Kanclerz Niemiec Angeli Merkel zaczyna się spieszyć. Na szczyt Unii Europejskiej w Brukseli 29-30 października chce pojechać już z szefem FDP Guido Westerwellem, jako nowym ministrem spraw zagranicznych. Ale rozmowy w sprawie koalicji między CDU, jej siostrzaną CSU z Bawarii oraz FDP nie idą gładko z racji różnic na tle gospodarczym.

FDP żąda szczegółowego przeglądu finansów państwa, aby określić sposoby obniżki podatków, z którym to hasłem ta liberalna partia szła na wybory. Chce wiedzieć, czy nie występują jakieś zobowiązania państwa, które mogłyby zagrozić budżetowi.

Co prawda ważny polityk FDP Rainer Bruederle, który może być ministrem gospodarki mówi, że chodzi o „przyjazny, otwarty audyt”, ale kanclerz Merkel jest zdecydowanie przeciw. Dlatego kluczowy polityk CDU z Badenii-Wirtembergii Guenther Oettinger sugeruje, że „FDP musi spuścić nieco z tonu i zrezygnować z pewnych planów”.

W najbliższych tygodniach wyjaśni się, jakie będą cięcia i jak szybko nastąpią. CSU też chce obniżki podatków w 2011 r., ale Merkel odmawia podania konkretnej daty.

FDP nie zażąda radykalnej zmiany sytemu podatkowego, ale może domagać się ograniczenia przywilejów podatkowych związanych z opieką nad dziećmi. Szef partii Guido Westerwelle już wcześniej krytykował reformy systemu opieki zdrowotnej, a teraz naciska na bardziej radykalne reformy w gospodarce, które powinny przyspieszyć tempo wzrostu.

Reklama

Firmy zwalniają, bo nie ma zamówień

We wrześniu bezrobocie w Niemczech wzrosło do 3,46 mln osób. To wyraźny znak dla tworzącej się koalicji, że kryzys jeszcze nie minął. - Rynek pracy wszedł właśnie w kruchą fazę - mówi Carsten Brzeski, ekonomista banku ING Group w Brukseli. – Nadchodzi pierwsza fala, gdyż kończą się krótkoterminowe kontrakty o pracę – dodaje.

Zwalniają znane firmy: Jenoptik, BASF czy Siemens. Ostatni z racji spadku zamówień o 20 proc. zwolnił w należącej doń firmie Osram 5 tys. ludzi. W najbliższym czasie zamówienia skurczą się o kolejne 5 proc. i z 420 tys. zatrudnionych w całym koncernie pozostanie tylko 400 tys. osób. W I kwartale br. PKB w skali roku spadł o 6,7 proc., a w kolejnych trzech miesiącach o 5,9 proc. Na koniec roku niemiecka gospodarka może być mniejsza o 5,2 proc.

Inne wskaźniki gospodarki niemieckiej wypadają lepiej. Jak podał 24 września monachijski instytut Ifo, indeks zaufania biznesu skoczył nawet do 91,3 pkt. Poprawił się też wskaźnik zaufania konsumentów, który jest najwyższy od 16 miesięcy. Jednak wiceprezes Bundesbanku Franz-Christoph Zeitler ostrzega: „Chociaż pojawiły się sygnały odbudowy, to kryzys nie minął i upłyną lata, nim powrócimy do poprzednich poziomów gospodarki”.

Dziurawe finanse państwa

Przed nową ekipa stoi zadania pilnego uporania się z dziurawymi finansami państwa. Rząd zamierza w 2010 r. pożyczyć aż 329 mld euro, aby zwiększyć wydatki stymulujące obudowę gospodarki. Tymczasem FDP mówi o obniżce podatków o 35 mld euro. Trudno pogodzić oba cele.

Zdaniem Otto Fricke z FDP, szefa komisji budżetowej w poprzednim parlamencie, „to właśnie obniżka podatków dla klasy średniej jest sprawą najważniejszą”, gdyż „przeciętny Schmidt najbardziej cierpi przez obecnie obowiązujący system podatkowy” i kanclerz Merkel „musi znaleźć jakieś rozwiązanie”. Merkel musi także zaspokoić żądania swojej siostrzanej CSU, która chce obniżki podatków i uproszczenia systemu do trzech progów: 10, 25 i 35 proc.

Dlatego zdaniem Tilmana Mayera, szefa bońskiego Instytutu nauk Politycznych, „Merkel nie powinna mieć złudzeń: ten sojusz zaistniał tylko dzięki dobrym wynikom FDP. Dlatego Westerwelle będzie mówił pełnym głosem i domagał się realizacji obietnic złożonych w kampanii”.

Potwierdza to Hans-Juergen Hoffmann, kierujący berlińską agencją sondażową Psephos. - Merkel nie powinna ani na moment myśleć, że jej partner kolacyjny godzi się na rolę maskotki. To główny gracz nowej kolacji pani kanclerz – mówi Hoffmann.

Dlatego coraz częściej sama Merkel, jak i jej koledzy z partii mówią o pewnej zmianie kierunku polityki ekonomicznej z socjalnego, co był zrozumiale we współrządzeniu z SDP, na bardziej prorynkowy. – Musimy położyć większy nacisk na kompetencje w polityce gospodarczej – mówi Michael Fuchs z CDU, który zajmuje się potrzebami firm średniej wielkości. – Zbyt mocno przywiązaliśmy się do socjalnego kierunku działań - dodaje.

Trudne wyzwania

Ale przyszły rząd niemiecki stoi przed wyzwaniami, z których największym jest poradzenie sobie z puchnącym w oczach długiem państwa. Setki mld euro wydano na wsparcie banków i programy stymulujące (BaFin, organ kontrolny niemieckich banków, szacuje „złe kredyty” na 800 mld euro). Dług rządu federalnego wzrośnie o ponad 300 mld euro do 2013 r. - twierdzą eksperci. Zadłużenie kraju zbliża się do gigantycznej kwoty 2 bilionów euro i będzie stanowić już 80 proc. PKB Niemiec w nadchodzących latach. Dlatego obniżka podatków może być raczej kosmetyczna.

Nowy rząd pokłada duże nadzieje, że odbudowa gospodarki będzie na tyle silna, iż szybko wzrosną wpływy z podatków, co ulży finansom państwa. Ale to nie wystarczy, aby sprostać przyjętym już ograniczeniom wydatków w najbliższych latach. Przyszły minister finansów musi zaoszczędzić ok. 40 mld euro w latach 2011-2016. Prowadzą do tego trzy drogi: cięcie wydatków, wyższe podatki, albo mieszanina obu. Doświadczenie uczy, że ostatnia jest najbardziej prawdopodobna. Rząd obetnie więc różne subsydia, ale może też podnieść w najbliższej przyszłości podatek VAT.

„Nowy rząd nie wprowadzi więc radykalnych zmian”- pisze tygodnik „Der Spiegel”. „Pomimo kryzysu ekonomicznego, Niemcy nie są w dramatycznej potrzebie wprowadzania reform, jak były na początku obecnej dekady. Niemieckie firmy są konkurencyjne na rynkach międzynarodowych. System opieki społecznej jest w lepszym stanie, niż 10 lat temu, głównie z racji reform poprzedniego rządu pod kierunkiem SPD” - dodaje.

Mimo gigantycznego zadłużenia, stan niemieckich finansów jest solidny w porównaniu z innymi krajami. Wielka Brytania czy USA mają wyższe deficyty. Warunki nowa ekipa ma więc sprzyjające. Ale to nie znaczy, że nie powinna nic robić. Ostrzeżeniem niech będzie los konserwatywnego rządu z udziałem FDP, gdy kanclerzem był Helmut Kohl. Został w 1998 r. przegoniony głosami wyborców, gdy okazało się, że zawalił finanse państwa, rozchwiał system opieki społecznej i przeregulował rynek pracy.