Większość amerykańskich firm, które w ubiegłym roku znalazły się w oku cyklonu, zna już dziś swój los. Ale nie AIG. Lehman Brothers już nie ma. Bear Stearns i Merrill Lynch zostały przejęte. Citigroup i Bank of America otrzymały państwową pomoc i prawdopodobnie przetrwają.
Gigant pod kontrolą
Jednak rok po tym, jak Fed musiał nagiąć zasady, by wyłożyć 85 mld dol. i zapobiec upadkowi największego ubezpieczyciela na świecie, los AIG jest wciąż niepewny. Podczas burzliwego roku gigant musiał działać w warunkach rządowej kontroli, która przyszła wraz z pomocą federalną, i odpowiadać na polityczne ataki związane z polityką płacową, a jednocześnie próbować prowadzić biznes jak zwykle. Niepewność co do przyszłości AIG widać dobrze w cenie jego akcji.
Papiery, które kosztują dziś ułamek tego, co w czasach złotej ery AIG pod rządami Hanka Greenberga, podlegały dzikim wahaniom, bo inwestorzy miotali się między nadzieją a rozpaczą co do przyszłości firmy. A jednak rocznica akcji ratunkowej Fed – pierwszej z serii podobnych operacji, która wymaga, by AIG spłacił część z 80 mld dol., może okazać się kamieniem milowym w burzliwej historii firmy. Z nowym prezesem zarządu i szefem rady nadzorczej AIG ma szansę na opracowanie strategii zadowalającej zarówno rząd, który ma 80-proc. pakiet akcji, jak i innych inwestorów z rynku giełdowego i dłużnego.
Reklama
Jak na razie Robert Benmosche, były szef MetLife, który został prezesem w sierpniu, a potem zaraz wyjechał na wakacje, kieruje firmą ze swojej chorwackiej winnicy Zinfandel. Niektóre z wypowiedzi Benmosche’a wywołały poruszenie zarówno w samej firmie, jak i poza nią. Według informacji Bloomberga miał on powiedzieć, że Andrew Cuomo, prokurator generalny Nowego Jorku, pomylił się niemożliwie, atakując premie w AIG. Jednak Benmosche nie zapomina też o kształtowaniu strategii AIG. Jego najważniejsza jak na razie decyzja to spowolnienie procesu pozbywania się przez nią aktywów.
Pod rządami Edwarda Liddy’ego, poprzednika Benmosche’a, priorytetem AIG była sprzedaż lub wyłączenie ze struktur grupy poszczególnych spółek zależnych możliwie jak najszybciej, by spłacić rząd. Jednak trudna sytuacja na rynkach oznaczała, że ubezpieczyciel ryzykował sprzedaż pereł w koronie po cenach jak na wyprzedaży.
Benmosche stwierdził, że chce poczekać, by uzyskać najlepszą cenę za aktywa AIG. Rząd wydaje się nie sprzeciwiać decyzjom Benmosche’a, choć opóźnienie w sprzedaży aktywów prawdopodobnie zaniepokoi władze. Taktyka Benmosche’a może również ograniczyć idące w miliony dolarów honoraria, płacone przez AIG bankowcom, księgowym i konsultantom, którzy pomagają przy wyprzedaży stulecia, co pozwoli zaoszczędzić pieniądze dla akcjonariuszy.
Znów na plusie
Równolegle nowy szef próbuje odmrozić stosunki grupy z Greenebergiem, który był krytykowany od czasu odejścia z AIG w 2005 roku. Bez względu na to, w jakim tempie będzie się pozbywać aktywów i czy uda się jej naprawić relacje z Greenbergiem, AIG musi udowodnić, że kiedy już spłaci fundusze pomocowe, potrafi przetrwać jako samodzielna, znacznie mniejsza spółka, w dużej mierze skoncentrowana na rynku amerykańskim.
Ostatnie rezultaty wyglądają zachęcająco. AIG, która przez ostatnie sześć kwartałów miała ponad 100 mld dol. strat, w ubiegłym miesiącu podała, że w II kwartale wyszła na plus i zanotowała 1,8 mld dol. zysku. Choć był to w dużej mierze zysk księgowy, pion ubezpieczeń na życie zarobił 1,8 mld dol., wobec 2,4 mld straty przed rokiem, bo zwyżki na rynkach kapitałowych zwiększyły dochody z inwestycji. Pion ubezpieczeń pozażyciowych skurczył o 20 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym z powodu mniejszych przychodów ze składek, ale podobne wyniki zanotowali też jego konkurenci. Nie widać, by kłopoty AIG skłoniły klientów lub pracowników do masowej ucieczki.