Z jego przyjazdem są wiązane nie lada nadzieje. Być może gdy pojawi się w końcu w firmie, wraz z nim potwierdzone zostaną dotąd nieoficjalne informacje o lokalizacji w polskim zakładzie nowego modelu samochodu. – Jest ciągle w drodze. Z wiceprezesami kontaktuje się zdalnie – mówi o nowym prezesie FAP jeden z pracowników zakładu w Tychach.
Mimo że jeszcze nie zawitał do fabryki jako prezes, to jest tam dobrze znany. Żadne nowe wdrożenie samochodu do produkcji nie mogło się obyć bez niego. Był obecny przy uruchamianiu produkcji Fiata Pandy czy ostatnio Lancii Ypsilon. Zapamiętano go jako człowieka pogodnego, ale przede wszystkim pasjonata motoryzacji, o której może rozprawiać godzinami. Miłośnik makaronu, nie stronił podobno także od specjałów polskiej kuchni. Najbardziej upodobał sobie schabowego.
Galante ma 60 lat. Jest absolwentem Wydziału Inżynierii Mechanicznej Uniwersytetu w Rzymie. Do Grupy Fiata dołączył w 1980 r., współpracując przy uruchomieniu zakładu Sevel-Atessa. Potem zajmował wiele stanowisk wiążących się z coraz większą odpowiedzialnością. Pracował w zakładach przemysłowych Fiat Group Automobiles we Włoszech, takich jak: Mirafiori, Cassino, Pomigliano i Sevel. To właśnie tam zdobył doświadczenie w zarządzaniu zakładami, inżynierii produkcji, planowaniu produkcji.
– Od grudnia 2011 r. jest odpowiedzialny za produkcję pojazdów w regionie EMEA (Europa, Bliski Wschód, Afryka) – wyjaśnia Bogusław Cieślar, rzecznik prasowy FAP.
Reklama
Mianowanie Galante, specjalisty od produkcji, szefem polskiego Fiata dobrze więc wróży zakładowi. Tym bardziej że coraz częściej mówi się nie tylko o wdrożeniu nowego modelu, lecz także o bardzo skomplikowanej operacji, tj. umieszczeniu tylko w Tychach produkcji modelu 500. Stąd miałby on wyjeżdżać na cały świat, a więc nie tylko na Europę, lecz nawet do Stanów Zjednoczonych. Sęk w tym, że amerykańska wersja jest znacznie większa.
– Nie należy przywiązywać przesadnej wagi do osoby nowego prezesa – przekonuje jeden z analityków motoryzacyjnych. – To funkcjonariusz centrali z Turynu. Jego zadaniem jest reprezentowanie Fiata na zewnątrz. Za to, żeby firma sprawnie działała, odpowiadają inni – dodaje.
Podobnie było ze zmarłym w zeszłym roku Enrikiem Pavonim. – Miał co prawda swój gabinet w tyskiej fabryce, ale rzadko tam bywał – dodaje osoba znająca sprawę.
Jedno jest pewne. Niezależnie od faktycznej roli, jaką Galante odegra, formalnie to na niego spadną zachwyty lub gromy w razie klęski.
A sytuacja firmy nie jest łatwa. W ubiegłym roku tyska fabryka wyprodukowała 348,5 tys. samochodów – o 25 proc. mniej niż w 2011 r. W tym roku zaplanowano wyprodukowanie jeszcze mniejszej liczby samochodów. W najczarniejszych scenariuszach pada nawet liczba 250 tys. samochodów – dwa razy niższa niż w rekordowym pod względem produkcji 2009 r.
Zmniejszenie zamówień i produkcji, będące efektem kryzysu na międzynarodowym rynku motoryzacyjnym, było powodem redukcji zatrudnienia w tyskim zakładzie, z którego w pierwszym kwartale tego roku w ramach zwolnień grupowych odeszło 1450 osób. Po zakończeniu restrukturyzacji w fabryce ma pracować ok. 3,5 tys. osób. Andrzej Halarewicz, szef polskiego oddziału JATO Dynamics, zwraca uwagę na problemy organizacyjne FAP. Od niedawna zakład pracuje na dwie zmiany, zamiast – jak dotąd – na trzy.