego wówczas przez Radosława Sikorskiego do BBN prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Także wtedy służby wszczęły postępowanie sprawdzające, które ciągnęło się miesiącami i mocno utrudniało pracę Waszczykowskiemu. Procedura sprawdzająca nie powinna trwać więcej niż sześć miesięcy, choć w praktyce można ją przedłużać.
Kolejnym polem, gdzie w najbliższych tygodniach może dojść do napięć na linii Belweder – MON, jest kwestia nominacji generalskich, które prezydent tradycyjnie wręcza w Święto Wojska Polskiego 15 sierpnia. Lista ok. 20 nazwisk trafiła z resortu obrony do prezydenta kilka dni temu. Napięcie rodzi kwestia czwartej gwiazdki dla szefa sztabu Leszka Surawskiego. Otoczenie prezydenta chce mu ją wręczyć, a otoczenie ministra Macierewicza nie. Wydaje się jednak, że tym razem zwierzchnik sił zbrojnych Andrzej Duda postawi na swoim. Poza tym, jak zapewnia jego otoczenie, prezydent nie będzie już wręczał nominacji tym żołnierzom, którzy nie mają ukończonych odpowiednich kursów czy też w przeszłości nie dowodzili żadnymi poważniejszymi zespołami. O tym, czy tak faktycznie będzie, przekonamy się wkrótce, ale tarcia w kwestiach nominacji generalskich niejako wpisane są w system, ponieważ prezydent RP powołuje ich na wniosek ministra obrony. Do spięć dochodziło także wcześniej. Chyba najbardziej jaskrawym przykładem był Lech Kaczyński, który swego czasu nie zaakceptował kilkunastu nominacji przesłanych przez ówczesnego ministra obrony Bogdana Klicha z Platformy Obywatelskiej.
Reklama

>>>Czytaj więcej: Nadchodzą nowe rekordy wynagrodzeń. Boom płacowy staje się faktem

Nieco dłużej może zająć wyjaśnienie nieporozumień w sprawie reformy systemu kierowania i dowodzenia Wojskiem Polskim. W Ministerstwie Obrony Narodowej pod nadzorem podsekretarza Tomasza Szatkowskiego stworzono koncepcję, która zakłada zlikwidowanie obecnie funkcjonujących dowództw generalnego i operacyjnego. Mają za to powstać inspektoraty poszczególnych rodzajów Sił Zbrojnych, nad którymi zwierzchnictwo ma mieć Sztab Generalny. O ile oba ośrodki polityczne są zgodne, że istotne jest jasne wskazanie pierwszego żołnierza RP i że będzie nim szef sztabu, o tyle w BBN uważają, że kluczowe jest powstanie dowództwa połączonego, które by było niejako ponad poszczególnymi inspektoratami. Taka koncepcja ma ułatwiać współdziałanie z jednostkami Sojuszu. MON takiego dowództwa dotychczas nie planowało. Tymczasem kilka tygodni temu do resortu obrony przy al. Niepodległości trafiły w tej sprawie uwagi z BBN. Trudno wyrokować, jak ta potyczka się skończy, ale biorąc pod uwagę, że mówiono o wejściu w życie reformy od 1 stycznia, czasu na rozstrzygnięcie nie zostało wiele. ⒸⓅ