Pracodawcy utrzymują pracowników gdyż ich poszukiwania były kosztowne i czasochłonne. Nie można bowiem liczyć na pomoc urzędów pracy – wynika z Badania Ankietowego Rynku Pracy przygotowanego przez NBP.

12,3 proc. – tyle według GUS wyniosła w lipcu stopa bezrobocia rejestrowanego. Okazuje się, że byłaby znacznie wyższa gdyby nie kreatywność przedsiębiorców w zatrudnianiu pracowników. Widoczne są także starania samych bezrobotnych, którzy – wbrew obiegowej opinii – na ogół intensywnie szukają zatrudnienia. Nie mają przy tym nadmiernych oczekiwań płacowych. Właściwie jedynym ogniwem nie działającym w tym systemie są urzędy pracy.

Wytworzyło się błędne koło – pracodawcy nie zgłaszają im swoich wakatów, bo wiedzą, że urzędy nie zaproponują osób o odpowiednich kwalifikacjach, a bezrobotni sami chodzą na rozmowy kwalifikacyjne przekonani, że urząd pracy im nie pomoże. W dodatku w przypadku około 600 tys. osób rejestracja w urzędzie była spowodowana głównie presją ze strony gmin, które nakłaniają zameldowanych na ich terenie bezrobotnych do rejestracji, aby nie płacić za nich składki zdrowotnej. Kolejne 600 tys. osób w urzędzie w ogóle się nie zarejestrowało i szuka pracy samodzielnie.

Reklama

– Przedsiębiorcy potrafią kreatywnie używać prawa pracy i systemu wynagrodzeń po to aby budować sobie margines bezpieczeństwa – mówił podczas prezentacji Badania Ankietowego Rynku Pracy 2012 jego współautor Paweł Strzelecki z Instytutu Ekonomicznego NBP. – Na umowach elastycznych, zwanych czasem przez media śmieciowymi jest aż 30 proc. ogółu zatrudnionych. Jak zestawimy to z danymi OECD to wygląda na to, że jesteśmy niemal liderem pod względem stosowania tego typu umów – wyjaśnia Strzelecki.

Czytaj cały artykuł na: