Arabski urodził się w 1968 r. w Gdańsku. Ukończył Politechnikę Gdańską, był działaczem NZS. Członek Krajowej Rady Katolików Świeckich. W 2001 r. został odznaczony papieskim medalem "Pro Ecclesia et Pontifice".

>>> Czytaj też: Zobacz, kto będzie nami rządził przez najbliższe 4 lata

Był dyrektorem programowym sieci Radia Plus, dziennikarzem Radia ZET, korespondentem Radia Wolna Europa. Był też członkiem zarządu Radia Gdańsk SA.

W 2006 roku był kandydatem PO do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (nie został wybrany przez Sejm). Jako kandydat do KRRiT stracił stanowisko redaktora naczelnego "Dziennika Bałtyckiego".

Reklama

W Radiu Plus Arabski prowadził cykliczne wywiady z ówczesnym metropolitą gdańskim arcybiskupem Tadeuszem Gocłowskim. Od tamtego czasu mówi się o ich wielkiej przyjaźni. Sam Arabski mówi: "Arcybiskup Tadeusz Gocłowski jest bardzo ważny w moim życiu. Kiedy byłem redaktorem naczelnym Radia Plus, on był właścicielem tej katolickiej rozgłośni, czyli moim szefem. Był i jest dla mnie mentorem. Podtrzymywał mnie na duchu w dramatycznych chwilach. Spotykamy się nadal prywatnie".

W 2007 roku został powołany przez Tuska na szefa kancelarii premiera.

W 2011 w wyborach parlamentarnych był kandydatem Platformy Obywatelskiej do Sejmu z okręgu gdańskiego (startował z drugiego miejsca, jako bezpartyjny), nie uzyskał jednak mandatu poselskiego.

Komentując swoje kandydowanie, powiedział: "Zamknąłem etap dziennikarski i zostałem politykiem. To też wynik zaufania, jakim obdarzył mnie premier. I to, że dziś kandyduję, jest logiczną konsekwencją tego, że zaangażowałem się w życie publiczne jako polityk".

Ma opinię polityka tajemniczego, "trzymającego się z boku", bardzo rzadko wypowiada się dla mediów. Kilkakrotnie jednak jego nazwisko pojawiło się na pierwszych stronach gazet.

W 2008 roku, w apogeum tzw. wojny o fotel między prezydentem Lechem Kaczyńskim i premierem Donaldem Tuskiem, Arabski nie przydzielił prezydentowi rządowego samolotu do Brukseli, ponieważ - jak tłumaczył - była to prywatna podróż głowy państwa. A Kancelaria - jak zaznaczył - nie użycza samolotu na podróże prywatne. Ostatecznie prezydent poleciał do Brukseli i wrócił z niej wyczarterowanym od LOT-u Boeingiem 737.

Arabski był za swoją decyzję mocno krytykowany przez Kancelarię Prezydenta i polityków PiS. Ówczesny rzecznik PiS Adam Bielan oceniał, że Arabski powinien odejść ze stanowiska za odmowę użyczenia prezydentowi rządowego samolotu i zapłacić za samolot, który prezydencka kancelaria musiała wyczarterować.

O sporze kompetencyjnym premiera z prezydentem, Arabski mówił: mamy do czynienia z "pełzającą rewolucją", która polega na próbie poszerzenia wbrew prawu kompetencji urzędu prezydenta.

Arabski - już po katastrofie smoleńskiej, w której zginął Lech Kaczyński - powiedział, że wstydzi się tego, iż w październiku 2008 r. kancelaria premiera odmówiła Lechowi Kaczyńskiemu rządowego samolotu, by mógł dostać się na szczyt UE do Brukseli. "To była głupia rzecz, była to sytuacja, z której nie jestem dumy, zrobiłem to świadomie. Uważam, że wracanie do tej sprawy w kontekście Smoleńska jest dla mnie trudne, ale - tak jak mówię - wstydzę się tej decyzji" - oświadczył.

W 2010 roku Arabski zeznawał przed hazardową komisją śledczą. Zapewniał, że praktycznie nie uczestniczył w pracach nad zmianami w ustawie o grach i zakładach wzajemnych w latach 2008-2009.

Przez polityków PiS został uznany za jednego z głównych winnych tragedii rządowego Tu-154 w Smoleńsku. Według PiS, Arabski był odpowiedzialny za organizację tego lotu.

Szef zespołu ds. katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz przekonywał, że Arabski odpowiadał nie tylko za organizację lotu delegacji prezydenta do Smoleńska, ale też za aspekt "polityczno-dyplomatyczny" wizyty.

Arabski odpowiadał, że jest atakowany, bo - jak zauważył - z czterech osób, które były zaangażowane w organizację dwóch wizyt, żyje tylko on.

"Ja nadzorowałem organizację wizyty premiera. Nieżyjący szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak organizował wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Minister Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa organizował uroczystości katyńskie pod względem merytorycznym. MSZ, w tym przypadku minister Kremer, który zajmował się w resorcie kwestiami wschodnimi, koordynował i spinał obie wizyty pod kątem dyplomatycznym. Wszyscy oni zginęli w katastrofie. A ja żyję. Dla tych, którzy mają dużo złej woli, w oczywisty sposób, stałem się osobą, na którą spogląda się ze szczególnie złą emocją. Nie mam żadnej wątpliwości, że ci ludzie wykorzystują tę tragedię dla uzyskania efektu politycznego. Uważam, że postępują haniebnie" - mówił Arabski.

"W pierwszym okresie, kiedy te oskarżenia zaczęły się pojawiać, patrzyłem na nie jak na coś tak absurdalnego, że trudno było się do tego odnieść. Jak w sposób merytoryczny dotknąć czegoś, co najzwyczajniej w świecie jest kłamstwem? Kłamstwem, które rani. Dla nich to jest polityka, ale dla moich dzieci nie" - mówił Arabski.

Arabski 11 kwietnia 2010 został członkiem - powołanego przez premiera - Międzyresortowego Zespołu do spraw koordynacji działań podejmowanych po katastrofie polskiego Tu-154 w Smoleńsku. Razem z ówczesną minister zdrowia Ewa Kopacz i wiceministrem SZ Jackiem Najderem byli Moskwie, gdzie zajmowali się ustaleniami dotyczącymi identyfikacji zwłok ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu, a także opieką nad członkami rodzin ofiar.

Jest współautorem książki o wizytach Jana Pawła II na Wybrzeżu oraz cyklu filmów dokumentalnych o Gdańsku.

Żonaty, ma czworo dzieci.