Wyobraźmy sobie fikcyjną zieloną wyspę o nazwie Deluzja. Jej gospodarka ma tylko dwa sektory: prostytucję i narkotyki. W ciągu dnia prostytutki wydają wszystkie pieniądze na białe ścieżki, a wieczorem sprzedawcy narkotyków idą do agencji towarzyskich i zarobione w ciągu dnia pieniądze wydają na usługi świadczone przez prostytutki. Gospodarka tej wyspy jest bardzo prężna, nie ma bezrobocia, pieniądz krąży szybko, jest mnóstwo dobrze prosperujących firm. A jednak gdyby Deluzja chciała wstąpić do Unii Europejskiej i Eurostat zażądałby od niej informacji o jej PKB, żeby wyliczyć składkę członkowską, to okazałoby się, że PKB wynosi zero, bo hazardu i sprzedaży narkotyków nie wlicza się do PKB.
W raportach Międzynarodowej Organizacji Pracy są szacunki mówiące, że w wielu krajach Azji dochody z prostytucji sięgają między 2, a nawet 14 proc. PKB, a profesją tą trudni się między 0,25 a 1,5 proc. żeńskiej populacji. W przypadku niektórych krajów Azji dochody z prostytucji mają większy udział w PKB niż rolnictwo. Szacunki dla Holandii mówią o 5-proc. udziale prostytucji w dochodzie narodowym. Gdy w 2009 roku na Węgrzech zaczęto uwzględniać prostytucję w PKB, szacunek PKB wzrósł o 2 mld dol., okazało się, że w tym kraju jest 15 tys. prostytutek, których cennik zawiera 10 pozycji. Podobnie szacuje się wpływy z handlu narkotykami na Węgrzech. Szacunki dla USA pokazują, że wartość rynku prostytucji i pornografii wynosi 122 mld dol., narkotyków 327 mld dol., a nielegalnego hazardu 110 mld dol., czyli łącznie więcej niż wielkość polskiego PKB. Oczywiście są to tylko grube szacunki, ponieważ te sektory są w czarnej strefie, transakcje nie są rejestrowane i nie płaci się podatków pośrednich ani dochodowych. Szacunki wielkości rynku narkotyków otrzymuje się na podstawie danych policji i instytucji monitorujących ten rynek, dane o prostytucji pochodzą z organizacji pozarządowych, które zajmują się tym rynkiem. Na przykład na Węgrzech dane są weryfikowane przez stowarzyszenie prostytutek. Metody badania wielkości tego rynku mogą być różne, jeden z naukowców przeprowadził badanie ankietowe wśród mężczyzn w Korei i okazało się, że 60 proc. mężczyzn przynajmniej raz w życiu było u prostytutki, a 40 proc. korzysta z ich usług co najmniej trzy razy w roku. Na tej podstawie oszacował rynek prostytucji w Korei na 18 mld dol., czyli na 1,7 proc. koreańskiego PKB. Z kolei w raporcie „Sexwork in Europe” wykorzystano 380 ankiet przesłanych do instytucji zajmujących się zjawiskiem prostytucji w krajach Unii Europejskiej, ale raport nie podaje wielkości rynku.
Śladem innych krajów Polska również planuje doliczyć do PKB wartość towarów i usług wytworzonych przez sektory prostytucji, narkotyków i hazardu. Efektem tej zmiany będzie statystyczny wzrost polskiego PKB. W efekcie nieco spadnie relacja długu publicznego do PKB, ale także wzrośnie składka, którą Polska wpłaca do wspólnego unijnego budżetu. Wzrosną również wydatki na obronność, które zgodnie z naszymi zobowiązaniami w ramach NATO muszą wynosić 1,95 proc. PKB rocznie.
Powstaje pytanie, jak to zmierzyć, żeby szacunki były poprawne. Na pewno GUS będzie współpracował z policją, organizacjami pozarządowymi i urzędami w celu stworzenia odpowiednich szacunków. Być może będą również prowadzone anonimowe badania ankietowe, chociaż trudno oczekiwać, że ludzie będą deklarowali korzystanie z usług prostytutek czy zażywanie nielegalnych narkotyków. A kto wie, czy nie pojawią się nowe miejsca pracy w GUS, jak np. analityk rynku prostytucji, którego zadaniem będzie regularne odwiedzanie domów publicznych i agencji towarzyskich w celu poznania obowiązującej oferty cenowej i wydajności przeciętnej przedstawicielki najstarszego zawodu świata. Chętnych do pracy z pewnością byłoby wielu, chociaż byłaby to praca o podwyższonym ryzyku. Już widzę to ogłoszenie: zatrudnimy pana w wieku do 25 lat, który może dziesięć razy dziennie. Zapewnimy ciekawą pracę, szkolenia i wczesną emeryturę.
Reklama
Jeszcze trudniej będzie zmierzyć wielkość rynku narkotyków, bo bezpośrednie badania raczej nie wchodzą w grę i trzeba polegać na szacunkach organizacji pozarządowych i policji.
Doliczenie tych sektorów do PKB oznacza małą finansową stratę dla państwa, bo wzrośnie składka do budżetu Unii, a nie wzrosną dochody podatkowe. Więc prawdopodobnie po jakimś czasie pojawią się pomysły, żeby jednak opodatkować te sektory. Ale jak to zrobić bez formalnej legalizacji prostytucji i handlu narkotykami, co z kolei rodzi liczne problemy natury etycznej i moralnej.
To ostatnie to już jednak zagadnienie dla etyka, a nie dla ekonomisty.