Oznacza to, że najlepiej spełnia kryteria miejsca, w którym można przeprowadzić pilotażowe projekty do dalszego rozpowszechniania na obszarze całej Polski.
W latach 2002–2011 liczba ludności Opolszczyzny zmniejszyła się o 4,6 proc. Prognozy GUS nie pozostawiają złudzeń – jedynie przemyślany i kompleksowy program polityki demograficznej jest w stanie zatrzymać i odwrócić pogłębiające się niekorzystne trendy. Ponieważ w ciągu ostatnich dwóch lat pojawiło się sporo pomysłów dotyczących tego regionu, można pokusić się o pierwsze oceny skuteczności niektórych przeprowadzonych tam działań.
Ratunkiem dla Opolszczyzny ma być opracowany przez marszałka województwa projekt specjalnej strefy demograficznej. Nawiązująca do specjalnych stref ekonomicznych ma być antidotum na unikalne wskaźniki demograficzne. Głównym jej celem jest (cytat za oficjalnym opracowaniem urzędu marszałkowskiego) „przeciwdziałanie dalszemu wyludnianiu województwa opolskiego i systematyczna odbudowa jego potencjału ludnościowego poprzez tworzenie nowych miejsc pracy oraz poprawę jakości życia”.
Należy pochwalić podejmowanie prób dostosowania oferty edukacyjnej do potrzeb rynku pracy oraz (na razie jedynie werbalne) wspieranie rodzin wielodzietnych w dostępie do np. przedszkoli. Z drugiej strony dość niedorzecznie i nieprofesjonalnie wyglądają działania wojewódzkiego urzędu pracy w Opolu, które mają zwiększyć liczbę i atrakcyjność miejsc pracy w regionie. Z dużym prawdopodobieństwem przyniosą efekt odwrotny do zamierzonego, a przy okazji planowany program nie będzie należał do tanich.
Reklama
Otóż urząd opracował program „Wsparcie kompetencji na starcie”. Jest on adresowany do 200 bezrobotnych młodych ludzi w wieku do 30 lat. Zakłada między innymi obowiązkową naukę języka niemieckiego i przewiduje dla połowy uczestników praktyki w Niemczech. Po zakończeniu uczestnictwa w programie każdy, kto wyjedzie z Polski i zacznie pracować w Niemczech, dostanie... nagrodę w postaci premii finansowej wynoszącej 5 tys. zł.
Intuicja podpowiada, że ci ludzie do swojego regionu już nie wrócą, jeżeli nauczą się języka i zahaczą się na jakimś etacie w Niemczech. Pół biedy, gdyby ten program finansowany był z prywatnych funduszy jego pomysłodawców, ale niestety jest on finansowany z budżetu państwa. Trudno analitycznie wykazać, jak działania te mają odbudować potencjał ludnościowy województwa lub choćby minimalnie przysporzyć korzyści Polsce.
Kolejny program „Powrót do zatrudnienia” zakłada przeszkolenie i zatrudnienie 600 kobiet do pracy w charakterze dziennych opiekunek dziecięcych. Projekt będzie wdrażany w co najwyżej 19 gminach województwa (spośród 71). To, że w ogóle rozważa uczestniczenie w nim mniej niż 30 proc. gmin, powoduje, że trzeba zastanowić się nad jego powszechnością i oczekiwanymi rezultatami z punktu widzenia samorządów. Czyżby oznaczało to, że nie jest podzielana myśl przewodnia, iż „podjęte w ramach projektu działania będą przeciwdziałać postępującej depopulacji”. Otóż zatrudnienie w programie trwa 12 miesięcy (zatrudnienie subsydiowane, czyli w całości finansowane z budżetu państwa) i dla połowy uczestniczek ma zakończyć się dalszym zatrudnieniem (finansowanym również ze środków publicznych – tym razem samorządowych) na jedynie kolejne 3 miesiące. Po tym okresie program praktycznie przestaje istnieć.
Można szacować, że efektywność kosztowa ponownego zatrudnienia jednej osoby wyniesie blisko 70 tys. zł. To ponad pięciokrotnie więcej od progu przyzwoitości określonego przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.
Efekt końcowy jest taki, że kosztem 20 mln zł nie uzyskujemy ani jednego trwałego miejsca pracy na otwartym, niesubsydiowanym rynku. A gdyby te pieniądze uruchomić jako bezpośredni transfer finansowy dla matek wychowujących małe dzieci, to moglibyśmy 600 młodym matkom wypłacać tysiąc złotych miesięcznie przez... 3 lata. Jednak po raz kolejny okazało się, że to urzędnicy wiedzą lepiej, czego potrzebuje matka dziecka.
Tak czy inaczej woj. opolskie musi sobie radzić samo. Jednak aby te działania przynosiły efekty, powinno się korzystać z rozwiązań, które są już sprawdzone. Taką dobrą praktyką może być wdrożenie w skali całego województwa sprawdzonego modelu aktywizacji osób bezrobotnych w powiecie nyskim.
Realizowany przez Powiatowy Urząd Pracy w Nysie system powszechnych robót publicznych urealnił wiedzę o bezrobociu, wyłonił rzeczywiście szukających pracy i potrzebujących aktywizacji, a zarazem przyniósł już blisko 10 mln zł oszczędności dla budżetu państwa.
System polega na przymusowym kierowaniu do pracy osób długotrwale bezrobotnych, czyli tych, którzy są od co najmniej 12 miesięcy bez jakiejkolwiek pracy. Nazywany eksperymentem nyskim miał być w założeniu narzędziem aktywizacji i wsparcia finansowego osób pozostających bez pracy. W rezultacie okazał się również skuteczną metodą weryfikacji osób bezrobotnych pod kątem ich rzeczywistej chęci do podjęcia pracy. Program dowiódł, że ponad 45 proc. osób bezrobotnych nie jest tym zainteresowanych. Tylko w maju i czerwcu spadek stopy bezrobocia w powiecie nyskim (-4,2 proc.) okazał się największy w całej Polsce. Liczba bezrobotnych zmniejszyła się w tym czasie o prawie 20 proc.
Dzięki znacznemu obniżeniu liczby bezrobotnych w powiecie nyskim skróci się o połowę czas pobierania zasiłku – z dotychczasowych 12 do 6 miesięcy. W rezultacie oznacza to oszczędności około 10 mln zł rocznie (tylko w wypłatach zasiłków). Dodatkowe kwestie to efektywność wydatków na aktywizację, wpływy ze składek i podatków od osób, które wyjdą z szarej strefy. Powielenie tego mechanizmu w skali kraju dawałoby kilkumiliardowe oszczędności w skali roku.
Prowadzony przez powiat nyski system powszechnych robót publicznych jest elementem programu „Innowacyjna Nysa”, którego głównym celem jest ożywienie społeczno-gospodarcze regionu. Gospodarka to ludzie. Od nich zależy przyszłość regionu. Dlatego program zachęca młodych, wykształconych, przedsiębiorczych ludzi, by zostali na Opolszczyźnie.
ikona lupy />
Stanisław Kluza minister w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC, były minister finansów / Dziennik Gazeta Prawna