Ostatnio wyszło na przykład na jaw, że ofiarą wandali padł edynburski dom Sir Freda Goodwina, byłego szefa Royal Bank of Scotland, który spotyka się z powszechną niechęcią ze względu na nader hojną odprawę emerytalną. Choć nie sądzono, by Sir Fred mieszkał pod tym adresem, w domu wybito okna, a stojącego tam mercedesa zdemolowano. W e-mailach od grupy, przyznającej się do tego ataku, wszystkich szefów banku nazwano „kryminalistami”, ostrzegając jednocześnie: „To dopiero początek”.
Edward Liddy, dyrektor naczelny AIG - pogrążonej w kłopotach firmy ubezpieczeniowej, która znalazła się w epicentrum skandalu z premiami, bo wypłaciła je najwyższym menedżerom, choć korzysta z rządowego wsparcia o wartości 170 mld dol. - zeznając niedawno w Kongresie USA opowiadał o otrzymywanych groźbach śmiertelnych. Mówi się, że Jimmy Cayne, zdetronizowany dyrektor naczelny banku Bear Stearns, zatrudnia uzbrojonych strażników.

Alarm na Wall Street

Trudno stwierdzić, na ile te groźby są realne. Podejmowane przez firmy środki bezpieczeństwa to działalność z natury tajemnicza. Powodem gróźb może być często raczej chęć trafienia na nagłówki gazet niż rzeczywisty zamiar. Zdementowane zostały na przykład doniesienia o tym, że wściekły pracownik poturbował w firmowej sali gimnastycznej Dicka Fulda, okrytego hańbą szefa banku Lehman Brothers.
Reklama
Nie podlega jednak dyskusji, że czołowe osobistości korporacyjnego świata stają się podczas spowolnienia naturalnym celem. Według jednego z szefów banków na Wall Street ogłoszono najwyższy stan pogotowia. - Niepokoi nas mentalność tłumu. Ludzie są wściekli na to, co dzieje się z gospodarką. A Wall Street jest obiektem ich złości - mówi.
Z tą opinią zgadza się Eden Mendel, dyrektor ds. doradztwa w sprawach bezpieczeństwa w firmie Kroll. - Nigdy nie miałam do czynienia z takim rodzajem populistycznej złości. Gdy w telewizji ujawnia się premie najwyższych menedżerów, stają się oni jej celem - mówi.
W Londynie przed szczytem światowych przywódców z Grupy 20 spodziewano się, iż stanie się on przyczyną fali demonstracji antykapitalistycznych. Policja obawiała się, że celem ataków mogą być pracownicy City: na plakatach kampanii „Precz z G20” widać obrazek powieszonego za nos mężczyzny w garniturze; niektóre anarchistyczne portale prowadzą kampanię pod hasłem „spal bankiera”. Finansistom radzi się, żeby ubierali się skromniej, a jadąc do pracy zostawiali swojego porsche'a w domu.

Goryl dla szefa

Dla prywatnych firm zajmujących się bezpieczeństwem to okres wzmożonej aktywności. Korzystanie z ochroniarzy osobistych było dotychczas przywilejem cieszących się rozgłosem miliarderów, takich jak Roman Abramowicz czy Sir Philip Green, właściciel brytyjskich sieci handlu detalicznego a także biznesmenów pracujących w zapalnych punktach świata. Teraz jednak osobistej ochrony domagają się także niektórzy menedżerowie z amerykańskiego stanu Connecticut i z angielskich hrabstw.
Uważa się za zrozumiałe, że Royal Bank of Scotland zapewnia osobistą ochronę Sir Fredowi, swojemu byłemu szefowi. Kiedy niedawno autobus pełen działaczy Connecticut Working Families - koalicji grupującej związkowców i aktywistów społeczności lokalnych, lobbującej wspólnie na rzecz uczciwych zarobków i publicznej opieki medycznej - podjechał pod domy szefów AIG, na jego spotkanie wyszli ochroniarze.
Steel Foundation, kalifornijska firma, specjalizująca się w ochronie wyższych menedżerów, informuje, że w ciągu ostatniego roku popyt na jej usługi wzrósł o 30 proc. - Nasza praca dotyczyła zwykle usług dla firm przenoszących działalność za granicę i polegała na gruntownej analizie bezpieczeństwa nowej lokalizacji - mówi Kirian Fitzgibbons, dyrektor ds. operacyjnych. - Teraz natomiast zajmujemy się ochroną kluczowego personelu, bo wraz z ograniczaniem skali działalności przez firmy pojawiają się zagrożenia ze strony byłych pracowników i rozgniewanych demonstrantów.

Bankier: naturalny cel

Christopher Falkeberg, prezes Insite Security - amerykańskiej spółki, zajmującej się doradztwem w sprawach bezpieczeństwa - przyrównuje korzystanie z usług takich firm do wyboru między prywatną i publiczną opieką medyczną.
- My bardzo szybko reagujemy na zagrożenia. Ochrona ze strony policji ma w pewnym sensie charakter ogólny: zwraca ona uwagę raczej na przestępstwo już popełnione niż na zagrożenie nimi - mówi.
Zdaniem pani Mendel z Krolla, te zagrożenia pojawiają się w skali znacznie większej niż podczas poprzednich załamań koniunktury gospodarczej, co wynika nie tylko z nasilenia społecznego gniewu, lecz także z faktu, że rozwój internetu doprowadził do wytworzenia środowiska, ułatwiającego wymianę informacji. - Ludzie są sfrustrowani i źli, a w internecie łatwo znaleźć szczegóły dotyczące szefów firm, także dane o tym, gdzie mieszkają - mówi Eden Mendel.
Kirian Fitzgibbons uważa, że istnieje grupa wojowniczych podżegaczy, którzy dążą do wykorzystywania publicznych protestów w różnych sprawach. - Niektórzy z nich to aktywiści na pełen etat - pojawiają się na spotkaniach dotyczących praw zwierząt, na mityngach antywojennych, a także na zgromadzeniach, organizowanych przez grupy interesów lokalnych - mówi.
Lord Malloch Brown, brytyjski wiceminister spraw zagranicznych, w niedawnej wypowiedzi dla BBC ujął to trochę inaczej: - Szczerze mówiąc, wśród nas wszystkich, obserwujących to, co się dzieje z płacami i premiami bankowców, nagromadziło się dosyć złości. I sądzę, że zwolennicy twardego podejścia do tej kwestii mogą obecnie liczyć na sympatię, którą przez jakiś czas ich nie obdarzano.

Złość zwolnionych

Obawy firm nie dotyczą jednak wyłącznie działalności wojowniczych aktywistów. Prywatne firmy ochroniarskie informują też o rosnącym popycie na zapewnienie zarówno osobistego bezpieczeństwa wyższych menedżerów, jak i samych firm, narażonych na ataki ze strony pracowników. - Mamy do czynienia z groźbami ze strony pełnych pretensji byłych pracowników, którzy nastawiają się na działania skierowane przeciwko menedżerom firmy, polegające na wysyłaniu na ich adresy domowe denerwujących listów i wykonywaniu telefonów o podobnym charakterze.
Jak mówi Eden Mendel: - To nie chodzi po prostu o bankierów na wyższych stanowiskach (którzy zwracają się do nas o usługi ochroniarskie), ale o zwykłych pracowników, którzy muszą przeprowadzać zwolnienia.
- Takie zagrożenie może dotyczyć zarówno małych firm, jak i wielkich przedsiębiorstw wielonarodowych. - Tydzień temu zetknąłem się z sytuacją, gdy dyrektor zarządzający pewnej firmy obawiał się, że paru jego byłych pracowników może pojawić się u niego z bronią - mówi Mark McCann z londyńskiej firmy Trinity Protection.
Takie zagrożenia mogą raczej wynikać z ogólnego przekonania niż mieć oparcie w rzeczywistości. Simon Rowland, dyrektor firmy Veritas International Consultants, jest przekonany, iż przesadne są opinie o tym, że rozmaici działacze nastawiają się na niszczenie rozmaitych osobistości ze świata biznesu. Wprawdzie w ciągu ostatniego roku jego firma odnotowała 30-procentowy wzrost popytu na usługi, ale wynikało to głównie z obaw osób zamożnych przed zwyczajną przestępczością kryminalną.
Jak jednak mówi Pat Timlin, prezes firmy Michael Stapleton Assiociates: W ostatecznym rozrachunku przyczyna obaw nie ma znaczenia. Liczy się to, że ktoś czuje się zagrożony.
Ważne jest i to, że firmom zależy na tym, by wiedziano, że takie sprawy traktują one poważnie. Pewien bankier mówi, że niedawno jego koledze groził śmiercią rosyjski klient, który stracił oszczędności całego życia. - Nie wiadomo, na ile poważne są takie groźby, ale bank nie może sobie pozwolić na ich lekceważenie. Zdanie się na to, że osoba zagrożona sama zapewni sobie ochronę, może prowadzić do poważnych szkód w reputacji banku, a w tak niepewnych gospodarczo czasach utrata zaufania ma fatalne skutki - mówi ten bankier.
MÓZG LICZY SIĘ BARDZIEJ NIŻ MUSKUŁY
Liczba zatrudnionych w firmach zajmujących się bezpieczeństwem rośnie, czemu sprzyja powrót z Iraku zarówno żołnierzy, jak prywatnych firm, specjalizujących się tam w tej dziedzinie. Mimo to nie zawsze można znaleźć odpowiednich kandydatów do tej pracy. - Gdy w grę wchodzi ochrona menedżerów najwyższego szczebla, nie poszukuje się osiłków - mówi Simon Rowland, który angażuje ludzi z firmy Special Baoat Services, gdzie sam kiedyś pracował. - Muszą to być osoby, nadające się do tej pracy. - Wymaga się od nich dyskrecji. - Są one obecne przy spotkaniach wyższych menedżerów, który muszą mieć pewność, że zasłyszanych informacji nikt nie rozpowie w pubie - dodaje Rowland. Zwraca on uwagę również na to, żeby ochroniarze umieli inteligentnie prowadzić rozmowę. - Często klienci pytają ich o zdanie. Oczywiście nie chodzi o to, by ochroniarz udzielał im porad, ale powinien potrafić wypowiadać się rozsądnie.