Włoski impas wyborczy, niezgoda Francji na głębsze cięcia budżetowe i protesty w południowej Europie przeciwko kurczeniu się państwa dobrobytu podsyciły bunt wobec zalecanej przez Niemcy metodzie walki z kryzysem zadłużeniowym.

Napięcia gospodarcze „mogą usprawiedliwiać w pewnych przypadkach także zmianę terminu dokonania korekty nadmiernego deficytu” – powiedział wczoraj późnym wieczorem w Brukseli unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Olli Rehn po spotkaniu szefów resortów finansów krajów strefy euro.

Rosnący podział na linii Północ-Południe

Według prognoz Komisji Europejskiej gospodarki strefy euro skurczą się w tym roku o 0,3 proc. i będzie to pierwszy spadek w skali roku od czasu utworzenia wspólnej waluty, euro. Ale prognozy te ukrywają powiększający się podział na linii północ-południe. Z jednej strony mamy kraje z rosnącą gospodarką, jak Niemcy, Finlandia, Belgia i Luksemburg, z drugiej spadki produktów krajowych brutto we Włoszech, Grecji, Hiszpanii i Portugalii.

Reklama

Francja usadowiła się pośrodku, mogąc obecnie liczyć na wzrost rzędu 0,1 proc. PKB po gospodarczej stagnacji w roku 2012. Głębsze cięcia budżetu w ogóle nie wchodzą w grę – zapowiedział francuski minister finansów Pierre Moscovici.

„Nie zamierzamy dodawać oszczędności do recesji” – mówił Moscovici – “Jeśli nasze reguły są mądre, to są one również elastyczne. Musimy odnaleźć właściwy rytm i odpowiednią równowagę bez osłabiania wzrostu, który nam pozostał”.

Prezydent Francji Francois Hollande stał się rzecznikiem południowoeuropejskiej opozycji przeciwko polityce zaciskania pasa po odsunięciu od władzy Nicolasa Sarkozy, który wiernie podążał za antykryzysowym kursem kanclerz Niemiec Angeli Merkel.

Ostra krytyka niemieckiej recepty

“Ta kuracja nie przynosi rezultatów i nie ma nadziei, że da wyniki – może być gorsza od choroby’ – podkreśla Joseph Stiglitz, zdobywca Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii i wykładowca ekonomii na Columbia University. I dodaje, że Niemcy stale odrzucają każda politykę, która mogłaby zapewnić długoterminowe rozwiązanie. „Wydaje się, że Niemcy robią wszystko, z wyjątkiem tego, co konieczne”.

Ale Merkel dała do zrozumienia, że jest wrażliwa na krytykę zbyt daleko idących cięć budżetowych. “Dokonaliśmy już sporo dla konsolidacji budżetów, ale zawsze pojawia się dyskusja na temat wzrostu i nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, skąd ten wzrost powinien pochodzić” – powiedziała wczoraj kanclerz podczas wizyty na targach CeBIT w Hanowerze.

W efekcie Komisja Europejska już od pewnego czasu wysyła komunikaty i sygnały pod adresem dwóch całkowicie rożnych odbiorców. Oszczędnościowa retoryka skierowana do państw Europy Północnej kontrastuje z decyzjami, które mają osłabić napięcia w nękanych przez plagę bezrobocia krajach południowej flanki. Bruksela dała na przykład Portugalii, Grecji i Hiszpanii więcej czasu na redukowanie deficytów.