Janusz Filipiak należy do polskich ludzi sukcesu. Założył Comarch, szanowanego dostawcę oprogramowania dla banków. Nie uniknął jednak błędów, jak sam przyznaje jednym z nich było biznesowe zaangażowanie w sprawy swojego ukochanego klubu – Cracovii.

„Wszedłem w to dziewięć lat temu. Wówczas wydawało się to sensownym ruchem, ponieważ Cracovia miała bardzo znaną markę, a Comarch nie”- mówi Filipiak. „Teraz jest to znacznie bardziej skomplikowane. Marka Cracovii szkodzi obecnie Comarchowi, ale nie mogę się wycofać, ponieważ zbyt dużo zainwestowałem.”

Cracovia przynosi straty, zapełniając kibicami około połowy miejsc na swoim nowym 15 tys. stadionie, żali się Filipiak. O taki stan rzeczy oskarża on niski poziom gry w polskiej ekstraklasie oraz korupcję i pseudokibiców, którzy odstraszają fanów futbolu z klasy średniej.

Krytyczne opinie Filipiaka o polskiej piłce nożnej nie są niczym wyjątkowym i dlatego bardzo nieliczni spośród najbogatszych Polaków zdecydowali się w nią zainwestować. Brak zainteresowania utrzymuje się pomimo olbrzymich inwestycji, które w większości związane są z euro 2012.

Reklama

>>> Zobacz też: Siedmiu najbogatszych Polaków z listy Forbesa zainwestowało w polską piłkę nożną 352 mln zł

Cztery nowoczesne stadiony w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku na ponad 40 tys. miejsc każdy są bliskie ukończenia. Zarazem kluby takie jak Cracovia budują mniejsze nowoczesne obiekty razem z obiektami hotelowymi generującymi zyski.

„Można powiedzieć, że jesteśmy w środku rewolucji infrastrukturalnej” – powiedział Krzysztof Sachs na konferencji poświęconej biznesowej stronie polskiego futbolu. Przychody Ekstraklasy w 2010 r. wzrosły (głównie za sprawą nowych stadionów) o 22 proc. do 383 mln zł. Zysk netto wypracowały natomiast tylko cztery kluby i to w większości za sprawą jednorazowych wydarzeń, takich jak sprzedaż zawodników.

Polska liga wciąż jest karzełkiem w porównaniu z innymi europejskimi państwami, mimo że Polska to szósty pod względem wielkości kraj w UE, który ma ponad stuletnią tradycje piłkarską oraz nie jest biedniejszy od Hiszpanii i Portugalii sprzed 15 lat, kiedy tamtejsze kluby były już wielkimi przedsiębiorstwami.

Według raportu Deloitte polska Ekstraklasa traci dystans do większości lig europejskich. Pięć największych lig Unii – angielska, niemiecka, hiszpańska, włoska i francuska – ma roczne przychody w przedziale od 1,2 mld euro we Francji do 2,9 mld euro w Anglii. Przychody polskiej ligi są mniejsze od szkockiej i austriackiej.

>>> Czytaj też: Piłka nożna wchodzi na giełdę. Czy da się na tym zarobić?

Poniżej europejskiej normy znajduje się również frekwencja na stadionach, na poziomie 8,5 tys. kibiców. Liga angielska przyciąga średnio 35,3 tys., a niemiecka 42,7 tys. fanów na każdy mecz.

Istotnym powodem takiego stanu rzeczy jest relatywnie nieatrakcyjny produkt. Kadra Polski znajduje się na 64 miejscu rankingu FIFA, tuż za takimi potęgami jak Sierra Leone, jednak nieco wyżej od Libii. Gdyby Polska nie była gospodarzem przyszłorocznych mistrzostw, to wątpliwe czy reprezentacja zakwalifikowałaby się do rozgrywek. Również drużyny z ekstraklasy mają problemy w awansie w europejskich rozgrywkach.

Oprócz słabości produktu, jakim jest polska piłka nożna, dodatkowo jej atrakcyjność osłabia zdominowanie stadionów przez chuliganów, którzy dominują na stadionach i barwnym językiem odstraszają rodziny z klasy średniej od kibicowania. „Zachowanie kibiców jest poważnym problemem” – mówi Filipiak.

Ponadto udręką tego sportu są nieustające afery korupcyjne, które podkopują wiarę wielu kibiców w to, że oglądają oni uczciwą rywalizację. W ciągu pięciu lat ponad 400 sędziów, trenerów i piłkarzy zostało oskarżonych o korupcję.

Zespoły i PZPN udowodniły, że nie są w stanie poradzić sobie z chuliganami, nawet ze wsparciem rządu zakochanego w futbolu Donalda Tuska. Kluby niewiele przyczyniły się również do rozwoju lig młodzieżowych, które pozwoliłyby im wytrenować własne gwiazdy, tak jak z sukcesem robią to zachodnie kluby np. Barcelona.

>>> Polecamy: Piłka kosztuje, a niewiele daje. Żużel – dokładnie odwrotnie

Jeżeli opisane problemy nie doczekają się rozwiązania, potencjalni kibice chętniej spędzą czas w kinach lub centrach handlowych, które skutecznie konkurują o przeznaczoną na rozrywkę część budżetu Polaka. Wówczas nawet lśniące nowością stadiony nie będą w stanie zmienić polskiej ligi w ekonomiczny sukces.