Irak leży na morzu ropy naftowej - powiedział we wtorek premier Iraku Nuri al-Maliki, inaugurując w Bagdadzie spotkanie, na którym zapadnie decyzja w sprawie udostępnienia obcym firmom sześciu instalacji naftowych i dwóch gazowych.

O uzyskanie kontraktów na eksploatację tych złóż w Iraku ubiega się 31 zagranicznych koncernów, w tym największe zachodnie firmy naftowe.

Proponowane przez władze irackie złoża położone są na południu i północy kraju. Szacuje się, iż znajduje się w nich co najmniej 43 miliardy baryłek ropy. Wśród nich są m.in. bogate pola naftowe Rumaila, których zasoby ocenia się na 17,7 mld baryłek. Zachodni eksperci szacują, iż irackie rezerwy ropy są jednymi z największych na świecie i wynoszą ogółem co najmniej 115 mld baryłek.

O uzyskanie prawa do eksploatacji przez 20 lat pól w Rumaili ubiegają się dwa konsorcja - pierwsze to brytyjski BP PLC wraz z chińskim CNCP; drugie to amerykański gigant naftowy Exxon Mobil i malezyjski Petronas. Natomiast jak do tej pory żaden zagraniczny koncern nie wyraził zainteresowania m.in. oferowanym przez władze polem naftowym w Mansuri w niespokojnej prowincji Dijala.

Rząd Iraku zastrzegł, iż wszystkie kontrakty naftowe muszą uzyskiwać aprobatę rady ministrów, w przeciwnym razie będą nieważne. Przeciwko takim warunkom buntują się Kurdowie z półautonomicznego Kurdystanu, chcący sami decydować o kontraktach a także mieć większe udziały w eksploatacji złóż, znajdujących się na ich terenach.

Reklama