Analitycy, nie mają wątpliwości: w tym roku nikomu nie będzie zależeć na osłabieniu złotego. Ci inwestorzy, którzy kupili polskie aktywa, będą zainteresowani umocnieniem naszej waluty, bo dodatkowo zarobią na korzystnej różnicy kursowej.
Ministerstwo Finansów także – bo mocniejszy złoty to korzystniejsza wycena zagranicznej części długu publicznego i mniejsze ryzyko przekroczenia pierwszego progu ostrożnościowego, czyli 50 proc. PKB. – Rynek będzie grał w jedną stronę. Wszystko wskazuje na to, że złoty zyska. Na koniec roku zaplanowano duże prywatyzacje spółek z branży energetycznej – to może spowodować dodatkowy napływ walut na rynek i zadziała umacniająco na złotego – mówi Marek Wołos z TMS Brokers.
Nie zapowiada się, żeby Ministerstwo Finansów było bardzo zainteresowane wzmocnieniem złotego w tym roku. Jeśli dług publiczny w tym roku przekroczy pierwszy próg ostrożnościowy – czyli 50 proc. PKB – konsekwencje tego nie będą zbyt dotkliwe. – Kurs złotego na koniec roku nie będzie miał jakiegoś istotnego wpływu na politykę fiskalną. On będzie miał o wiele większe znaczenie w przyszłym roku, gdy realna będzie groźba wzrostu długu ponad 55 proc. PKB – ocenia Przemysław Kwiecień, analityk X-Trade Brokers.

Nerwowy grudzień 2010 r.

Według naszych rozmówców presja na złotego będzie coraz większa wraz z narastaniem zadłużenia w przyszłym roku. Co prawda oficjalne dane o długu publicznym za 2010 rok będą znane dopiero wiosną 2011 roku, ale już w drugiej połowie roku będzie można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, czy zadłużenie wymyka się spod kontroli, czy nie – choćby na podstawie realizacji programu prywatyzacji. Rynek będzie wyceniał to ryzyko i niewykluczone, że zechce sprawdzić, jak bardzo polski rząd jest zdeterminowany, by utrzymać dług poniżej drugiego progu ostrożnościowego.
Reklama

Drugi próg bezpieczeństwa

– To może zadziałać jak samospełniająca się prognoza. Jeśli rynek dojdzie do wniosku, że nie uda się przeprowadzić prywatyzacji w zakładanej skali, a to z kolei spowoduje realną groźbę przekroczenia przez dług progu 55 proc. PKB, wówczas złoty osłabnie. A to spowoduje, że dług rzeczywiście przekroczy tę barierę – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Invest Banku. Przedstawiciele rządu wielokrotnie powtarzali, że utrzymanie długu poniżej drugiego progu to priorytet. Jeśli ta bariera pęknie, to wówczas budżet na 2012 rok najprawdopodobniej będzie musiał być zrównoważony, płace w budżetówce zostaną zamrożone, a waloryzacja emerytur i rent – niepełna.
– Nie można wykluczyć, że niektórzy inwestorzy będą chcieli wykorzystać ryzyko związane z długiem do dodatkowej spekulacji – mówi Przemysław Kwiecień. Dla wyliczeń długu publicznego kluczowy będzie ostatni fixing NBP w roku. I dlatego eksperci zakładają, że wyjątkowo nerwowy może być IV kwartał 2010 r., a zwłaszcza grudzień. – W takich momentach zawsze rośnie ryzyko spekulacyjnej gry. Jeśli powszechnie wiadomo o wpływie kursu walutowego z określonego dnia na wycenę jakichś aktywów albo – jak w tym przypadku – wielkości długu, wówczas zawsze mogą się znaleźć na rynku siły, które będą próbowały dokonać jakichś przesunięć – ocenia Marek Wołos.
Analitycy mówią, że Ministerstwo Finansów musi być świadome tego ryzyka. I może się włączyć do tej gry. – Żeby mieć odpowiednio wysoką wartość złotego do pewnych wyliczeń, MF może zacząć sprzedawać waluty. To będzie tym bardziej prawdopodobne, jeśli wielkość długu publicznego będzie na granicy progu. Wtedy możemy być świadkami takich prób. Bo rząd zrobi wszystko, żeby uniknąć przykrych konsekwencji wzrostu zadłużenia – mówi Przemysław Kwiecień.

MF będzie miało czym grać

O tym, że interwencja MF może być skuteczna, rynek przekonał się w lutym tego roku. Gdy kurs euro zmierzał w kierunku 5 zł, ministerstwo – za pośrednictwem BGK – sprzedało przez rynek środki pozyskane z Unii Europejskiej. To wystarczyło, by zatrzymać osłabienie naszej waluty i odwrócić trend. Ministerstwo nigdy nie ujawniło, jaką kwotę puściło na rynek, ale analitycy wielokrotnie podkreślali, że sama świadomość obecności takiego gracza podziałała na innych jak zimny prysznic.
Wiele wskazuje na to, że w przyszłym roku resort będzie miał czym straszyć spekulantów. Na koniec września na rachunkach walutowych MF było 4,6 mld euro. Resort już teraz zapowiada zwiększenie emisji obligacji na rynkach zagranicznych. Jeszcze w tym roku na sprzedaż mają pójść m.in. papiery za 1 mld euro. W przyszłym roku wartość emisji zagranicznych ma wzrosnąć do ponad 13 mld zł z około 11,5 mld zł w tym roku – przy czym MF zakłada umocnienie złotego, co oznacza, że podaż w walutach będzie rosła jeszcze szybciej niż w ujęciu złotowym. Rząd zamierza też więcej pozyskać z kredytów zagranicznych. Ma to być niemal 8 mld zł wobec 6,4 mld zł w tym roku.
Przede wszystkim jednak Polska będzie pozyskiwać środki z Unii Europejskiej. W przyszłym roku ma to być niemal równowartość około 35 mld zł netto. Według Jakuba Borowskiego to właśnie pieniądze z UE mogą być głównym instrumentem MF w kontrolowaniu wartości złotego. – Jeśli tylko inwestorzy będą przekonani, że rząd będzie działał konsekwentnie i odpowiednio długo, to taka operacja może zakończyć się sukcesem. Gdyby z wyprzedzeniem oficjalnie ogłosił zamiar wymiany środków z UE na rynku i robił to ostrożnie, by nie doprowadzić do zaburzeń kursu, mógłby osiągnąć cel – mówi ekonomista Invest Banku.
Zdaniem Przemysława Kwietnia interwencje rynkowe rządu byłyby skuteczne – ale na krótko. – Być może w jakimś konkretnym dniu udałoby się osiągnąć pożądany efekt na rynku. Ale z pewnością nie zmieniłoby to trendu ani nie rozwiązało problemu długu. Takie metody można wykorzystywać do manipulacji wskaźnikami, ale chyba nie tędy droga – mówi analityk X-Trade Brokers.