Na koniec 2012 r. łączna moc elektrowni produkujących zieloną energię zbliżyła się do 4,5 tys. MW, a produkcja wyniosła 6,3 GWh energii elektrycznej. Oznacza to wzrost rok do roku o 17 proc. i udział w krajowym zużyciu prądu na poziomie 4 proc. (w 2011 r. było to 3,4 proc.).

Wyhamowanie inwestycji

Kolejny rok z rzędu najistotniejszy przyrost mocy i produkcji odnotowała energetyka wiatrowa. Aż o 41 proc. wzrosła ilość wytwarzanego przez nie prądu. W 2012 r. wiatraki wygenerowały 4 GWh. Urząd Regulacji Energetyki naliczył aż 696 farm wiatrowych. Wybudowane w nich wiatraki mają moc niemal 2,5 tys MW. To aż o 880 MW więcej niż rok wcześniej (wzrost o blisko 40 proc.). W szacunkach dotyczących rozwoju tej gałęzi rynku pomyliło się nawet branżowe Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW). Na początku stycznia na łamach DGP przewidywało wybudowanie i podłączenie do sieci 800 MW.
Dotąd najwięcej mocy w wiatrakach powstało w latach 2010–2011. Inwestorzy wybudowali wówczas odpowiednio 456 i 436 MW. Jak prognozuje Jarosław Pole, nowy prezes PSEW, w 2013 r. powtórki ubiegłorocznego wyniku nie będzie. Skupiająca firmy z branży organizacja liczy, że od stycznia do końca grudnia wybudowane zostaną wiatraki o łącznej mocy ok. 400 MW.
Reklama
PSEW podkreśla, że wyhamowanie nowych inwestycji spowodowane jest opóźnianiem się ustawy o OZE. Nowe prawo miało wejść w życie 1 stycznia 2013 r. Teraz mówi się o początku 2014 r.

System wsparcia

Duża liczba wybudowanych farm wiatrowych w 2012 r. bierze się z pośpiechu inwestorów, którzy starali się zrealizować projekty, by zostać objęci obecnym – dużo korzystniejszym – systemem wsparcia, który będzie funkcjonować do 2017 r. Skąd zatem przewidywane wyhamowanie inwestycji w 2013 r.?
– Już sam brak wiedzy na temat ostatecznego kształtu nowego systemu wsparcia wywołuje niepewność. A im więcej niepewności, tym trudniejsze znalezienie finansowania inwestycji – podkreśla Jarosław Pole. W 2012 r. inwestorom udało się pozyskać fundusze tylko dla jednej dużej farmy.
Zapowiedź chudszych lat dla energetyki wiatrowej spowodowała również, że część z nich w ogóle zrezygnowała z budowy nowych farm, a niektórzy podjęli nawet decyzję o wycofaniu się z Polski. Kupców na swoje farmy wiatrowe poszukiwały m.in. hiszpańska Iberdrola i duński Doong Energy. Ten ostatni już liczy pieniądze z transakcji sprzedaży polskich aktywów. Zaledwie przed kilkoma dniami siłownie trafiły w ręce PGE i Energi za okrągły miliard.
Odnawialna energia powstaje w Polsce nie tylko przy pomocy wiatru. Drugie pod względem mocy elektrownie wodne (jest ich w sumie 77) dają do systemu 966 MW (przybyło 19 siłowni o mocy niespełna 7 MW). W minionym roku aż o jedną dziesiątą spadła w nich produkcja energii. W porównaniu do bardzo dobrego 2010 r. spadek wynosi aż 30 proc. Przyczyną mizernych wyników były słabe warunki hydrologiczne.
Potem są jeszcze elektrownie biomasowe (27 jednostek w Polsce) dysponujące 820 MW. To dwukrotnie więcej niż rok wcześniej. Aż 205 MW to moc nowej elektrowni GDF Suez w Połańcu. Francuzi w ciągu dwóch lat zrealizowali inwestycję i pod koniec ubiegłego roku podłączyli nowy blok do sieci.
W zielonym zestawieniu są jeszcze biogazownie i elektrownie słoneczne. Obie technologię mają jednak w Polsce pod górkę. To dlatego elektrowni biogazowych jest zaledwie 199 (131 MW), a słonecznych – 9 (1,3 MW).
I co ciekawe, choć niemal połowa finansowego wsparcia płynie do zaledwie 43 elektrowni i elektrociepłowni współspalających węgiel z domieszką biomasy, statystyki regulatora nie ujmują tej technologii. Powód – bardzo trudno określić, ile energii w takich kotłach powstało z ekologicznej biomasy, a ile z „brudnego” węgla. Wiadomo jednak, że firmy energetycznego gwałtownie zaczęły się już wycofywać z wykorzystania współspalania. Powód – gwałtowny spadek wartości zielonych certyfikatów, jakie otrzymują producenci zielonej energii wywołany gigantyczną nadwyżką z ubiegłych lat. Z ok. 280 przed rokiem za jeden papier można otrzymać niewiele ponad 100 zł. Przy tym poziomie opłacalność dorzucania zielonego paliwa do kotłów spalających węgiel spada do zera (w elektrociepłowniach kosztuje dodatkowo 150–170 zł/MWh, a w elektrowniach 110–130 zł/MWh). Współspalanie ogranicza już Tauron, a niektóre firmy energetyczne zaczęły nawet wypowiadać umowy na dostawy tego surowca.

Będzie krach?

Z tego powodu branża, która w ostatnich latach bardzo się rozrosła, powoli szykuje się na krach. Skupiające krajowych dostawców biomasy, stowarzyszenie Polbio alarmuje, że pracę może stracić od 30 do 60 tys. pracowników.
W odpowiedzi na problemy branży Ministerstwo Gospodarki zapowiedziało, że rozważa interwencję na rynku zielonych certyfikatów. Narzędzia do regulacji rynku znajdują się jednak w nowej ustawie o OZE, która wciąż się opóźnia.
Po co nam zielona energetyka? Z dwóch powodów. Po pierwsze w związku z zapisami zawartymi w unijnym pakiecie 3x20 Polska jest zobowiązana w coraz większym stopniu wykorzystywać odnawialne źródła energii, które pozwolą zmniejszyć zależność od paliw kopalnych (ponad 90 proc. energii wytwarzamy z węgla), a tym samym wpłyną na wzrost wykorzystania nowych technologii energetycznych. Po drugie rozwój wytwarzania energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych pozwala lepiej chronić środowisko.