W trakcie prac parlamentu nad tzw. małym trójpakiem energetycznym rząd zaproponował poprawkę, która teoretycznie ma się przyczynić do rozwoju energetyki prosumenckiej – przydomowych elektrowni o niewielkiej mocy. Dziś poprawkę przyjął Senat. Zakłada ona zniesienie obowiązku prowadzenia działalności gospodarczej oraz koncesji na obrót energią elektryczną, gwarantuje przyłączenie panelu słonecznego albo małego wiatraka do sieci energetycznej, a także wprowadza gwarantowaną stawkę na nadwyżki energii sprzedawanej do sieci.
Poprawka ma jednak jeden zapis, który zdaniem ekspertów uniemożliwi rozwój energetyki prosumenckiej. Hamulcem może się okazać sposób określania ceny dla nadwyżek produkowanej w nich energii, które trafiałyby do sieci. Rząd chce, by Kowalski otrzymywał za swój prąd zaledwie 80 proc. średniej ceny sprzedaży energii elektrycznej w poprzednim roku kalendarzowym. – Aby umożliwić rozsądny 10-letni zwrot z zainwestowanego kapitału, cena powinna sięgać 500 proc. W innej sytuacji na wydatki rzędu 30–60 tys. zł gotowi będą jedynie majętni entuzjaści – uważa Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.
Z niedawnego badania TNS OBOP przeprowadzonego na zlecenie Związku Pracodawców Forum Energetyki Odnawialnej wynika, że inwestowaniem w tym sektorze zainteresowane jest 45 proc. Polaków, a co piąty badany w ciągu dwóch najbliższych lat chciałby sfinalizować budowę przydomowej elektrowni solarnej albo postawić wiatrak.
Reklama
IEO jest autorem raportu dotyczącego rozwoju mikroinstalacji odnawialnych źródeł energii do 2020 r., który oficjalnie będzie prezentowany dziś. Zdaniem ekspertów dzięki inwestycjom gospodarstw domowych liczba najmniejszych elektrowni może się zwiększyć z dzisiejszych kilkuset sztuk do 2,5 mln. Rewolucji towarzyszyć będzie powstanie 54 tys. zielonych miejsc pracy, w tym 15 tys. w sektorze produkcji urządzeń.
– To możliwy scenariusz – uważa Ilona Jędrasik, rzeczniczka Koalicji Klimatycznej, która zrzesza organizacje ekologiczne. – W ciągu półtora roku od wejścia w życie brytyjskiego systemu wsparcia dla prosumentów na wyspach zainstalowano prawie 800 MW mocy w samej fotowoltaice. To tylko 100 MW mniej niż planowana moc jednego bloku w Opolu, który to rząd nazwał „strategicznym” dla polskiej energetyki – dodaje.
– Ułatwienia administracyjne to wprawdzie mały, ale konieczny krok w kierunku rozwoju rynku mikroinstalacji w Polsce – podkreśla Ilona Jędrasik. Zaraz jednak dodaje: – Żeby nastąpiła rewolucja na miarę Niemiec czy Wielkiej Brytanii, potrzebna jest ustawa o odnawialnych źródłach energii.
Do wprowadzenia rozwiązań prosumenckich namawia Polskę Wolfgang Templin, dyrektor Fundacji im. Heinricha Boella. – Połowę zielonej energii produkowanej w Niemczech wytwarzają już osoby prywatne. Polska ma co najmniej taki sam potencjał – twierdzi ekspert i ostrzega, że ułatwienia dla przydomowych elektrowni nie idą w parze z interesami wielkich koncernów energetycznych.
– W Niemczech też mamy kilku wielkich producentów, którzy niechętnie patrzą na rozwój energetyki prosumenckiej, bo to próba złamania ich monopolu – uważa Templin.
  • 26,5 mld zł przy odpowiedniej polityce może w 2020 r. wynieść wartość rynku mikroinstalacji
  • 54 tys. miejsc pracy przyniesie gospodarce budowa 2,5 mln przydomowych elektrowni
  • 1,66 GW wynosi moc brytyjskich mikroelektrowni, których jest już 360 tys.

Więcej o odnawialnych źródłach energii czytaj w raporcie Forsal.pl