To nie będzie decyzja biznesowa. Uruchomienie produkcji nowej generacji Fiata Pandy we Włoszech, a nie w Polsce z ekonomicznego punktu widzenia nie ma sensu.

>>> Polecamy: Włosi chcą nam zabrać produkcję nowej pandy

Niestety, to jeden z objawów schorzenia, które znów rozpleniło się w kryzysowych dla Europy czasach, a któremu na imię protekcjonizm. Włochy chcące na siłę zatrzymać u siebie fiatowską produkcję nie są tu zresztą wyjątkiem. Dość przypomnieć skuteczny sprzeciw francuskich władz, kiedy Renault wpadł na pomysł, by model Clio produkować w Turcji. Ciekawe, jak na tym wyjdzie fiat. Pewnie doraźnie mu to się jakoś opłaci, pozwoli bowiem przełknąć Włochom zamknięcie fiatowskiej fabryki na Sycylii, która powstała kilkadziesiąt lat temu tylko z jednego powodu: socjalnego. A potem zobaczymy...
Potraktujmy jednak nieco na wyrost ruch fiata jako suwerenną decyzję prywatnego koncernu. I zastanówmy się, jaka z tego nauka dla nas. Oczywiście – protekcjonizm w wydaniu włoskim czy francuskim ma bardzo krótkie nogi. Nasz problem tkwi gdzie indziej. W realnym rozwiązywaniu problemów biznesu. Wszelkich: prawnych, biurokratycznych, podatkowych, infrastrukturalnych, i tak dalej. Naprawdę nie trzeba dosypywać kasy tak jak Włosi, żeby nasza gospodarka była silniejsza.