Na stacji benzynowej paliwo sprzedaje Pemex, państwowy monopolista. Popijając fajitę piwem zauważymy, że produkuje je albo Grupo Modelo, albo Cuauhtémoc Moctezuma, czyli dwa dominujące browary.

Niektórym taki stan rzeczy bardzo odpowiada. Carlos Slim posiada prawie że monopol w sektorze zarówno telefonii mobilnej, jak i stacjonarnej, dzięki czemu jest jedną z najbogatszych osób na świecie. Jego majątek szacowany jest na 63 mld USD, a posiadane przez niego przedsiębiorstwa stanowią ponad jedną trzecią meksykańskiej giełdy.

>>> Czytaj też: Tani tablet, ale drogi dostęp do sieci. Gdzie najlepiej kupować gadżety?

Jednak dominująca pozycja Carlosa Slima może być zagrożona. Dwa inne giganty, Azteca i Televisa, dzielące między sobą krajowy rynek telewizji niekodowanej, starają się o przejęcie niewielkiego operatora sieci bezprzewodowej Iusacell. Chociaż taka umowa została póki co zablokowana, koncesje obu grup wciąż pozwalają im na jej podpisanie. Nie zmieni to wprawdzie panującego na meksykańskim rynku oligopolu, ale konsumenci mogliby w tej sytuacji dużo zyskać.

Reklama

Z wejściem na rynek telekomunikacyjny operatorów telewizyjnych wiąże się pewne ryzyko. W związku z nadchodzącymi w tym roku wyborami, Azteca i Televisa mają w ręku silne argumenty do targowania się z politykami. Część tej władzy mogłaby zostać wykorzystana do wyciśnięcia pieniędzy z użytkowników telefonów komórkowych.

Jednak w Meksyku nie ma już prawie z czego wyciskać. OECD obliczyła, że zawyżone ceny na tutejszym rynku usług telekomunikacyjnych i internetu kosztują państwo 26 mld USD rocznie. Pozwalając dwóm silnym graczom na wejście na poletko Slima, organy regulacyjne wstrzyknęłyby w rynek bardzo tam potrzebną dawkę konkurencji.

Temu krokowi powinien towarzyszyć inny, którego politycy stanowczo zbyt długo unikali. Rząd powinien zrobić na rynku miejsce dla nowego nadawcy i skończyć tym samym trzymający telewizję w ryzach podwójny monopol. Silm, który do tej pory miał zakaz działania na tym rynku, powinien również mieć możliwość wprowadzenia swojej oferty.

Naiwne jest jednak myślenie, że taka strategia sama w sobie doprowadziłaby to zaistnienia konkurencji, która faktycznie dałaby znaczne korzyści klientom. Organy regulujące powinny mieć większe uprawnienia, tak aby ograniczyć ilość ukartowanych porozumień. Jednak pełne napięcia stosunki pomiędzy byłymi amigos pokazują, że być może zmowy cenowe nie są nieuniknione. Czas, aby Meksyk pozwolił swoim tytanom walczyć.

>>> Polecamy: Iran zginie od własnej broni? Teheran nie ma kupców na ropę

ikona lupy />
Stragany na ulicy Tepito w Mexico City / Bloomberg