Nad sposobami przełamania tego impasu zastanawiali się uczestnicy jednego z najciekawszych paneli Europejskiego Kongresu Finansowego, którego gospodarzem był PKN Orlen.
Jedna z rekomendacji EKF dotyczyła gazu łupkowego, co potwierdza, że łupki mimo biznesowego ryzyka (praktyka pokazuje, że opłacalny jest tylko co trzeci odwiert) mogą i powinny być traktowane jako wielka szansa dla Polski i Europy. Mogą zapewnić większą konkurencyjność nie tylko sektora energetycznego, ale całej unijnej gospodarki, stworzyć tysiące nowych miejsc pracy i przyczynić się do uniezależnienia od rosyjskich dostaw surowców.

Praca w łupkach

Jaką szansę kryją łupki, pokazuje przykład Stanów Zjednoczonych. W 2000 roku udział gazu łupkowego w podaży gazu w USA stanowił ok. 1 proc. Dziś to już 25 proc., a do 2035 roku połowa rynku gazu będzie pochodzić z łupków. Masowe wydobycie automatycznie przełożyło się na cenę gazu. Dziś za 1 tys. metrów sześciennych gazu, zamiast 500 dolarów, trzeba zapłacić zaledwie ok. 75 dol. Tąpnięcie ceny diametralnie zmieniło cały rynek, zapewniając USA skokowy zastrzyk rozwoju i 600 tys. nowych miejsc pracy.
Reklama
Łupki rozpalają wyobraźnię, nic dziwnego, że panel „Kto i za ile sfinansuje wydobycie gazu łupkowego w Polsce”, poprowadzony przez Marcina Piaseckiego, wydawcę Dziennika Gazety Prawnej, był jednym z najbardziej oczekiwanych spotkań II Europejskiego Kongresu Finansowego.

Na własną rękę

Uczestnicy panelu są zgodni, że na etapie poszukiwania gazu nie ma co liczyć na wsparcie sektora finansowego. – Nie ma dostatecznych zachęt dla banków, by wchodziły w takie ryzyko – odpowiada James Sleeman z Bank of America Meryll Lynch. Dla banków konieczne jest udowodnienie skuteczności tej technologii. Problem też w tym, że faktyczna podaż gazu łupkowego w Polsce wciąż pozostaje raczej w sferze domysłów i swobodnych szacunków. Do tego dochodzą kwestie komercjalizacji, łańcucha dostaw, wymogów środowiskowych czy klarowności reżimów prawnych i fiskalnych, np. przy wydawaniu licencji. – Banki są co najwyżej zainteresowane tym projektem dopiero w fazie produkcyjnej. Do tego etapu musimy radzić sobie sami – potwierdza Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG).

Wspólna sprawa

Sławomir Jędrzejczyk, wiceprezes zarządu ds. finansowych PKN Orlen, podkreśla, że na poszukiwania łupków koncern będzie przeznaczał większość środków z cash flow. Ale Sławomir Jędrzejczyk apeluje, by w projekt gazu europejskiego włączyły się szerzej unijne kraje i instytucje. – Postulujemy stworzenie rozwiązań strukturalnych z udziałem np. Europejskiego Banku Inwestycyjnego dla finansowania sektora wydobycia gazu łupkowego w Polsce. Poszukiwanie gazu z łupków jest bowiem czymś więcej niż czysto komercyjnym projektem, to szansa na podniesienie konkurencyjności europejskiej gospodarki oraz realizację strategicznych celów Unii Europejskiej zarówno w zakresie wspierania zatrudnienia i wzrostu gospodarczego, jak i celów polityki energetycznej – uważa wiceprezes PKN Orlen.

Podatki w toku

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów Maciej H. Grabowski zapewnia, że prace nad systemem opodatkowania firm wydobywczych są już na ukończeniu. – Zamierzamy przedstawić ten projekt jeszcze w czerwcu tego roku – mówi wiceminister. Nie podał jednak szczegółowych rozwiązań, które zaproponuje jego resort. – Ten biznes jest na innym etapie niż wydobycie miedzi czy srebra. System musi być elastyczny i zapewniać godziwe warunki dla państwa. Musi też być stabilny. Stawki opodatkowania są na końcu i wynikają z przewidywalnej struktury kosztów – stwierdza Grabowski.
– Ważne jest, by mądrze określić moment, w którym odwiert zostanie objęty podatkiem. Chodzi o to, by zmobilizować inwestorów do reinwestowania pierwszych zarobionych pieniędzy w kolejne odwierty, a dopiero potem obciążyć ich taksą – mówi DGP partner w dziale doradztwa podatkowego Ernst & Young Mateusz Pociask.

Niedościgniona Norwegia

Jednocześnie Maciej H. Grabowski pozbawia wszystkich złudzeń, jakoby państwo polskie było stać na taki poziom wsparcia firm wydobywczych jak chociażby w Norwegii, którą niektórzy przedstawiciele spółek energetycznych stawiają za wzór. – W Norwegii ryzyko inwestycji w fazie rozwojowej w 78 proc. pokrywa rząd. Potem to się zamienia w taki sam procent zarobków dla państwa – tłumaczy prezes zarządu Grupy Lotos Paweł Olechnowicz.
Ale Marek Kamiński, dyrektor działu doradztwa biznesowego Ernst & Young, również uważa, że w obecnej sytuacji budżetowej państwo polskie nie może sobie pozwolić na wielomiliardowe inwestycje. – Maksymalna zdolność produkcyjna odwiertu to zaledwie kilka lat. Utrzymanie stałego poziomu produkcji wymusza realizację kolejnych odwiertów w niewielkich odstępach czasu – mówi DGP Marek Kamiński.
Jak wskazuje ekspert, wielkość inwestycji niezbędnych do rozpoczęcia wydobycia to kilkadziesiąt miliardów dolarów. Wykonanie pojedynczego odwiertu wraz ze szczelinowaniem wiąże się z nakładami inwestycyjnymi rzędu 20 mln dol., a szacunkowa liczba potrzebnych w Polsce odwiertów to ponad 4 tysiące.

Może być tylko lepiej

Paweł Olechnowicz z Grupy Lotos jest zdania, że również i w Polsce sektorowi energetycznemu należałoby zapewnić pełne bezpieczeństwo ze strony państwa w początkowej fazie wydobycia. – A w pierwszej kolejności powinien zarabiać właściciel działki – dodaje.
Najważniejsze jednak, by przełamać łupkowy impas, w jakim znalazła się Polska już na pierwszym etapie procesu wydobycia. Bo potem może być tylko lepiej. – Bezpieczeństwo energetyczne, konkurencyjność i niska emisyjność – gaz łupkowy spełnia wszystkie warunki, na których zależy Unii Europejskiej – przypomina Sławomir Jędrzejczyk z PKN Orlen. Polska przy obecnym tempie rozwijania projektu łupkowego ma szansę masowo wykorzystywać pochodzący z niego gaz za ok. dwie dekady. Czas oczekiwania może się skrócić, jeśli otoczenie regulacyjno-fiskalne będzie bardziej sprzyjające niż obecnie.
ikona lupy />
Debata na temat gazu łupkowego podczas II Europejskiego Kongresu Finansowego / DGP