Rzecznik Białego Domu Robert Gibbs, publicznie komentując słabe wyniki gospodarcze USA, mówi, że z Europy wieje „przeciwny wiatr”, który „hamuje rozwój” w Ameryce. Wcześniej jedynie ekonomiści sympatyzujący z obecnym rządem w Waszyngtonie oskarżali Europejczyków o to, że ich oszczędnościowa polityka niszczy powoli odradzającą się koniunkturę w gospodarce światowej. Czy grozi nam ekonomiczna zimna wojna poprzez Atlantyk?

Amerykańska krucjata przeciw europejskiej polityce gospodarczej trwa już parę miesięcy, choć na początku nie wyglądała szczególnie groźnie. W maju sekretarz skarbu USA Timothy Geithner objeżdżał Stary Kontynent wzywając do kontynuacji programów stymulacyjnych i dalszych wydatków publicznych ożywiających gospodarkę. Europejczycy jednak nie posłuchali tych „dobrych rad” i na szczycie UE w połowie czerwca zdecydowali, że będą prowadzić bardziej restrykcyjną politykę budżetową i zmniejszać długi publiczne. Stało się to krótko przed szczytem G-20 w Toronto, gdzie Barack Obama zamierzał wzywać światowych liderów do większych wysiłków na rzecz ożywienia globalnej koniunktury. Niektórzy w Ameryce zaczęli traktować postępowanie Europejczyków jako wojenną prowokację .

- Jeśli euro nadal będzie się osłabiało i spadnie do kursu parytetowego wobec dolara, zdziwicie się jakie żądania sankcji pojawiają się w amerykańskim kongresie. I ja będę je popierał – ostrzegał w połowie czerwca niemiecką opinię publiczną noblista prof. Paul Krugman, uważany za „nadwornego” ekonomistę Białego Domu. Co prawda jego zdaniem „na razie” należy najpierw zająć się Chińczykami, ale w kolejce nacji szkodzących światowej gospodarce następni są Europejczycy. Ostatecznie w Toronto udało się uniknąć wymiany ognia. Barack Obama i Angela Merkel znaleźli dyplomatyczne formuły, który pozwoliły im zakamuflować różnice ocen w sprawie potrzeb gospodarki światowej. Jak się okazało, nie na długo.

Dziś w Europie oszczędzają niemal wszyscy. Niemcy chcą w ciągu trzech lat zaoszczędzić 80 mld euro, a w 2016 r. zamierzają mieć już zbalansowany budżet. Podobnie ambitni są Francuzi, zaś Brytyjczycy chcą zaoszczędzić ponad 150 mld euro do 2016 r. Prawie co tydzień do tego grona dochodzą kolejne państwa UE. To, że cnota oszczędzania stała się tak modna na Starym Kontynencie, jest w głównej mierze zasługą Angeli Merkel. Na wiosnę tego roku szefowej niemieckiego rządu udało się niemal całkowicie zmienić podejście europejskich przywódców do finansów publicznych, a wykorzystała do tego kryzys w Grecji.

Reklama

Pełna treść artykułu: Rozrzutna Ameryka kontra oszczędna Europa