Raporty makro były w najlepszym razie mieszane. Bilans handlowy we wrześniu pokazał duży i do tego nieoczekiwany wzrost deficytu z 30,7 do 36,5 mld USD. Wzrost o 18,2 procent był największy od 10 lat. Za pozytyw wzięto jednak to, że import wzrósł o 5,8 procent – największy miesięczny wzrost od marca 1993. Powodem tego dużego wzrostu jest zapewne ożywienie gospodarki USA. Zasmucić jednak musiała z cała pewnością publikacja indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan (dane wstępne). Spadł on ponownie do poziomu najniższego od 3 miesięcy (66 pkt.). To wynik bardzo słabego rynku pracy, co może tylko i wyłącznie martwić. Wielu ekonomistów (słusznie) twierdzi, że słaby rynek pracy bardzo będzie szkodził gospodarce USA.

Na rynek akcji napływały przede wszystkim informacje ze spółek. Po czwartkowej sesji raport kwartalny opublikował Walt Disney – był lepszy od prognoz i akcje drożały. Publikowany przed sesją raport kwartalny sieci sprzedaży detalicznej JC Penney był zgodny z oczekiwaniami rynku, a prognozy na ten rok zostały podniesione. Ucieszyły też wyniki kwartalne Abercrombie & Fitch (też sieć sprzedaży detalicznej). Podkreślić trzeba, że sprzedaż była dosyć słaba, a dobrze wyglądała jedynie na tle jeszcze słabszych prognoz. Pomagały też rekomendacje: Oppenheimer podniósł ją dla Juniper Networks, a Goldman Sachs dla Goodyear.

Jak widać powody do kupna akcji były bardzo słabe, a jednak indeksy od początku sesji rosły, a na dwie godziny przed końcem handlu S&P 500 znowu usiłował atakować opór na 1.100 pkt. Atak był znowu nieudany. Indeks odbił się i wydawało się, że dzień zakończymy bardzo małym wzrostem indeksów, czyli po prostu odbiciem. Jednak końcówka znowu przyniosła wzrosty, dzięki czemu S&P 500 wzrósł o solidne 0,6 proc. Po danych o indeksie nastroju takie zakończenie może być traktowane wyłącznie jako „bycze”.

GPW rozpoczęła piątkowa sesję niewielkimi spadkami indeksów. Nie pomagały bykom raporty KGHM i PKN Orlen, czyli spółek, które w istotny sposób wpływają na wartość indeksu. KGHM zawiódł, a PKN opublikował wynik nieco lepszy od oczekiwań, ale zdecydowanie nie rewelacyjny. Jednak zarówno spadki ich kursów jak i całego indeksu były bardzo ograniczone (około jeden procent). Gracze czekali na wyjaśnienie sytuacji w USA, a ponieważ kontrakty na amerykańskie indeksy rosły to podaż nie miała pretekstu do przeprowadzenia mocnego ataku.

Reklama

Od południa skala spadków zaczęła się zmniejszać. Niewiele już z nich zostało, ale to nie było ostatnie słowo podaży. Na innych giełdach indeksy zaczęły się osuwać, a to szkodziło również GPW. Przed pobudką w USA i przed publikacją danych makro spadki w Europie i w Polsce były już całkiem solidne. Dziwić mogło jednak zachowanie naszego rynku po publikacji danych o wzroście importu w USA. Na innych giełdach indeksy odbijały, a u nas po chwilowym odbiciu indeks znowu się załamał. Nadal najmocniej szkodziła trójka: Pekao, PKN, KGHM (w różnej kolejności). Końcówka sesji była bardzo słaba – WIG20 spadł o 1,55 proc. Jak się potem okazało – zupełnie niepotrzebnie. Byczy obraz rynku się nie zmienił.