Sięgacie do kieszeni emerytów, by ratować budżet.

LUDWIK KOTECKI*:
Nie. Sięgamy trochę do kieszeni OFE, ale tak naprawdę, nie na swoją, czyli budżetu, rzecz, ale przyszłego emeryta.
Co miałby zyskać emeryt na przesunięciu do ZUS części jego składki?
Reklama
Opłaty dla OFE z tytułu administrowania tymi pieniędzmi to przeciętnie 47 złotych rocznie od każdego ubezpieczonego. Czyli ten ruch to 4 – 5 tysięcy złotych więcej kapitału zgromadzonego odpowiednio po 35 lub 40 latach oszczędzania w drugim filarze.
A to nie dorabianie tezy do kłopotów budżetowych?
To jest ruch racjonalizujący. Bo dziś jest błędne koło. Budżet daje pieniądze ZUS, by ten dał OFE, by fundusze mogły za to kupić obligacje, które wyemituje skarb państwa na ten cel. Tu koło się zamyka. A fundusze jeszcze dostają od tego prowizje. Dlatego chcemy to uprościć. Dla sytuacji finansów i tak najważniejszy będzie plan konsolidacji finansów i rozwoju, który zostanie ogłoszony do końca roku.
Ale czy przesunięcie tej części składki do ZUS to nie demontaż systemu?
Ale ich zarządzanie tą składką i tak polegało na zarządzaniu obligacjami. Czyli tak naprawdę kupowali emerytowi zobowiązanie Skarbu Państwa. Takim samym zobowiązaniem jest konto w ZUS. Dziś chcemy to zmienić, bo za taką operację nie warto ponosić takich kosztów. Kowalski płaci dwa razy. Raz PTE prowizję i opłatę za zarządzanie składkami, a drugi raz poprzez podatki, które idą na obsługę obligacji kupowanych przez OFE. To ekonomicznie nieracjonalne, nieuzasadnione, wręcz niemoralne.
Ale logiczne jest pytanie, że skoro teraz wyjmujecie 60 proc. procent składki, to czy nie będzie następnego kroku?
Nie. Bo to nie jest zmiana, tylko racjonalizacja oszczędzająca 60 proc. kosztów ponoszonych przez składkowiczów.
OFE argumentuje inaczej. Że skoro wyjmujecie dużą część składki, to oni muszą zmienić strategię inwestowania.
Ale nie zmieniamy zasad wydawania pozostałych 40 proc. składki. Mogą robić tak jak dotychczas, właściwie reagując na zmiany koniunktury. Z punktu widzenia całości składki poza redukcją kosztów nic się nie zmieni.
*Ludwik Kotecki,
wiceminister finansów