Aresztowania tak wysokiej rangi polityka nie było w rozwiniętych państwach Europy od dawna. W piątek wieczorem na autostradzie pod Salzburgiem został zatrzymany – pod zarzutem korupcji – były wieloletni premier Chorwacji Ivo Sanader. Dzień wcześniej Zagrzeb pozbawił go immunitetu i wydał międzynarodowy nakaz aresztowania.
Zatrzymanie Sanadera ma pokazać Brukseli, jak bardzo chorwacki rząd jest zdeterminowany w walce z korupcją. Ta bowiem coraz mocniej komplikuje starania bałkańskiego kraju o wejście do Unii Europejskiej. Zarazem jednak pokazuje, jak bardzo chorwacki system polityczny jest korupcją przeżarty. Sanader, który rządem kierował w latach 2003 – 2009, jest już kolejnym z aresztowanych prominentnych polityków.
Na pięć lat więzienia skazany został już były minister obrony Berislav Roczević, we wrześniu aresztowano byłego szefa służby celnej i bliskiego znajomego Sanadera Mladena Bariszicia, zatrzymano także kilkunastu innych polityków i bankowców. Wszyscy oni są związani z obecnie rządzącą konserwatywną partią HDZ, co najlepiej świadczy o tym, że rząd za wszelką cenę stara się zmyć piętno kraju skorumpowanego i nieradzącego sobie z przestępczością.

>>> Czytaj też: Sprzedaż i dzierżawa ziemi ma uratować chorwacki budżet

Reklama
Choć Unia Europejska nie skomentowała oficjalnie zatrzymania Sanadera, od pewnego czasu daje Chorwacji bardzo wyraźne sygnały ostrzegawcze. – Żaden kraj nie wejdzie do Unii Europejskiej, jeśli nie będzie na 100 proc. gotowy. Tak samo musimy być pewni, że Unia Europejska jest gotowa na przyjęcie nowych członków – zapowiadał na początku grudnia unijny komisarz ds. rozszerzenia Stefan Fule. Nie powiedział on tego wprost, ale wiadomo, że chodziło mu o to, by nie powtórzył się casus Bułgarii i Rumunii, które weszły do Unii w 2007 r. nieco na kredyt, bo Bruksela zastosowała w sprawach wymiaru sprawiedliwości i walki z korupcją tzw. mechanizm współpracy i weryfikacji (CVM), czyli poddaje ich kontroli.
– (Zatrzymanie Sanadera) jest z pewnością dobrą wiadomością z perspektywy rozmów akcesyjnych, ale jeszcze ważniejsze jest to dla przyszłości naszej demokracji, przejrzystości życia publicznego i kwestii finansowania partii politycznych – mówi Reutersowi politolog Davor Gjenero.
W przypadku Chorwacji zaległości są podobne jak bułgarskie i rumuńskie. Kraj ten złożył wniosek akcesyjny w 2004 r., a rok później zaczął negocjacje, licząc na członkostwo w 2007 r. Mimo że kończy się rok 2010, te jeszcze trwają, a dwa z sześciu rozdziałów negocjacyjnych, w których Zagrzeb musi dokonać znaczącej poprawy, to system sądowniczy oraz wymiar sprawiedliwości i bezpieczeństwo. – Komisja uważa, że negocjacje się zakończą, kiedy Chorwacja spełni wszystkie kryteria, w tym w walce z korupcją, i UE nie będzie musiała rozważać zastosowania mechanizmu współpracy i weryfikacji po akcesji – wyjaśnił Fule.

>>> Czytaj też: Unia Europejska otworzyła negocjacje akcesyjne z Islandią

Teraz Chorwacja oficjalnie mówi o pierwszej połowie przyszłego roku jako końcu negocjacji i o wejściu w 2012 r. Nieoficjalnie mówi się, że te daty są nazbyt optymistyczne.