Margaret Thatcher została premierem Wielkiej Brytanii 4 maja 1979 roku i pozostała na tym stanowisku przez 11 lat. Jej rząd przekształcił politykę Wielkiej Brytanii i, po wyborze prezydenta Ronalda Reagana na prezydenta USA w 1980 roku, ta dwójka zmieniła świat. Po największym kryzysie finansowym od lat 1930., który skoncentrował się przede wszystkim na Wielkiej Brytanii i USA, ciśnie się na usta pytanie, co pozostało dzisiaj po rewolucji Thatcher?

Thatcher, nosząca obecnie tytuł Lady, objęła władzę zamierzając powstrzymać upadek kraju charakteryzujący się wysoką inflacją, niskim wzrostem i wojowniczością związków zawodowych. Jej rząd przeforsował kontrolę monetarną, deregulację, zwłaszcza sektora finansowego, liberalizację rynku pracy i prywatyzację. Rządy laburzystowskie po 1997 roku nie odżegnały się od tej polityki, lecz oparły się na jej fundamentach. Laburzyści zwiększyli wprawdzie wydatki publiczne, ale nie zbyt mocno: w latach 2007 –2008 wydatki te były niższe od tych, jakimi zawiadywała Thatcher aż do 1988-89 roku. Laburzyści porzucili natomiast aktywną politykę fiskalną, wyznaczyli cel inflacyjny, wprowadzili niezależność banku centralnego i popierali żywotność sektora finansowego.

Świat się zmienił. Państwo zostało zmuszone do ratowania sektora finansowego przed wybuchem. Zniknęła stabilność makroekonomiczna: w trzecim kwartale 2009 roku produkt krajowy brutto Wielkiej Brytanii był o 10 proc. poniżej tego poziomu, gdzie mógłby się znajdować, gdyby trend zapoczątkowany w 1991 roku – roczne tempo wzrostu PKB rządu 3 proc. – trwał do początku 2008 roku. Pojawił się ogromny deficyt fiskalny: bieżące wydatki na ten rok finansowe zostały zafiksowane w budżecie w marcu 2009 roku na poziomie o 3 proc. wyższym niż prognozowano to rok wcześniej, ale prognoza PKB byłs o 9 proc. niższa, a bieżące wpływy niższe o 18 proc. Ostatni krach w największym stopniu wyjaśnia wielkość deficytu, zarówno obecną, jak i prognozowaną.

Przeminęły, jak się wydaje, szybki wzrost i wysoka rentowność sektora finansowego. Ulotniło się także założenie, ze rząd powinien po prostu schodzić rynkom z drogi. Toteż, jak wiele zostało z przeświadczenia, że te reformy na trwałe wzmocniły brytyjską gospodarkę?

Reklama

Po pierwsze, nawet podczas recesji brytyjskie PKB rosło znacznie więcej niż w wielkich krajach kontynentu europejskiego czy Japonii. Między pierwszym kwartałem 1991 roku a trzecim kwartałem 2009 roku PKB Wielkiej Brytanii zwiększyło się o 48 proc, wobec 35 proc. we Francji, 22 proc. w Niemczech, 19 proc. we Włoszech i 16 proc. w Japonii. W grupie siedmiu najbogatszych krajów tylko USA i Kanada wyprzedziły Wielką Brytanię, ze wzrostem PKB, odpowiednio, o 63 proc. i 60 proc.



Po drugie, część z tych dokonań z pewnością okaże się mirażem. Jeśli trend wzrostowy Wielkiej Brytanii nie spadnie poniżej tempa obserwowanego u europejskich partnerów i w Japonii pomiędzy 1991 rokiem i początkiem kryzysu (1,1 proc. w Japonii, 1,5 proc. w Niemczech i Włoszech i 2,1 proc. we Francji, albo gdyby wyniki tych państw znacznie się poprawiły (co jest nieprawdopodobne), Wielka Brytania utrzyma większość przewagi, jaką zdobyła w dobie ekspansji. Era reform z pewnością nie było straty czasu.

Po trzecie, stabilizacja w oczywisty sposób nie poszła dostatecznie daleko.
W szczególności fiskalne dług przed kryzysem – około 40 proc. PKB – i deficyt na rachunku bieżącym były zbyt wysokie, aby kraj miał odpowiednie pole manewru, jakiego potrzebował. To może mieści bolesne skutki. Istnieje ryzyko, że Wielką Brytanie czeka teraz 20 chudych lat – dziesięć, aby deficyt znalazł się pod kontrolą i kolejne dziesięć dla obniżenia długu do poziomu, kiedy dopiero się zaczynał.

Reasumując, aby uniknąć tak bolesnego obrotu rzeczy, są tylko dwie alternatywy: katastrofalna inflacja lub przywrócenie wzrostu gospodarczego. Im szybszy będzie wzrost, tym łatwiej będzie można zapanować nad kryzysem fiskalnym.

Najmniej trudności mogłaby zrodzić droga do wzrostu, wynikająca z desperackiej nadziei, że luźna polityka monetarna prowadzona na świecie pozwoli na to, aby odrodzony, lecz w większości niezreformowany, sektor finansowy pobudzi rozwój brytyjskiej gospodarki. Byłoby to jednak niebezpieczne z ekonomicznego punktu widzenia (ze względu na niestabilność) i fiskalnego – z uwagi na potencjalne koszty. Wielka Brytania ledwo jest w stanie zabezpieczyć swój obecny sektor finansowy, nie mówiąc już o bardziej obszernym.

Rozwiązania trzeba szukać gdzie indziej: w zorientowanej na wzrost polityce, która zachęci do powstania bardziej zdywersyfikowanej gospodarki. Należy do tego dążyć nie poprzez ukrócenie rynków, lecz przez ich wspieranie i pilotowanie. Cięcia fiskalne nie mogą dotyczyć dziedzin, które mogą okazać się wsparciem dla wzrostu, jak infrastruktura oraz badania i rozwój (R&D). Muszą wzrosnąć zarówno oszczędności, jak i inwestycje. Polityka imigracyjna powinna być nastawiona na tych, którzy mogą się przyczynić do wzrostu. Wobec zadłużenia gospodarstw domowych, większa uwagę należy przywiązywać do aktywności, która polega na świadczeniu usług dla światowych rynków.

Era Thatcher i post-Thatcherowska nie zostały zmarnowane. Ale Wielka Brytania była zbyt zadowolona z siebie w tłustych latach, mniej koncentrując się na tym, w którą stronę rynki popychają gospodarkę oraz na faktycznym stanie finansów publicznych. Przegrzane rynki finansowe są niebezpiecznym przewodnikiem po gospodarce, jak wcześniej dowodził Keynes, a fiskalne pozycje muszą być również oceniane z wielką ostrożnością. Od polityków potrzebujemy tylko jednego – koncentracji na wzroście gospodarczym. To jedyna znośna droga do opanowania szoku.

ikona lupy />
Margaret Thatcher / Bloomberg