Wokół Opla toczyła się od tygodni gra nie tylko o wielkie pieniądze, ale i cele polityczne. Politycy niemieccy, z racji wyborów jesienią br., prześcigali się w serwowaniu recept. Termin 1 czerwca ogłoszenia bankructwa przez GM - właściciela Opla - zbliżał się jednak nieubłaganie i z Oplem (Vauxhallem) trzeba było szybko coś zrobić.

Amerykanie faulują

Czwartkowo-piątkowy, 11-godzinny maraton negocjacyjny rządu Angeli Merkel nie wniósł nic nowego. W ostatniej chwili General Motors zażądał od władz niemieckich 300 mln euro natychmiastowego dofinansowania zakładów w ramach obiecanego kredytu 1,5 mld euro na okres przejściowy.

Wspomnianym kredytem rząd federalny ma się podzielić po połowie z rządami czterech landów, gdzie są fabryki Opla. Niemcy uznali żądanie negocjatorów amerykańskich za swoisty „dyletantyzm”, napisał konserwatywny dziennik „Die Welt”.

Reklama

Klęska Fiata

Skurczyła się też lista chętnych do przejęcia Opla. W przedbiegach odpadła amerykańska spółka finansowa RHJ International. Obrażony niezbyt przychylnymi komentarzami prasy niemieckiej prezes Fiata Sergio Marchionne sam wycofał się z gry.

- Na pewno nie popadnę z tego tytułu w depresję - powiedział z przekąsem w wywiadzie dla tygodnika „Der Spiegel”. Teraz Marchionne skupi się na Chryslerze i operacjach w Ameryce. Akcje Fiata na wiadomość o umowie Magny spadły w Mediolanie o 5,4 proc.

Magna wie jak się robi samochody

Spółka kanadyjsko-austriacka Magna ma doświadczenie w produkcji części i podzespołów do samochodów. Montuje w Austrii SUV-a BMW X3. Zatrudnia ponad 200 tys. osób na całym świecie. Kieruje nią zarząd, który rozmawiał w Berlinie w ojczystym języku Goethego.

Magna chce „tylko” 4,5 mld euro gwarancji kredytowych, gdy Fiat żądał aż 6 mld euro.

W piątek w stolicy Niemiec trwały przez cały dzień gorączkowe rozmowy prezesa spółki Magna Franka Stronacha z przedstawicielami GM i ministerstwa skarbu USA. Zdaniem rzecznika rządu niemieckiego Thomasa Stega mogły zakończyć się powodzeniem, bo „strony miały coś sensownego do zaprezentowania”.

- Jestem pewien, że Magna i GM dojdą do porozumienia - zapewniał wcześniej minister gospodarki Nadrenii–Palatynatu Hendrik Hering. – GM wykorzystał moment, że Fiat wycofał się i podniósł cenę. Najważniejsze, że w końcu strony dogadały się - podsumował.

Robotnicy na ratunek Opla

Zdenerwowani przeciągającymi się rokowaniami pracownicy Opla przygotowywali własny plan ratowania firmy. - Jeżeli upadną wszystkie propozycje, pracownicy Opla i dealerzy przedstawią własną ofertę - mówił dziennikowi „Frankfurter Allgemeine Zeitung” szef związków zawodowych w Oplu Klaus Franz.

Chodziło w końcu o los 25 tys. zatrudnionych w czterech fabrykach Opla w Niemczech i kolejnych ponad 25 tys. w innych krajach Europy, w zakładach należących do spółki GM Europe.

W 2008 r. GM Europe wyprodukowała 1,73 mln samochodów, co stanowi 9 proc. rynku na kontynencie. Choć uzyskała przychody 34,4 mld euro, to poniosła stratę przed opodatkowaniem rzędu 1,6 mld euro.

Według Klausa Franza, robotnicy Opla zgodzili się nie tylko dobrowolnie na obniżkę płac, ale obiecali, że w ramach własnych możliwości zbiorą 1 mld euro. Zaś 4 tys. dealerów Opla w Niemczech i innych krajach Europy gotowych było dołożyć kolejne 500 mln euro.

Klaus Franz podkreślał, że pracownicy nie chcieli większościowych udziałów w Oplu. Byli gotowi przystać, aby GM zachował większość akcji. Amerykanie nie poparli rozwiązania. Wiedzieli, że 1 czerwca zarząd GM formalnie wystąpi do sądu o bankructwo (Chapter 11). Wcześniej uczynił to już Chrysler.

Presja na władze

Plan załogi Opla był formą nacisku na władze niemieckie, aby podjęły konkretne decyzje. Zwłaszcza, że minister gospodarki Karl-Theodor zu Guttenberg nie wykluczał wcześniej „kontrolowanego bankructwa” Opla.

Kanclerz Angela Merkel zapowiedziała, że choć bierze je pod uwagę, to „uczyni wszystko, co w jej mocy, aby znaleźć inne wyjście”. – Tylko Amerykanie muszą bliżej z nami kooperować - dodała. Rozmawiała też z premierem Rosji Władimirem Putinem o „współpracy gospodarczej”.

Dobrze wiedziała, że gdyby doszło do bankructwa Opla, Niemcy zarzuciliby rządowi „organizacyjną niekompetencję”. Byłaby to fatalna wizytówka przed wyborami, pisał „Sueddeutsche Zeitung”. Teraz może odetchnąć. Choć do uratowania Opla będą przyznawać się wszyscy.

ikona lupy />
General Motors w Europie / DGP