Wprowadzenie reguły budżetowej może przynieść już w pierwszym roku jej funkcjonowania oszczędności rzędu 10 mld zł. "Zaproponujemy regułę wydatkową, zgodnie z którą nasze decyzje o wydawaniu pieniędzy nie będą przekraczały poziomu 1 proc. plus inflacja przez najbliższych kilka lat i będzie to ustawowe ograniczenie. Zakładamy, że wzrost już w roku 2010 będzie wyraźnie większy niż 1 proc. i to w jakimś sensie najlepiej ilustruje cel, jaki chcemy osiągnąć" - powiedział premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej, prezentując "Plan rozwoju i konsolidacji finansów 2010-2011".

"Chcemy wzrost wykorzystać do zatrzymania procesu zadłużania się. Ja nie mam złudzeń: w ciągu trzech lat nie obniżymy nominalnie poziomu zadłużenia, ale możemy zatrzymać proces dynamicznego zadłużania się. Możemy dzięki temu obniżać deficyt" - tłumaczył szef rządu.

Jeśli nie stanie się ona ustawą, rząd i tak będzie ją stosował, podkreślił premier. "Będziemy tę regułę chcieli stosować do osiągnięcia kryterium z Maastricht. Po osiągnięciu tego progu 3 proc. deficytu będziemy proponowali regułę budżetową, która nie będzie tak restrykcyjna, ale która będzie także wiązała wysokość wydatków z realnymi możliwościami, ze wzrostem" - powiedział też Tusk.

Minister finansów Jacek Rostowski dodał, że reguła budżetowa będzie oznaczała powolniejszy wzrost wydatków budżetowych i także będzie zapisana w Ustawie o finansach publicznych. "Wydatki budżetowe będą rosły nieco mniej szybko niż gospodarka rosła przez poprzednie 5-6 lat" - powiedział minister finansów. W "Planie…" napisano ponadto, że "będzie ona miała charakter antycykliczny, będzie oparta w części realnej na wzroście gospodarczym w kilkuletnim okresie referencyjnym, a w części nominalnej na celu inflacyjnym".

Reklama

"Reguła budżetowa będzie zastosowana w konstrukcji budżetu na 2011 rok. W pierwszym roku może przynieść ok. 10 mld zł oszczędności" - powiedział wiceminister finansów Ludwik Kotecki dziennikarzom po konferencji prasowej.

W dokumencie przyznano, że "w br. relacja długu publicznego do PKB niewątpliwie przekroczy pierwszy z ustawowych progów ostrożnościowych (50 proc.), zbliżając się do kolejnego progu (55 proc.), przy równoczesnym ryzyku przekroczenia go w roku kolejnym".

"Brak działań nakierowanych na uzdrowienie finansów publicznych przyczyniłby się do materializacji tego ryzyka, jak również do dalszego narastania zadłużenia i przekroczenia w kolejnych latach konstytucyjnej bariery 60 proc. dla powyższej relacji" - konkluduje "Plan rozwoju i konsolidacji finansów 2010-2011".

Główny ekonomista BCC i były wiceminister finansów prof. Stanisław Gomułka ocenił, ocenił, że zmniejszenie deficytu sektora finansów publicznych byłoby możliwe m.in. tylko wtedy, gdyby PKB rósł w tym okresie nadzwyczaj szybko, albo wzrastało dość znacznie obciążenie gospodarki podatkami i składkami. "Ale jak dotąd Ministerstwo Finansów zakładało bardzo umiarkowane tempo wzrostu PKB w latach 2011-2012. W dokumencie mówi się o kasach fiskalnych dla lekarzy i prawników oraz nieco większych wpływach z VAT-u, ale w sumie będą to skromne dodatkowe dochody" - podkreślił.

Ekspert zwrócił uwagę, że w dokumencie jest mowa o dwóch regułach wydatkowych. "Jedna odnosi się tylko do tzw. wydatków elastycznych. Będą one podwyższane w tempie inflacja plus 1 procent. Ale ogólne wydatki budżetowe mają być podwyższane w tempie nie wyższym niż średnioroczny wzrost PKB w poprzednich pięciu latach" - podkreślił.

"Ta reguła oznacza utrzymanie relacji wydatków publicznych do PKB. Powstaje pytanie, w jaki sposób rząd zamierza zmniejszyć deficyt sektora finansów publicznych o blisko 3-4 punkty procentowe w latach 2011- 2013. Tego się dzisiaj nie dowiedzieliśmy. Dokument mówi ogólnikowo o jakichś inicjatywach ustawowych, ale nie informuje o ich potencjalnych skutkach finansowych" - dodał.

Ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich Adam Ambrozik twierdzi, że w Planie Rozwoju i Konsolidacji nie było wielu konkretów, a jedynie deklaracje polityczne. "Niewątpliwie najważniejsza z rządowych deklaracji dotyczy ubezpieczeń społecznych, czyli rozpoczęcia dyskusji o upowszechnieniu systemu emerytalnego i objęcia nim jak największej grupy osób, w tym żołnierzy, policjantów, rolników" - powiedział Ambrozik. Jego zdaniem, "upowszechnienie systemu emerytalnego jest znacznie ważniejsze od wydłużania wieku emerytalnego o 2 czy 3 lata, co niewiele zmieni z punktu widzenia finansów ZUS".

Przedstawiony plan jest zbyt ogólny, do tego sprawia wrażenie już wielokrotnie składanych deklaracji - uważa ekspert Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski. Jego zdaniem, z niektórych zapowiedzi premiera i jego ministrów wynika, że część propozycji może spowodować dalszą komplikację systemu podatkowego oraz podniesienie podatków dla przedsiębiorców. "W ograniczonym zakresie ten plan coś wnosi, bo jedyną prawdopodobną rzeczą, która zostanie zrealizowana w najbliższym czasie, to - bez wątpienia - dalsza komplikacja systemu podatkowego i podniesienie podatków, zwłaszcza dla małych przedsiębiorców. To mamy przez rząd, po tym piątkowym wystąpieniu, zagwarantowane" - powiedział Sadowski.

Wyjaśnił, że komplikacja ta może zostać wprowadzona, ponieważ zapowiedziano rozszerzenie zakresu obowiązku używania kas fiskalnych. "Ponadto zaplanowano wprowadzanie takich rozwiązań, jak VAT, który jest nieodliczalny, czyli oznacza to podwyższenie opodatkowania" - podkreślił. "Można było mieć wrażenie deja vu, że to, co było dzisiaj mówione, było mówione rok, dwa lata temu" - powiedział.

"Prognozy zatrudnienia w polskich firmach są gorsze niż na całym świecie. Więcej jest tych firm, które planują zmniejszenie zatrudnienia niż tych, które chcą przyjmować nowych pracowników. Bezrobocie w najbliższych miesiącach prawdopodobnie dalej będzie wzrastać, ale już niezbyt szybko" - powiedział główny doradca ekonomiczny w PricewaterhouseCoopers prof. Witold Orłowski. "Plan jest odważny politycznie, ponieważ w Polsce przyzwyczailiśmy się, że żaden rząd nie zdecyduje się na 8-9 miesięcy przed wyborami robić nic ryzykownego" - powiedział ekonomista. Dodał, że takiej determinacji, by przeprowadzać reformy, dawno w Polsce nie było.