"Lepiej nie dopuścić do katastrofy humanitarnej, ponieważ później bardzo trudno to przezwyciężyć - podkreślił w piątek komisarz, który uczestniczył w 6. Europejskich Dniach Rozwoju w Warszawie. - Jeśli zainwestujemy na wcześniejszym etapie, będzie taniej".

Piebalgs przekonywał, że bogatsza część świata, m.in. UE i USA, powinna traktować zobowiązania na rozwój potrzebujących krajów jako inwestycję. "Gospodarka Unii Europejskiej jest w znacznej mierze oparta na eksporcie. Jeśli zapewnimy Afryce zrównoważony wzrost, oznaczać to będzie przełożenie na miejsca pracy w Europie - mówił. - Wspieranie industrializacji i rozwoju na kontynencie afrykańskim, inwestycja w sektor energetyczny i w bezpieczeństwo żywnościowe to korzyść także dla nas".

Komisarz podkreślił, że duża odpowiedzialność spoczywa na największych krajach UE, jak Francja i Niemcy, które są bliskie spełnienia wymaganego pułapu pomocy rozwojowej lub go już realizują. Zaznaczył, że Niemcy dążą do zwiększenia pomocy rozwojowej - w połowie roku wyraźnie zapowiedziały, że spełnią zobowiązanie 0,7 proc. dochodu narodowego brutto (DNB), jakie od roku 2015 ma obowiązywać UE.

"To kwestia politycznej odwagi i podjętych zobowiązań" - wskazał Piebalgs. Zwrócił uwagę, że pomoc rozwojowa stanowi znikomą część budżetu UE. "Więc nie oznacza to, że w Europie ucierpimy pod względem opieki zdrowotnej lub będziemy mniej wykształceni, tymczasem dla krajów rozwijających się (zwiększenie pomocy) oznacza wielką różnicę" - argumentował.

Reklama

Wyraził nadzieję, że podpisanie w UE do marca nowego traktatu międzyrządowego uspokoi rynki finansowe. "Jeśli tak się nie stanie, zobowiązanie na poziomie 0,7 proc. DNB jest zagrożone" - ostrzegł komisarz.

"W tej chwili wydajemy dużo na obsługę długów krajów członkowskich, a te pieniądze mogłyby być wykorzystane na pomoc rozwojową. To mnie martwi" - przyznał.

Odnosząc się do Polski, której wydatki na pomoc rozwojową są znacznie poniżej unijnych zobowiązań, Piebalgs zaznaczył, że polska polityka "nie powinna koncentrować się jedynie na krajach sąsiedztwa, jak Białoruś i Mołdawia, a obejmować także kraje afrykańskie". Odnotował z zadowoleniem, że w tym roku Polska przyjęła ustawę o współpracy rozwojowej.

Jak poinformował, w zaproponowanym przez KE przyszłym wieloletnim budżecie na lata 2014-2020 pomoc rozwojowa ma wynieść 96 miliardów euro, co oznacza ok. 20-proc. wzrost wydatków.

By realizować uchwalone na forum ONZ tzw. milenijne cele rozwoju, 27 krajów UE potwierdziło zobowiązanie przeznaczenia na pomoc dla najbiedniejszych krajów świata 0,7 proc. dochodu narodowego brutto od roku 2015. Cel na rok 2010 wynosił 0,56 proc, ale nie został osiągnięty.

Z kolei nowe kraje UE, w tym Polska, powinny przekazywać na pomoc rozwojową co roku 0,17 proc. DNB, a od 2015 r. - co najmniej 0,33 proc. DNB. Z tegorocznego raportu KE wynika, że Polska jest daleko w realizacji tego celu: w 2010 r. polska pomoc rozwojowa wyniosła 0,08 proc. DNB.

Mówiąc o warszawskich Europejskich Dniach Rozwoju, Piebalgs ocenił, że wydarzenia takie mają kilka celów, m.in. dają możliwość spotkania i dyskusji działaczom, organizacjom pozarządowych czy przedstawicielom społeczeństwa obywatelskiego z krajów rozwijających się i rozwiniętych, a także koncentrują uwagę mediów. Podkreślił, że do obniżenia kosztów organizacyjnych ma przyczynić się m.in. przeniesienie wydarzenia - już od przyszłorocznej edycji - do Brukseli.

W dwudniowej konferencji zorganizowanej w ramach polskiej prezydencji brało udział ponad 500 gości, w tym nobliści, głowy państw, szefowie rządów i ministrowie, przedstawiciele europejskich instytucji i organizacji zaangażowanych w politykę rozwojową.