Jeszcze tylko dwa dni mają banki na przekazanie Komisji Nadzoru Finansowego swoich uwag dotyczących nowego kształtu Rekomendacji S. Nadzór proponuje w niej m.in. całkowitą rezygnację z kredytów mieszkaniowych bez wkładu własnego. Jeżeli dokument wejdzie w życie w kształcie zaproponowanym przez KNF, już za niespełna dwa lata klienci będą mogli zaciągać kredyty maksymalnie na 80 proc. wartości nieruchomości.
Osoby planujące finansowanie w banku zakupu mieszkania w 100 proc. mają więc niewiele czasu na realizację swoich zamierzeń. Niestety, muszą się liczyć z dodatkowymi kosztami. Niemal wszystkie banki, które udzielają takich kredytów, każą płacić klientom dodatkowe pieniądze w postaci składki ubezpieczenia niskiego wkładu. – Wyjątkiem jest Millennium, gdzie teoretycznie nie ma dodatkowych kosztów z tym związanych, ale są one niejako uwzględnione w marży banku. Dla kredytów z wkładem własnym poniżej 20 proc. marże są bardzo wysokie i zdecydowanie odstają od konkurencji – mówi Michał Krajkowski, główny analityk DK Notus.
Pozostałe banki wysokość składki wyrażają na dwa sposoby. Najczęściej jest to procent brakującego wkładu. Tak skalkulowaną składkę płaci się z góry za trzy lub pięć lat. Jeżeli po tym okresie wartość kredytu wciąż będzie wyższa niż 80 proc. wartości nieruchomości – ubezpieczenie trzeba będzie odnowić. Drugim sposobem wyliczania składki jest podwyższenie marży bankowej.
Sam sposób kalkulacji składki ma drugorzędne znaczenie dla wysokości kosztu ubezpieczenia, który może być spory i znacznie różnić się w poszczególnych bankach. Nasze wyliczenia pokazują to na przykładzie kredytu na 100 proc. nieruchomości o wartości 300 tys. zł. Najtaniej będzie w Alior Banku – niecałe 260 zł rocznie. Najdrożej będzie w BGŻ i BOŚ Banku – 1,8 tys. zł rocznie.
Reklama
Porównując koszty obsługi zadłużenia w poszczególnych bankach klienci powinni więc wziąć pod uwagę również wysokość składki ubezpieczenia niskiego wkładu. Zwłaszcza że nie mogą kupić go sobie sami i są skazani na pośrednictwo banku. – Klient nie może sam wybrać ubezpieczyciela, ponieważ stroną umowy jest bank i towarzystwo ubezpieczeniowe. Polisa wystawiana jest kredytodawcy, a nie klientom – tłumaczy Joanna Krawczyk-Golba z Nordea Banku. Poza tym żaden ubezpieczyciel nie oferuje aktualnie tego rodzaju polisy klientom indywidualnym.
W przeszłości Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wielokrotnie podkreślał, że polisy takie nie chronią interesów kredytobiorców. – W przypadku niespłacenia kredytu przez konsumenta odszkodowanie wypłacane jest bankowi. Ubezpieczyciel może jednak wystąpić do konsumenta z roszczeniem regresywnym – mówi Artur Kosim z UOKiK. Z punktu widzenia klienta brak jest więc dodatkowych korzyści, poza taką, że dzięki polisie uzyska kredyt.