Dziś na początku notowań w Warszawie za euro płacono prawie 4,09 złotego, zaś za dolara niemal 2,90 złotego. Tak słabe otwarcie to przede wszystkim reakcja na wczorajsze zachowanie amerykańskich giełd, które utemperowały apetyty inwestorów na rynkach walut wschodzących. Przypomnijmy, iż prezydent Barack Obama zaskoczył rynek propozycjami dla sektora bankowego. Amerykański prezydent nie tylko powtórzył zapowiedź dodatkowego podatku dla największych banków (o aktywach powyżej 50 mld USD), ale zapowiedział ponowne rozdzielenie działalności inwestycyjnej od detalicznej. Te rozwiązania, sugerowane przez byłego prezesa Fed, Paula Volckera, byłyby ciosem przede wszystkim dla amerykańskich gigantów detalicznych z silnymi ramionami inwestycyjnymi. Ucierpiałyby przede wszystkim JP Morgan, Citigroup i Bank of America. Goldman Sachs i Morgan Stanley musiałyby oddać nabyty niedawno status banku komercyjnego (i tym samym odciąć się od ewentualnej pomocy ze strony Fed), ale w pewnych okolicznościach rozwiązanie to mogłoby być dla nich nawet korzystne (dalszy spadek konkurencji w bankowości inwestycyjnej). Na pierwszy rzut oka wiadomość wydaje się fatalna i sugerująca silną przecenę banków. Należy wziąć poprawkę jednak na kilka czynników. Po pierwsze, furia prezydenta może być populistycznym popisem po przegranych lokalnych wyborach, które zmieniają układ sił w Senacie. Trudno oczekiwać, aby Republikanie poparli tak daleko idące zmiany. Po drugie, warto pamiętać, iż po poprzednim kryzysie (z początku minionej dekady), instytucje finansowe również były pod pręgierzem, a część z nich wypłaciła nawet odszkodowania, co nie przeszkodziło im później notować rekordowych zysków, jak i nie zapobiegło kolejnemu kryzysowi. Może się zatem okazać, iż groźby prezydenta będą spełnione tylko w niewielkim stopniu, a obecna przecena będzie potrzebnym oddechem przed dalszymi wzrostami cen akcji banków.

Wyhamowanie spadków na rynkach akcji w Europie Zachodniej oraz powolne odrabianie strat przez euro względem dolara sprawiają, że złoty również powoli się umacnia. Tuż po godzinie 12.00 euro kosztuje 4,08 złotego, dolar zaś 2,8840 złotego. To czy czeka nas jeszcze większy ruch w tym tygodniu zależeć będzie w dużym stopniu od otwarcia na Wall Street (15.30), które z kolei może zostać uwarunkowane publikacją wyników General Electric.