– Pojęcie rentowności kopalni jest pojęciem bardzo nieprecyzyjnym. W różnych okresach czasu kopalnie mogą być rentowne bądź nierentowne. Przykładem choćby kopalnie Bogdanka i Budryk. Przed laty uchodziły za całkowicie nierentowne, a obecnie przynoszą potężne zyski – ocenia Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.

Decydujące czynniki

Rentowność kopalni zależy od wielu czynników. Nie tylko od geologii złoża, ale też od modelu kopalni, poziomu technicznego wyposażenia oraz od polityki handlowej, czyli zbytu węgla.
– Dlatego jeśli to pojęcie rentowności miałoby stanowić kryterium istnienia lub likwidacji kopalń, to radziłbym się nim nie posługiwać. W kopalni można bowiem wszystko zmienić, poza geologią, którą dała natura – zaznacza Jerzy Markowski.
Reklama
Jedynym kryterium funkcjonowania bądź likwidacji kopalni są zasoby węgla. A i te można zmienić, modyfikując kryteria bilansowości złóż. Ponadto inaczej patrzy się na kryteria funkcjonowania kopalni, kiedy jest nadpodaż węgla, a inaczej, kiedy występuje deficyt tego surowca na rynku.
Istnienie kopalni zależy od bardzo wielu czynników, o których mogą decydować inżynierowie, ekonomiści, ale i gospodarze, czyli politycy, którzy powinni się kierować określoną polityką społeczną. W tym m.in. stabilnością rynku pracy.
– Jeżeli jest dobra wola decydentów, to można znaleźć wiele sposobów na to, by przedłużyć funkcjonowanie kopalni. Natomiast przy złej woli można znaleźć tysiąc argumentów przemawiających za jej zamknięciem – uważa Jerzy Markowski.

Spór o restrukturyzację

Jerzy Markowski wskazuje, że w Polsce mieliśmy przed laty do czynienia z nieuzasadnionym likwidowaniem kopalń. Wystarczy wspomnieć kopalnie Dębieńsko, Morcinek, Niwka-Modrzejów czy Siersza. To jego zdaniem przykłady kopalń zlikwidowanych dla samej zasady likwidacji. Odmienną opinię ma Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.
– Przyznam, że źle odbieram pojawiające się głosy, że górnictwo niepotrzebnie restrukturyzowano, że niepotrzebnie zamykano kopalnie i redukowano zatrudnienie. To są absurdy! Gdyby górnictwo nie było restrukturyzowane, to byłoby obecnie w takim samym stanie, jak stocznie. Górnictwo przeszło trudny okres restrukturyzacji, jest rentowne. Teraz trzeba je sprywatyzować, czyli otworzyć mu nową drogę do inwestycji. Bez tych inwestycji polskie górnictwo nie przetrwa. Należy likwidować trwale nierentowne kopalnie, natomiast inwestować w te przyszłościowe – ocenia Janusz Steinhoff.
Górnicy obawiają się o miejsca pracy w górnictwie, w tym m.in. o dalszy los kopalni Halemba-Wirek w Rudzie Śląskiej, która może zostać zlikwidowana (w 2009 roku kopalnia ta zatrudniająca 4,7 tys. osób przyniosła 323 mln zł strat; natomiast w ciągu ostatnich siedmiu lat wygenerowała 1,2 mld zł strat). Związkowcy zgodnie zaznaczają, że jedynym kryterium likwidacji kopalń jest tzw. sczerpanie złoża. Wskazują, że w przypadku kopalni Halemba-Wirek koncesja na wydobycie obowiązuje do 2021 roku.

Szukanie ratunku

Według prof. Andrzeja Barczaka z katowickiej Akademii Ekonomicznej należy zamknąć kopalnię Halemba-Wirek z dwóch powodów: ekonomicznego oraz ze względu na kwestie bezpieczeństwa.
– Trzeba tu przypomnieć, że w listopadzie 2006 roku tragiczny wypadek pochłonął w Halembie życie 23 górników. Jeżeli Kompania Węglowa nie ma środków na inwestowanie w Halembę, to nie ma innego wyjścia, jak likwidacja tej kopalni, bo ona przynosi straty i pogarsza wynik całej spółki. To kopalnia bardzo niebezpieczna, tam wydobywa się węgiel z tzw. podpoziomów – mówi prof. Andrzej Barczak.
W przypadku kopalni Silesia należącej do Kompanii Węglowej wszystko zmierza w dobrym kierunku. Najpewniej trafi ona pod skrzydła czeskiego Energetyczno-Przemysłowego Holdingu, co będzie korzystne dla Kompanii Węglowej, nabywcy oraz załogi, która przy pomocy strony społecznej wykazała się ogromną determinacją przy poszukiwaniu inwestora. Kompania Węglowa już wcześniej zapowiedziała, że jeżeli nie uda się sprzedać kopalni Silesia, to zostanie ona zlikwidowana. Silesia generuje rocznie przeszło 100 mln zł strat. Sprzedaż Silesii byłaby pierwszą tego typu transakcją w polskim górnictwie, gdzie prywatny inwestor nabyłby czynną kopalnię węgla kamiennego. Kopalnią uchodzącą za trudną jest też w przypadku Kompanii Węglowej kopalnia Bielszowice, gdzie mamy do czynienia z trudnymi warunkami geologicznymi.
Jeżeli natomiast chodzi o Jastrzębską Spółkę Węglową (JSW), to można powiedzieć, że drugie życie dostała kopalnia Krupiński. W czerwcu zarząd JSW zaakceptował bowiem koncepcję zaprezentowaną przez dyrekcję kopalni Krupiński, zakładającą udostępnienie i zagospodarowanie powiększonej na północ partii Centralnej, E oraz Zgoń. Decyzja zapadła po zapoznaniu się z koncepcją funkcjonowania kopalni Krupiński do roku 2030 opracowanej przez kierownictwo kopalni. Przedsięwzięcie ma być zrealizowane przy uwzględnieniu następujących założeń: utrzymanie średniego wydobycia w latach 2011 – 2030 na poziomie 8500 ton na dobę, uzyskanie pierwszego wydobycia w partii centralnej powiększonej na północ oraz z partii Zgoń.
Również kopalnia Borynia należąca do JSW jest uważana za kopalnię trudną. Zarząd JSW zaakceptował koncepcję zaproponowaną przez dyrekcję kopalni Borynia dotyczącą funkcjonowania tego zakładu górniczego do roku 2042. Koncepcja uwzględnia udostępnienie i przemysłowe zagospodarowanie zasobów węgla znajdujących się w obrębie części złóż Żory i Warszowice – Pawłowice Północ. Uruchomienie pierwszych ścian w nowym obszarze górniczym w polu Żory i Warszowice I przewidziane jest na rok 2019, zakładając, że w 2012 roku zostaną uruchomione roboty udostępniające i przygotowawcze.