Choć firmy mają dobre wyniki finansowe i duże oszczędności na kontach, zaczynają reagować na spowolnienie gospodarcze. Redukcjami w załogach. Branżą, która tnie najbardziej, są finanse. Tylko w pięciu dużych bankach, takich jak BPH, Bank Handlowy, Nordea, DnB Nord i BNP Paribas, prace straci ok. 3 tys. osób. A nie wiadomo jeszcze, ilu pracowników trafi na bruk w wyniku fuzji BZ WBK i Kredyt Banku oraz Polbanku i Raieisena.

Na razie prezesi tych instytucji zapowiedzieli, że zamkną w sumie 60 – 80 oddziałów. – Redukcje maja poprawić efektywność i ograniczyć koszty – tłumaczy Piotr Bujak, analityk z Nordei. Choć po pierwszym kwartale zyski największych banków były średnio o 11 proc. większe niż rok temu, to obserwowane od kilku miesięcy spowolnienie gospodarcze w Polsce, a także niepewna sytuacja w strefie euro mogą się przełożyć na gorsze wyniki w przyszłości.

A ponieważ dynamika konsumpcji słabnie, banki się boją, że wyhamowanie popytu przełoży się na kredyty konsumpcyjne i hipoteczne, a tym samym na mniejsze zyski m.in. z tytułu marży i prowizji. – Nie będzie potrzeba już tylu osób do obsługi klientów. Powodem zwolnień jest tez przenoszenie usług do internetu – mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku. Nie tylko w finansach, lecz także m.in. w telekomunikacji szykują się redukcje. Niektóre spółki, tak jak np. Netia czy Plus, tną zatrudnienie, robiąc restrukturyzacje po fuzjach.

– Cięcia czekają także branże meblarską i samochodową – dodaje Wojciechowski. Eksperci nie spodziewają się, by redukcje przybrały gigantyczne rozmiary, bo firmy, które zwalniały w 2009 r., potem starały się zatrudniać efektywnie. Ale zwolnienia nastąpią. Z danych resortu pracy wynika, że do końca marca zamiar redukcji zgłosiły 303 zakłady i dotyczyć one maja 23,6 tys. osób. Pocieszające jest to, ze tempo zwolnień jest słabsze od notowanego w ub.r. Wówczas na koniec marca etaty straciło aż 36 tys. osób. W ciągu trzech miesięcy br. w ramach zwolnień grupowych odeszło z pracy 6 tys. osób, podczas gdy w I kwartale ub.r. – 8,5 tys.

Reklama

Mimo to większość ekonomistów uważa, że przy obecnym wyhamowaniu gospodarczym nierealne są rządowe prognozy zakładające stopę bezrobocia w grudniu na poziomie 12,3 proc. W kwietniu wyniosło ono 12,9 proc. Według Piotra Bujaka na koniec roku sięgnie 12,8 proc. i będzie o 0,3 proc. wyższe niż pod koniec 2011 r. Prof. Urszula Kryńska z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych uważa, ze wskaźnik bezrobocia wyniesie 13,2 proc., a Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku – ze nawet 14 proc.

Firmy oszczędzają. Efekt? Ciecie etatów

Ze 150 tys. zatrudnionych w budownictwie pracę straci prawie połowa.

Choć bezrobocie w kwietniu spadło do poziomu 12,9 proc., to ekonomiści nie maja złudzeń – gdy skończy się Euro 2012, stanie budowa dróg i minie czas prac sezonowych, liczba osób bez pracy zacznie rosnąc. W kwietniu liczba bezrobotnych zmniejszyła się o 0,4 proc. do 12,9 proc. i jak prognozują analitycy, trend ten utrzyma się jeszcze co najmniej do września. Zwłaszcza w maju, czerwcu i lipcu liczba osób bez pracy spadnie, bo firmy zatrudniają pracowników sezonowych, a także potrzebnych do obsługi futbolowych mistrzostw Europy.

Z szacunków rządu, a także wyliczeń PKPP „Lewiatan” wynika, ze podczas Euro 2012 powstanie ok. 30 – 40 tys. miejsc pracy. Najwięcej w hotelarstwie i gastronomii. – Część to posady stałe, ale większość zniknie wraz z kibicami, którzy wrócą do domów – mówi Monika Zakrzewska z PKPP „Lewiatan”. Z danych GUS wynika, ze w I kwartale br. większość przedsiębiorstw zwiększyła przychody i zyski, ale obawiają się, ze następne kwartały będą grosze. Dlatego choć na początku tego roku tylko 11 proc. firm badanych przez agencje Manpower Group deklarowało zwolnienia, to ich liczba się zwiększa. Na pewno z każdym miesiącem będzie ubywać miejsc pracy w budownictwie. Do redukcji przymierzają się zwłaszcza firmy drogowe, którym powoli kończą się kontrakty. Z szacunków Marka Michałowskiego, b. prezesa Budimeksu, wynika, ze ze 150 tys. ludzi zatrudnionych w branży prace straci w tym roku prawie połowa.

Część z nich pewnie znajdzie posady w budownictwie mieszkaniowym, ale tylko na kilka miesięcy, bo wyhamowanie akcji kredytowej i spadek popytu na nowe już widać. O tym, jaka może być skala zwolnień, świadczy to, co dzieje się w woj. łódzkim. W powiatach łowickim, opoczyńskim i piotrkowskim wypowiedzenia dostało lub dostanie ponad 1,5 tys. osób. Zwalnia m.in. Pioma Industry i Fabryka Maszyn Górniczych z Piotrkowa Trybunalskiego. W zakładach tych prace straci 430 osób, czyli 40 proc. zatrudnionych. Kolejne dwa przedsiębiorstwa z powiatu – fabryka tekstylna Eden zwolni 27 szwaczek, a Formaplan robiący meble na zlecenie Ikei zetnie 117 etatów z 600-osobowej załogi.

ikona lupy />
Stopa bezrobocia / DGP
ikona lupy />
fot. Kurhan / ShutterStock