BGK interweniuje na rynku walut

Należący do skarbu państwa Bank Gospodarstwa Krajowego wymienia dolary na złote - poinformował Bloomberg powołując się na dwa anonimowe źródła. Dzięki temu złoty z poziomu 4,3486 gwałtownie się umocnił i o godzinie 12:25 kurs złotego do euro wynosił 4,2628 zł.

"Nie ma usprawiedliwienia dla obecnego osłabienia się polskiej waluty, ponieważ fundamenty gospodarcze Polski są bardzo silne" – powiedział w piątek wiceminister finansów Dominik Radziwiłł, którego cytuje Bloomberg. Minister dodał, że obecny poziom złotego odzwierciedla światowe nastroje i jest „tymczasowy”.

„Na razie na rynku jest bardzo nerwowo. Sytuację uspokoił nieco Bank Gospodarstwa Krajowego. Prawdopodobnie za jego pomocą część środków unijnych wymienia Ministerstwo Finansów. Jeżeli BGK nie będzie dalej wymieniał walut na złotego to możemy dojść nawet do 4,40 zł za euro. Jeśli tych poziomów będzie broniło Ministerstwo Finansów to transakcje będą się domykały w przedziale 4,30-4,35” - powiedział portalowi Forsal.pl Robert Kęsicki, analityk rynku walut Kredyt Banku.

Reklama

"Wiadomości, które otrzymujemy, informują, że BGK wkroczył na rynek, co przyniosło duże zmiany kursu euro/złoty. Ok. godz. 11.50 spadał on z poziomu prawie 4,35 do 4,3270. Przy złym sentymencie na świecie i fakcie, że większość banków zagranicznych jest nastawionych na sprzedaż złotego, ta interwencja musiała być na prawdę duża ilościowo. Zmiana wymagała dużych kwot tym bardziej, że dokonała się w ciągu pięciu minut. Mogło to być 100-200 mln euro. Jednak do utrzymania tego kursu będzie potrzeba trochę więcej" - powiedział PAP Paweł Gajewski, diler walutowy Banku Millennium.

Inwestorzy "nienawidzą" złotego

Spadek złotego jest powodowany czynnikami ze świata, ale ludzie nienawidzą złotego bardziej niż innych walut” – powiedział Benoit Anne, szef biura strategii rynków wschodzących w Societe Generale w Londynie. „Trzeba pamiętać, że jeszcze niedawno polska waluta była ulubieńcem krajów EMEA (Europa, Bliski Wschód, Afryka). Ale te dni już się skończyły” – dodał ekonomista.