- Z naszych danych wynika, że 1,62 mln Polaków ma problemy z terminową spłatą zobowiązań finansowych - mówi Mariusz Hildebrand, prezes zarządu InfoMonitor Biuro Informacji Gospodarczej S.A. W minionych trzech miesiącach przybyło ich ponad 155 tys. czyli 10,5 proc. Zaś kwota zadłużenia podskoczyła aż o 2,25 mld zł. – W ciągu ostatniego roku niespłacone zadłużenie wzrosło o 76 proc., podczas gdy rok wcześniej wzrost ten wyniósł 45 proc. - dodaje.

Na kwotę zaległych płatności składają się zobowiązania wynikające z niespłacanych kredytów bankowych, pożyczek, opłat leasingowych, ale także opłat za media, usługi telekomunikacyjne, czynsze za mieszkania czy należności alimentacyjne. Jest kilka powodów wzrostu niespłacanego zadłużenia. - Po pierwsze mieliśmy spowolnienie gospodarcze. Po drugie jest to element, który wynika z procesów gospodarki, zwolnień grupowych. Te elementy się na siebie nakładają w kontekście zwiększenia negatywnego zadłużenia, nie spłacamy swoich zobowiązań – podkreśla prezes Hildebrand.

Problemy z terminowym regulowaniem płatności częściej mają mężczyźni niż kobiety. Stanowią aż 60 proc. uwikłanych, przy kwotach przekraczających 10 tys. zł nawet 66 proc. Nie zmienia się również struktura regionalna zaległego zadłużenia. Najwięcej niespłaconych długów mają mieszkańcy Śląska i Mazowsza - odpowiednio 2,43 mld i 1,95 mld zł. Średnia kwota zaległego zadłużenia wynosiła w sierpniu br. 8809 zł, co oznacza, że w ostatnim kwartale wzrosła o 606 zł czyli 7,38 proc..

Najwięcej osób ma niespłacone długi w przedziale 2001-5000 zł. Niemal połowa (48 proc.) to „drobni dłużnicy”, których długi nie przekraczają 2000 zł. Ale są i rekordziści, np. na Mazowszu ogólna suma długów jednego z biznesmenów wynosi ponad 79 mln zł. Kwota zadłużenia drugiej na liście osoby jest zdecydowanie mniejsza, bo „zaledwie” 32 mln zł, natomiast trzeciej sięga 12 mln zł. – We wszystkich przypadkach źródłem zadłużenia się są niespłacone kredyty na zakup towarów, usług , papierów wartościowych oraz pożyczki i kredyty mieszkaniowe – wskazuje Hildebrand.

Reklama



- W tej chwili banki udzielają o połowę mniej kredytów mieszkaniowych niż w szczycie hossy latem 2008 r. i ok. 1/3 mniej kredytów gotówkowych i ratalnych. Jest to spowodowane zmianami po stronie popytu, jak i podaży. Ludzie w niepewnej sytuacji mają mniejszą skłonność do zadłużania, a banki zaostrzyły kryteria udzielania kredytów. Jednak kredyty udzielone w okresie hossy w 2008 r. spłacają się znacznie gorzej niż udzielone wcześniej. Notujemy opóźnienia w spłacie na 9 proc. tych rachunków, gdy w poprzedzającym okresie tylko na 6-7proc. Jest to skutek rozluźnienia przez banki kryteriów udzielania kredytów w 2008 r. oraz pogorszenia się koniunktury w gospodarce - mówi Andrzej Topiński, gł. ekonomista BIK.

- Wydaje się jednak, że skala pogorszenia jakości jest mniejsza niż miało to miejsce w spowolnieniu gospodarki na początku dekady. Niemniej portfel kredytowy z hossy się psuje i pewnie będzie się psuł dalej, ponieważ część kredytów zagrożonych jest jeszcze nieujawniona. Część osób tzw. przekredytowanych roluje swoje zadłużenie zaciąganiem nowych kredytów i liczba takich osób systematycznie rośnie - dodaje.

Każdy ma możliwość sprawdzenia raz na pół roku bezpłatnie czy znalazł się w Centralnej Ewidencji Dłużników w BIG InfoMonitor oraz w Biurze Informacji Kredytowej, a także kto i jaką informację umieścił na jego temat. Jeśli okaże się, że dane są błędne lub nieprawdziwe, należy zgłosić się do firmy, która taką informację przekazała z żądaniem weryfikacji danych. Każdy podmiot zgłaszający dłużników do firmy InfoMonitor ma obowiązek uaktualniania informacji pod groźbą kary. – Ani InfoMonitor ani BIK nie mogą bez zlecenia od podmiotu zgłaszającego dane samodzielnie lub na wniosek dłużnika dokonywać korekty - podkreśla wiceprezes Marcin Wyrzycki.



ikona lupy />
Ilu Polaków zalega z rachunkami / Forsal.pl
ikona lupy />
Zaległości w płatnościach / Forsal.pl